Benfica Lizbona – FC Porto 15.04.2018

Korzystając z przerwy w krajowych rozgrywkach zabieramy Was do wspomnień z lat minionych, jak również przybliżamy jak funkcjonują i działają fanatycy w innych krajach. Ostatnio przedstawialiśmy relacje z Europy Wschodniej, Bałkanów i Niemiec, więc przyszedł czas na bardziej słoneczną część naszego kontynentu. Zachęcamy do zapoznania się z kilkoma ciekawostkami o Portugalii kibicowskiej, przy okazji relacji z meczu Benfica Lizbona – FC Porto.


Ten szlagierowy wyjazd Smoków (FC Porto) do gniazda Orłów (Benfica Lizbona) przypadł na ostatnią część sezonu 2017/2018. Biorąc pod uwagę jednopunktową przewagę gospodarzy nad gośćmi było oczywistym, że ten mecz będzie kluczową bitwą w kampanii o tytuł mistrzowski. Zresztą po rozegraniu klasyka zostawały już tylko cztery kolejki.

 

Przed rozpoczęciem relacji z tego widowiska warto poświęcić kilka słów ruchowi kibicowskiemu w Portugalii i obu ekipom. Otóż scena ultras jest tutaj absolutnie zdominowana przez trzy kluby – FC Porto oraz stołeczne: Benficę i Sporting. Praktycznie w każdym mieście, tego najdalej wysuniętego na zachód Europy kraju, mieszczą się fan cluby każdej z wymienionych potęg. Trzeba mieć na uwadze, że na Półwyspie Iberyjskim są zupełnie inne realia niż w Polsce. Nie ma tam zjawiska przynależności klubowej według ulic, osiedli, dzielnic, czy całych miast. Najbardziej powszechna jest obecność na danym terenie fanów Smoków, Orłów i Lwów oraz lokalnej drużyny. Ci ostatni oczywiście też się organizują i wielu z nich tworzy bardzo prężnie działające ekipy. Niemniej trzeba mieć świadomość, że dzieli je przepaść od hegemonów ligi.

 

Należy zauważyć, że w Portugalii ogromne znaczenie ma przynależność do grup, które są bardzo sformalizowane. Członkostwo w konkretnej organizacji ma charakter oficjalny. Wśród kibiców FC Porto dominują Super Dragoes, którzy obecnie uchodzą za najsilniejszą grupę w całej Portugalii. Naturalnie największą kosą jest Benfica. Ich stosunek do Sportingu Lizbona jest już za to dużo bardziej niejednoznaczny. Faktem jest, że z formacją Juventude Leonina (Juve Leo) od zawsze darzyli się sympatią i traktowali swoje relacje jako pozytywne lub przynajmniej neutralne. Jedyna, oficjalnie zawarta, zgoda łączy ich z Irriducibili Lazio Rzym (z którymi przyjaźni się Wisła Kraków). W 1995 roku tę organizację dotknął rozłam, z którego wyłoniło się Colectivo Ultras 1995. Od wielu lat nie ma już śladów otwartego konfliktu, ale CU 95 bardzo wyraźnie akcentują swoją odrębność od Super Dragoes.

 

Z kolei jeśli chodzi o Benficę, to warto wyróżnić trzy grupy. Pierwszą będzie No Name Boys, która obecnie jest wiodącą siłą trybun Estadio da Luz. Ponadto wyróżniają się, na tle portugalskiej sceny, stylem wzorowanym na casualowej Anglii z czasów jej świetności. Kosami są oczywiście pozostałe dwie ekipy z wielkiej trójki. Przyjaźnią się natomiast z Hajdukiem Split (zgodą Górnika Zabrze). Nie są jednak organizacją funkcjonującą najdłużej wśród Orłów. To miano należy się bowiem powstałym w 1982 roku Diabos Vermelhos. To właśnie z ich szeregów, na skutek konfliktu, wyłonili się założyciele NN w 1992 roku. Ostatnią godną uwagi grupą jest Grupo Manks 1996. Jako ciekawostkę można dodać, że najwięcej ekip ultrasowskich aktywnie działa na trybunach Estadio Jose Alvalade – trzeciego giganta – Sportingu Lizbona.

 

Przechodząc do samej relacji należy wskazać, że Estadio da Luz – Stadion Światła to największy obiekt piłkarski w Portugalii. Jest w stanie pomieścić ponad 65 000 widzów i robi naprawdę duże wrażenie…, które psuje widok wkomponowanego w niego Media Marktu. Oszczędzę komentarz… Kibice przyjezdnych rzecz jasna wykorzystali komplet biletów i stawili się w ok. 3000. Łączna liczba zgromadzonych w „gnieździe orła” została dokładnie określona na 63 526. Jeszcze zanim rozpoczęło się spotkanie pojawiły się pierwsze ultrasowskie akcenty. Kilkanaście, bądź kilkadziesiąt rac zostało odpalonych przez fanów czerwono – białych podczas przejazdu autokaru z ich piłkarzami na stadion. Na meczu również nie zabrakło choreografii. Poprzedził ją jednak tradycyjny przelot orła wokół trybun. Przed każdym domowym spotkaniem Benfici dumny ptak jest wypuszczany i krąży dookoła obiektu, aż ostatecznie wyląduje na płycie boiska.

 

Ultrasi stołecznej drużyny najpierw przygotowali kartoniadę. Została ona wzbogacona o sektorówki tworzące hasło z przesłaniem, że „największym klubem Portugalii jest SLB”. Skrót ten oznacza oczywiście Sport Lisboa e Benfica. Pojawił się również znak z dwoma literkami N, wskazujący autorów głównego choreo. Z kolei naprzeciwko trybuny głównej, została wciągnięta podwieszana sektorówka przedstawiająca orła. Odpalono również kilka świec dymnych w czerwono – białych barwach. Doping gospodarzy był bardzo melodyjny i przez 90 minut, dokładnie 90 minut, stał na konkretnym poziomie. Zresztą nie inaczej było na sektorach zajmowanych przez przyjezdnych. Oczywiście nie sposób było przekrzyczeć fanów Benfici, ale naprawdę przez cały mecz większość niebiesko – białej, tego dnia, trybuny starała się kręcić korbę i nie pozwalać sobie na zbyt długie przerwy w zdzieraniu gardła. Wielu fanatyków gości nie ustawało przy tym w machaniu flagami na kijach, z których wiele, oprócz herbu klubu bądź grupy, zawierało nazwy osiedli, dzielnic, a także miast. W najaktywniejszej części sektora gości wyróżniali się reprezentanci portowej dzielnicy Ribeira.

 

Przełomowym momentem tego spotkania okazała się 90 minuta. Wówczas FC Porto zdobyło bramkę na 0:1. Kibice spod znaku Orła zamarli. Z kolei na trybunie Smoków doszło do eksplozji szczęścia. W iście euforycznym szale zostało nawet odpalonych spontanicznie kilka rac. Wtedy, uciszone już, Estadio da Luz usłyszało doping Smoków. Radości nie było końca, a zabawa, trwająca jeszcze po zakończeniu meczu, naprawdę porywała. Bycie wtedy wśród fanów FC Porto zapadnie już na zawsze w pamięci.

 

Po powrocie do miasta nad rzeką Douro kibice zgotowali swoim piłkarzom królewskie powitanie. Nie mogło zabraknąć oczywiście pirotechniki. Blasku klubowi FC Porto dodały jednak nie tylko race. Kilka tygodni później okazało, się że Sergio Conceicao w swoim pierwszym sezonie na ławce trenerskiej niebiesko – białych stał się bohaterem. Po pięciu latach drużyna Smoków odzyskała mistrzowski tytuł!


guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments