Wywiad z Liderem Młodej Elany

W wywiadzie z Liderem Młodej Elany przeczytacie o bieżącej sytuacji w Toruniu, a także o tym, co było kiedyś. Oprócz tego dowiecie się więcej na temat odmawiania spotkań, które wywołało burzę w sieci po publikacji 5-lecia grupy Młoda Elana. Jeśli chcecie poznać historię słynnej awantury z KKS-em Kalisz i późniejszym przybiciem zgody, czy relacji z innymi ekipami to zapraszamy do lektury. Wywiad został przeprowadzony przed ostatnimi wydarzeniami na rynku w Rzeszowie.

 

SO: Jak pewnie się domyślasz głównym powodem przeprowadzenia wywiadu, był temat telefonów, o których była mowa w podsumowaniu 5-lecia Waszej grupy. Oprócz tego jesteśmy też ciekawi sytuacji w Toruniu, czy relacji z innymi ekipami. Może od początku. Jak obecnie wygląda sytuacja w Toruniu?

ME: Może zacznę od bieżących spraw… Mianowicie od derbów GKM-u z Apatorem. Nasza rywalka gości Legionistki z Chełmży, które walą z dupy przez internet o rozjebanym aucie. Latają z cwelem U., którego bardzo dobrze każdy w Chełmży zna na czele Młodego Apatora oficjalny rozjebus R., więc te ekipy idealnie do siebie pasują.

Zbierają się parę godzin przed naszym przyjściem i pajacują zza płotu, nie robiąc nic w kierunku starcia. Po meczu jeździmy do późnych godzin po dwóch osiedlach, które im zostały. Oczywiście nie spotykamy nikogo. Znowu będą bujać się na patencie, a dalej główną motywacją jest u nich internet, który ich napędza. Radziłbym nie prowadzić żadnych rozmów z nimi ani wstawiać jakichkolwiek informacji, bo tak samo „Masa” (red. konfident, zajmujący niegdyś wysoką pozycję w tzw. gangu pruszkowskim) jest sławny. Jeśli będzie trzeba, to wyślemy papiery, zdjęcia z meczów, na których siedzą razem i przedstawimy całą sytuację, jak to naprawdę wygląda.

Ciekawe co na to Legia, ale ta z Warszawy. Fakt faktem porobiło się ich trochę, około 40, z czego większość do dnia dzisiejszego nie jest rozkminiona, bo uważnie chowa twarze. Wszystko to ze względu na nasz konflikt wewnętrzny, przez który zaniedbaliśmy sprawy miastowe, ale wszystko wraca do normy. Na pewno ten cały farmazon o Młodym Apatorze długo nie potrwa i mogę tylko powiedzieć, że nie będzie wobec nich żadnych ulg honorowych. Z kurestwem jedzie się do końca!

Mamy filmiki, na których ich główne osoby złapane przez nas cisną swoją ekipę. Przez lata wąchali się z różnymi ekipami takimi jak Petra, Górnik Konin, czy Arka. Wszyscy przekonali się co do nich. Teraz przyszła kolej na chełmżyńską Legię i ciekawe jak długo to potrwa, ile jeszcze spraw chłopcy będą mieli ze względu na zeznania opisane jak zawsze przez toruński Apator…

 

SO: W styczniu tego roku kibice Apatora chwalili się na swoim fan page o tym, jak w grupie 20 osób nieopodal Waszej zbiórki kroją kilka gadżetów Elany. Jakiś tydzień później napisali o tym, że Elana wjechała do domu jednego z kibiców Apatora z ciężkim sprzętem (red. „pałki, maczety siekiery itp.”). W domu miały być dwa psy, z czego jeden został zabity, a drugi zraniony. Jak odniesiesz się do tych wiadomości?

ME: Co do ich zbiorki i solidnej akcji… Prawdą jest, że podjechali jednym autem do starszych chłopów, którzy nie wytrzymali ciśnienia i uciekli. Spotkali po drodze dwóch chłopaków z naszej ekipy, którzy od razu ruszyli w stronę sportowców z Apatora (śmiech). Młody Apator widząc dwie osoby od nas, ewakuuje się jazdą pod prąd mimo przewagi liczebnej 5 do 2.

Jeśli chodzi o psa, który zdechł… Podczas naszego pobytu w tym domu był w świetnej kondycji, bo latał za rzucana mu piłką. Widocznie Elanowcy podchodzili lepiej do psa niż jego właściciele, którzy zajechali go krzykami. Synuś, który ogarnia Młody Apator, jeszcze dobrze w łeb nie dostał, bo zawsze uciekał. Dopiero dojdzie do niego jaki wziął ciężar na własne barki.

Ciekawe czy był na tyle kumaty i ogarnął rodziców, żeby nie walili z dupy. To są zwykłe kondony, które powinny być wyeliminowane z całego środowiska kibicowskiego, bo z konfidentami powinni jechać wszyscy. Ich emigracja złapana przez nas na mieście udaje wojskowych i twierdzą, że coś nam się pomyliło. Z tego zdarzenia też jest filmik, bo już przed akcją wiedzieliśmy, jaka będzie ich reakcja.

Po tych wszystkich wydarzeniach Apatorki powinny pognać obecnego z nimi konfidenta R., czego zapewne nie zrobią. Odpowiedzcie więc sobie sami na pytanie, ile jest wart Młody Apator.

Nie mają żadnych perspektyw, żeby coś z tego było. Zaczynając od tego, że nie potrafią się zachować, a kończąc na ich współpracy z policją. Pod skrzydło wzięła ich Legia, która mamy nadzieje wyjaśni sprawę do końca i odniesie się do naszej relacji. Póki co żyją tym, że po Polsce lata info o ich próbach przeciwstawieniu się poprzez internet Elanie i to ich też motywuje do dalszych działań. Tak to nie działa, a dzieciaczki dopiero zrozumieją, o co w tym chodzi po pierwszym złapaniu.

W mieście ich nie ma i nie będzie, a jeśli się nawet prują się to tylko i wyłącznie przez internet. Jak to w świecie kibicowskim bywa, stare przysłowie: internet swoje – ulica swoje.

 

SO: Na ulicach Torunia sprzęt jest w użyciu?

ME: Niby jest, ale nie traktujemy tego poważnie, bo żaden z nas jakoś nigdy mocniej nie ucierpiał poprzez sprzęt. Bardziej to robili w formie obrony, czy ucieczki.

 

SO: Jaki wpływ na Wasz rozwój miało zawieszenie działalności ekipy sportowej Apatora Toruń na początku 2015 roku?

ME: Ich decyzja jest tak naprawdę pokłosiem naszego działania. Zgnoiliśmy ich doszczętnie. Byli dojeżdżani na każdym kroku i dlatego wydali takie oświadczenie. Robili nawet zbiórki swoich małolatów i pilnowali ich, żeby nie kibicowali, bo mogą narobić i im i sobie problemów, a tak będą mieć trochę spokoju przynajmniej na swoim osiedlu. Zresztą co to za działalność była. Jaki miało to na nas wpływ? Zły, bo kiedy nie masz rywala na mieście obojętnie jakiego i nie ma rywalizacji, to jest mniejsze ciśnienie. Na pewno słabiej to prosperuje, jeśli chodzi o mobilizacje.

 

SO: Podobno ruch kibicowski na Elanie rozkręcili fani Apatora Toruń, którzy znudzeni żużlem zaczęli chodzić też na piłkę nożną. Później kibicowskie pokolenia Elany wyparły żużlowców ze swojej trybuny. Później, bo w 2011 roku padła zgoda na linii Apator – Ruch. Obecnie Elana ma zgodę z Niebieskimi. Co możesz napisać o tym obrocie spraw?

ME: Coś w tym jest, że paru chłopaków ze starszej ekipy chodziło na Apator. Zresztą wtedy obie ekipy wspierały się wzajemnie, śpiewając Ruch Elana Apator. Jak to się stało, że się podzielili, do końca nie wiem… Za stare czasy jak dla mnie. Wiem, że już po rozłamie nasza ekipa sportowa GTW była za mocna dla Skazanych Z Apatora. Z roku na rok niszczyli ich coraz bardziej. My jako Młoda Elana dokończyliśmy dzieła, ale większość zasług należy się GTW.

W tamtych czasach Apator miał najlepszą ekipę w swojej historii. Ta teraźniejsza w porównania z tamtą to zwykłe łby, chociaż szczerze powiedziawszy, tamta stara ekipa też waliła z dupy na psach. Ich zgoda padła w 2011 roku po tym, jak Apator nie pojechał na wyjazd do Gdańska, na którym byliśmy w 170 osób. Apator się obsrał i po prostu nie przyjechał. To chyba zaważyło na decyzji Ruchu, z kim chcą trzymać. Były to czasy, w których również na linii Elana-Ruch nie było najlepiej… Nasza zgoda została odbudowana akcją na Zawiszę, z której niestety nic nie wyszło, ale jakoś się to potem wszystko poukładało. Następnie Młoda Elana nawiązała kontakt z chorzowskimi, co przyniosło owoce w postaci paru wspólnych akcji jeszcze przed nową koalicją WRWE. Dziś zgoda ma się dobrze i pozdrawiamy z tego miejsca wszystkich kibiców Ruchu.

 

SO: 3 października 2015 roku podczas meczu w Toruniu doszło do awantury na bieżni stadionu z KKS-em. Następnego roku w czerwcu przybiliście układ. Możesz coś powiedzieć o początku kontaktów z ekipą KKS-u Kalisz?

ME: Przed tym wszystkim dostaliśmy zaproszenie od KKS-u na ich turniej, ale mieliśmy w tym terminie wcześniej ustalone plany, więc nie pojechaliśmy. Relacje pomiędzy nami były jak najbardziej neutralne. Mieliśmy kontakt telefoniczny. Mecz z Kaliszem był bardzo specyficznym spotkaniem. Miał on przebiegać na pewno w nieco innej atmosferze…


Elana Toruń – KKS Kalisz 03.10.2015

 

Podczas meczu, w pewnym momencie pewien gość, który w przeszłości skroił już flagi innym ekipom, ale nie bierze już czynnego udziału w naszym ruchu kibicowskim… przypomniał sobie stare lata i postanowił skorzystać z okazji, by skroić flagę KKS-owi, który wywiesił flagi po zewnętrznej stronie płotu. Sęk w tym, że nie skonsultował tego wcześniej z ekipą, ani z nikim innym. Nie wiedział jakie relacje panują pomiędzy naszymi ekipami. Chłopacy z Kalisza wyskoczyli, my też i doszło do niepotrzebnej awantury na bieżni. Później spotkaliśmy się, wyjaśniając całą sytuację. Oddaliśmy flagę, przybiliśmy układ i ma się on bardzo dobrze. Dużo ekip szydziło z tej decyzji, ale jak pokazał czas, po raz kolejny się mylili. Wszystko się dobrze rozwija, możemy liczyć na KKS tak samo, jak oni na nas – pozdro!

 

SO: Skoro jesteśmy przy układach z innymi ekipami, warto zapytać o Derby Rzeszowa z sierpnia ubiegłego roku. Byliście obecni z flagą Młodej Elany na sektorach gospodarzy (red. Stal Rzeszów). Oprócz Was obecni byli Karpaciarze i delegacja Widzewa Łódź. Co Was łączy z tymi ekipami?

ME: Układ z Widzewem ma się bardzo dobrze i jest to nasz najmocniejszy ruch chuligański w stronę naszych wrogów, jak i na całej płaszczyźnie kibicowskiej. Co do Stali i Karpat to jest to kolejny przykład na to, że odległość pomiędzy miastami nie ma znaczenia, gdy spotkają się dwie fanatyczne ekipy.

Wcześniej spotykaliśmy się ze Stalą i Karpaciarzami tylko na turniejach w Żyrardowie. Jesteśmy stosunkowo młodymi ekipami, które mają podobne spojrzenie na to wszystko. Chcemy się bić i jak do tej pory mimo sporej odległości między naszymi miastami wspieramy się dobrze. Tak jak wspominałeś, byliśmy na derbach Rzeszowa, gdzie zostaliśmy konkretnie ugoszczeni. Podejście kibiców z Rzeszowa do naszej bandy również mega pozytywne. Polska scena kibicowska poszła w takim kierunku, a nie innym i my się w to wpasowaliśmy. Idziemy w kierunku chuligańskim, chcemy się bić i łączymy się z ekipami, które również mają taki sam pogląd jak my. Fakt, że mamy wspólnych wrogów tylko wzmacnia nasze relacje, a i okazji do awantur mamy nadzieje że będzie więcej…

 

SO: Powiesz coś o fan clubach Elany? Który z nich oceniasz jako najsilniejszy?

ME: Zdecydowanie FC Gniewkowo. Raz jest gorzej raz lepiej, ale oni poniżej pewnego poziomu nie schodzą nigdy. Jeszcze na początku swojej działalności wygrali starcie z FC Zawiszy Inowrocław wraz z okolicznymi wioskami, którzy się na nich ustawili, co tylko pokazuje siłę i potencjał tego FC. Do dnia dzisiejszego wyrastają nowi małolaci, a potwierdzeniem na to wszystko jest doszczętne wytępienie pojedynczych jednostek Zawiszy, Apatora i Lecha. Drugim w kolejności jest FC Golub-Dobrzyń. Po okresie marazmu ta ekipa również rozbujała swoją działalność i pojawia się u nas w coraz większych liczbach.

Nowym, ale bardzo perspektywicznym jest FC Lubicz, który działa bardzo prężnie i za parę lat może być ciekawym rywalem dla czołowych FC Elany. Cały czas pracujemy nad tym, aby nasze FC się rozwijały i rosły w sile, a w szczególności staramy się je jednoczyć.

 

SO: Obecnie wróciliście z dopingiem na trybunę długą, ale przez jakiś czas Wasz młyn umiejscowiony był pod zadaszeniem po przeciwległej stronie stadionu, jaki był tego powód?

ME: 3-4 lata temu w naszym klubie wyników nie było, ale w naszych szeregach była duża mobilizacja. Jako że byliśmy zdecydowaną większością frekwencji na naszym stadionie, postanowiliśmy przenieść młyn na trybunę krytą. Po jakimś czasie zaczęły przychodzić wyniki i doszliśmy do wniosku z klubem, że wracamy na prostą. Ta trybuna ma swój klimat. Poza tym możemy prowadzić doping na dwie trybuny, gdzie trybuna kryta zawsze chętnie podłącza się do dopingu.

 

SO: W tym roku kolejna odsłona Mucha Cup?

ME: Ta edycja zaskoczy wszystkich, ale o szczegółach nic nie będę mówił. Wszyscy dowiedzą się w swoim czasie…

 

SO: Jaki jest Wasz największy sukces, a jaka porażka?

ME: Największą porażka jest nasz konflikt wewnętrzny. Po kilku latach ciężkiej pracy i stworzeniu mocnej bandy gdzieś zostały popełnione błędy, co sprawiło, że przez rok staliśmy w miejscu. Daliśmy jednak radę wyjść z tego dołka i wstajemy jeszcze silniejsi. Ten rok wyeliminował najsłabsze ogniwa a konkretnie mowa o obecnych rozjebusach, którzy jeszcze jakieś 2 lata temu niestety mieli dużo do powiedzenia w ekipie. Pozostali najwierniejsi Elanowcy z krwi i kości.

Naszym największym sukcesem jest fakt, że jesteśmy najlepsza młodą ekipą w Polsce i nie boimy się o tym mówić głośno. Przez 5 lat zbudowaliśmy bardzo mocną ekipę i już wychowujemy kolejne młodsze pokolenie, które też stawia się na treningi w liczbę 60-70 osób.

 

SO: Teraz pytanie, na które pewnie czekała niejedna osoba odwiedzająca nasz serwis. W styczniu podsumowaliście 5-lecie swojej grupy. Do wszystkiego dołożyliście grafikę, na której widniało 27 herbów klubów, do których rzekomo dzwoniliście. Na odbiór tych informacji w Internecie nie było trzeba długo czekać, wiele osób wprost szydziło z Waszej grupy. Możesz zdradzić jakie tłumaczenia najczęściej słyszeliście?

ME: Żadna z wymienionych na grafice, czy opisie ekip nie zadzwoniła do nas z pretensjami, że pierdolimy farmazon, bo wiedzą, jakie są fakty. Powody odmowy były absurdalne… „już się z kimś bijemy”, „mamy inne plany”, a później takie ekipy przez cały rok nie wyszły z nikim do lasu. Zdarzało się też nieoddzwanianie naszych potencjalnych rywali. Wydzwanialiśmy ekipy średnie, mocne, jak i te z samego TOP – wszyscy odmawiali. Ostatnimi ekipami, które nam odmówiły, był Śląsk Wrocław i Lechia Gdańsk.

Nazwa Młoda Elana pozostaje, ale już zamykamy rozdział bicia się młodymi ekipami. Oczywiście, jeśli znajdzie się okazja sprawdzić młodych, to na pewno nie odmówimy. Proponowaliśmy już Resovii walkę OPEN, ale tez odmówili. Szukamy dalej chętnych ekip do bicia i udowodnimy niedowiarkom, że damy radę również OPEN. Mierzymy siły na zamiary, ale znamy też swoja wartość!

 

SO: Podobno proponowaliście spotkania na liczby, nie braliście pod uwagę ustaleń niektórych ekip o spotkaniach tylko i wyłącznie banda na bandę?

ME: Odpowiem na przykładzie Zawiszy. Zawsze z nimi był ŁKS i dlatego chcieli się bić tylko banda na bandę. Teraz gdy z nami jest Widzew, już banda na bandę bić się nie chcą.

Zaraz po naszej walce z Lechem oni też się z nimi ustawili, żeby się przetrzeć, a potem przebiec po nas. Przynajmniej tak sobie myśleli. Przegrali sromotnie, nie poszło im i wrócili do gadki, że chcą tylko banda na bandę, na co przystaliśmy. Wtedy znowu zabrakło im chęci, więc zaproponowaliśmy również walkę samej Elany na samego Zawiszę po 30 osób open, na co dostaliśmy odpowiedź, że będziemy się łapać na trasie. Szkoda tylko, że Zawisza tak mało jeździ…

Nie oszukujmy się, my dzwonimy do ekip z dużych, miast które są podobno czołowymi ekipami w Polsce. Tym ekipom powinno być wstyd, że nam odmawiają, biorąc pod uwagę ich liczebność, a naszą to mają z czego wybierać. Gdyby do nas zadzwonił Apator z jakąkolwiek propozycją, my byśmy na pewno nie odmówili, więc nie jesteśmy w stanie zrozumieć podejścia – bijemy się tylko banda na bandę. Dla chcącego nic trudnego przecież o to w tym chodzi. Trzeba szukać okazji do sprawdzenia się i starać dogadać się tak, aby jednej i drugiej stronie pasowały warunki.

 

SO: W tym roku Wasz klub obchodzi 50-lecie. Planujecie jakieś obchody w związku z tą okrągłą rocznicą?

ME: Oczywiście, że tak. Mamy zamiar uczcić to na wszystkich płaszczyznach kibicowskich. Liczymy również na awans piłkarzy, bo taka ekipa jak Elana nie może grać w tak niskich ligach.

 

SO: Jakie macie plany na kolejne 5 lat i czego Wam życzyć?

ME: Życzyć nam można ustabilizowania tego, co do tej pory udało nam się wypracować, a przede wszystkim awansu i udanego spotkania na ubitej ziemi.

 


INFO OD REDAKCJI:

Jest to pierwsza część wywiadu, bowiem brakuje kilku pytań. Być może wywiad zostanie uzupełniony w najbliższym czasie, przez pewne wydarzenia nie mogliśmy go doprowadzić do końca. Umówiliśmy się na publikację i tak też zrobiliśmy. ACAB!

guest

3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments