Kibice Śląska Wrocław z wizytą na Kresach Wschodnich 04.11.2018

Stowarzyszenie Kibiców Wielki Śląsk wybrało się na Wschodnie Kresy, by pomóc materialnie dwóm Polskim szkołom oraz odwiedzić cmentarz Orląt Lwowskich. Dzięki zaangażowaniu braci kibicowskiej udało się zebrać prawie 20 kartonów z przyborami szkolnymi.

Wrocławianie nie zapomnieli o 100 rocznicy bohaterskiej obrony Lwowa, z tej okazji przygotowali specjalną oprawę na cmentarzu Łyczakowskim. Hasło oprawy to: ORLĘTA LWOWSKIE, 100 LAT TO HASŁO POLSKĄ ODWAGĘ ROZSŁAWIA, ŚLĄSK SKŁADA HOŁD DLA LWOWA, DUCHOWEGO MIASTA WROCŁAWIA. Całość rozświetliło światło rac.

 

Poniżej obszerna relacja z wizyty kibiców Śląska na Ukrainie:

W ostatni weekend, po meczu z Wisłą Płock, udaliśmy się na tereny dawnych Kresów Wschodnich Polski, znajdujących się obecnie na obszarze dzisiejszej Ukrainy. Celem naszej podróży była wizyta z zebranymi wcześniej darami w polskich szkołach. Dodatkowo z racji 100. rocznicy bohaterskiej obrony Lwowa odwiedziliśmy cmentarz Łyczakowski i uczciliśmy Orlęta Lwowskie.

Co roku, jako Stowarzyszenie Wielki Śląsk, uczestniczymy w ogólnopolskiej akcji zbierania darów dla Kresowiaków. W tym roku skupiliśmy się na przyborach szkolnych dla polskiej młodzieży, która mimo wielu problemów i to nie tylko tych ekonomicznych uczy się w polskich szkołach i podtrzymuje polskie tradycje na dawnych Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Jak co roku kibice Śląska mocno wsparli naszą zbiórkę i udało się zebrać blisko 20 kartonów z różnymi szkolnymi przyborami. Inaczej niż w poprzednich latach postanowiliśmy, że osobiście przekażemy zebrane dary. Termin podróży na dawne Kresy Wschodnie wybraliśmy nieprzypadkowo. Zbiegał się on w czasie z wyjątkową rocznicą. Rok 2018 jest rokiem wyjątkowym nie tylko ze względu na 100-lecie odzyskania przez naszą Ojczyznę niepodległości, ale również 100. rocznicę obrony Lwowa. Kiedyś dla naszej ojczyzny był do powód do dumy i celebracji. Dzisiejsze władze w imię interesów banderowskiej Ukrainy zapomniały o największych polskich bohaterach. My jako Polacy, Wrocławianie i kibice Śląska nie mogliśmy przejść obojętnie obok tej rocznicy.

1.11.1918 r. nad ranem Ukraińcy zajęli Lwów. Zaskoczeni Polacy natychmiast podjęli obronę. Niestety, nie mogli liczyć na szybką pomoc z innych części kraju, bo wtedy jeszcze nie było niepodległej Polski. Ponieważ dorośli przebywali na innych frontach – wciąż trwała pierwsza wojna światowa – w zaszczytnym obowiązku walki o wolność i niepodległość postanowili zastąpić ich najmłodsi mieszkańcy Lwowa. Do szeregów obrońców pospieszyły lwowskie dzieci, nazwane Orlętami. Uczniowie, studenci tłumnie pospieszyli w szeregi obrońców. Poszli uczniowie w mundurkach szkolnych, studenci, ale także słynne lwowskie batiary – dzieci ulicy od najmłodszych lat zarabiające na chleb. Dzięki ich odwadze i męstwu odzyskano najpierw część miasta, a 23 listopada, po nadejściu odsieczy, cały Lwów. Jako jedyne miasto w Polsce został odznaczony orderem Virtuti Militari – za niespotykane męstwo i dzielność. Poległym w walce Lwowskim Orlętom Polacy wystawili przepiękny cmentarz, z rzędami jednakowych mogił, z kolumnadą, przez którą biegnie napis: „Polegli, abyśmy żyli wolni”.

Zanim jednak udaliśmy się na cmentarz odwiedziliśmy z zebranymi darami dwie polskie szkoły działające na Ukrainie. Najpierw w drodze do Lwowa odwiedziliśmy Mościska, gdzie działa polska szkoła średnia nr 3. Zostaliśmy tam bardzo dobrze i ciepło przyjęci. Poznaliśmy całą historię szkoły i ciężkie realia, w których muszą funkcjonować na co dzień miejscowi Polacy. Na szczęście rodacy nie zapominają o tych, którzy zostali za wschodnią granicą i wspierają Polaków pozostałych na dawnych Kresach Wschodnich. Na terenach dzisiejszej Ukrainy nie żyje się lekko samym Ukraińcom, a co dopiero mniejszości polskiej. Gdyby nie pomoc z Polski nasi rodacy mieli by jeszcze gorzej. Niestety ta pomoc z zewnątrz nie jest odbierana dobrze przez niektórych Ukraińców. Zdarzyło się, że szkoła naszych rodaków została podpalona. Na szczęście dzięki pomocy dobrych ludzi z naszego kraju, w tym także kibiców, podpalona klasa została już wyremontowana. Jednak takie sytuacje pokazują jak miejscowi Polacy traktowani są przez naród, który polskie władze tak bardzo wspierają. Po wypiciu kawy z panią dyrektor i skosztowaniu miejscowych wypieków udaliśmy się w dalszą drogę.

Po odwiedzinach szkoły w Mościskach kolejnym naszym przystankiem na dawnych Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej była polska szkoła nr 10 we Lwowie. Już sam wjazd do tego wyjątkowego miasta będącego symbolem polskości II Rzeczypospolitej budził sporo emocji. Jeszcze większe emocje towarzyszyły nam, gdy przejeżdżaliśmy obok wielkiego monumentu Stefana Bandery. Niestety dzisiejsza Ukraina, która szuka swojej tożsamości, buduje ją na mordercach kobiet i dzieci z UPA. Właśnie szczególnie zachodnia Ukraina buduje mit ludobójców z Ukraińskiej Armii Powstańczej. Po dotarciu do celu nastroje nam się trochę poprawiły. Przy wejściu do szkoły powitało nas dwóch starszych panów, rodowitych Lwowiaków. Mówili oni charakterystyczną lwowską gwarą, znaną z przedwojennych filmów o Lwowie. Opowiedzieli nam o życiu codziennym w ukraińskim mieście i funkcjonowaniu w nim polskiej placówki. Nie jest łatwo być Polakiem w dzisiejszym Lwowie. Szczególnie, gdy Ukraińcy za wszelką cenę chcą wymazać ślady jego polskości i pokazać wbrew faktom, że to ich naród przez wieki budował potęgę Lwowa.

Pożegnaliśmy sympatycznych gospodarzy polskiej szkoły we Lwowie i udaliśmy się na cmentarz Łyczkowski. Jest to najstarsza zabytkowa nekropolia Lwowa, na której spoczywa wielu zasłużonych Polaków. Od czasu gdy Lwów został odłączony od Polski i stał się częścią Ukrainy na zabytkowym cmentarzu pojawia się coraz więcej nagrobków nowych mieszkańców miasta, często zasłaniając zabytkowe polskie pomniki. Ta polityka nie jest dla nikogo tajemnicą i jeszcze bardziej widoczna jest w miejscu spoczynku lwowskich Orląt. Tam co prawda udało się odbudować cmentarz, ale bez kilku jego ważnych elementów, na które nie zgodziły się ukraińskie władze Lwowa. Symbolem antypolskiej retoryki i uprzedzeń jest zasłonięcie płytami dwóch lwów, które strzegą cmentarza Orląt Lwowskich. To niewiarygodne, jak bardzo polskie władze wspierają banderowską Ukrainę mimo, iż ta na każdym kroku nawet przy takich symbolicznych kwestiach pokazuje nienawiść do Polaków i wszystkiego co polskie. Dodatkowo w imię poprawności politycznej i podlizywaniu się banderowskiej Ukrainie „polskie” władze kompletnie zapomniały o Orlętach w 100. rocznice bohaterskiej obrony Lwowa.

Jednak my kibice Śląska przyjechaliśmy do Lwowa właśnie po to, aby uczcić największych polskich bohaterów. Najpierw wysłuchaliśmy historii polskiego opiekuna cmentarza, który przedstawił nam całą jego historię. Zakupiliśmy również cegiełki, z których dochód przeznaczony jest na pielęgnację obiektu, na którym spoczywają polscy bohaterowie. Następnie złożyliśmy kwiaty pod pomnikiem pięciu nieznanych żołnierzy, którzy polegli w obronie Lwowa. Ta mogiła zajmuje czołowe miejsce na osi Pomnika Chwały. Na koniec naszej wizyty na tle katakumb w hołdzie największym polskim bohaterom zademonstrowaliśmy okazjonalną prezentację ku czci Orląt Lwowskich. Główne hasło na transparentach brzmiało: ORLĘTA LWOWSKIE, 100 LAT TO HASŁO POLSKĄ ODWAGĘ ROZSŁAWIA, ŚLĄSK SKŁADA HOŁD DLA LWOWA, DUCHOWEGO MIASTA WROCŁAWIA. Do tego na górnym balkonie rozwiesiliśmy transparent z nazwą klubu, który reprezentujemy. Całość rozświetliło kilkadziesiąt rac. Mimo zmęczenia długą podróżą z cmentarza wyszliśmy bardzo podbudowani, że właśnie w tym miejscu mogliśmy oddać hołd jednym z największych polskich bohaterów.

Zanim wyjechaliśmy z Lwowa postanowiliśmy, że odwiedzimy lwowski Rynek i przed długą podróżą coś zjemy. Całe Stare Miasto wygląda wyjątkowo. Niezniszczone w czasie wojny i do dzisiaj nieremontowane kwartały kamienic wyglądają tak, jak 100 lat temu. Podobnie jest z brukowanymi ulicami, które pamiętają przelaną polską krew w obronie tego miasta. Nasze zachwyty nad Lwowem popsuły oficjalne ukraińskie uroczystości, które odbyły się pod samym Ratuszem. Okazało się, że tą samą rocznicę co my postanowiły uczcić lokalne władze. Tylko ich bohaterami byli Ukraińcy, którzy wtedy napadli na Polaków. Nie chciało się nam oglądać tej wersji inscenizacji i udaliśmy się do jednej z restauracji na ciepły posiłek. Wracając do autobusu, gdy byliśmy trochę rozczarowani, że we Lwowie zostały prawie całkowicie zlikwidowane ślady polskości mijaliśmy Katedrę Łacińską. Z racji tego, że była niedziela i odbywała się w niej msza, to świątynia była otwarta. Gdy weszliśmy do środka poczuliśmy się jak u siebie. Świątynia była pełna lwowskich Polaków, a msza odprawiana w naszym ojczystym języku. Jeszcze Polska nie zginęła…

Stowarzyszenie Wielki Śląsk

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments