Kiedyś to było! #1 Ursus Warszawa – Arka Gdynia 26.09.1998

Kiedyś to było! Jest nową serią raportów meczowych zawierających archiwalne zdjęcia i relacje z szalonych lat ’90 i początku nowego millennium. Seria zaplanowana jest na styczeń, aby uzupełnić czas naszym czytelnikom przed wznowieniem ligowych rozgrywek. Zapewne odwiedza nas wielu starszych kibiców, którzy posiadają w swoich zbiorach archiwalne relacje i zdjęcia. Wszystkich, którzy chcą się podzielić swoimi materiałami na łamach naszego portalu zapraszamy do kontaktu.

Relacje w większości pochodzą z zinów wydawanych w danym okresie, wszystkie staramy się rzetelnie podpisać. Aby zachować klimat tamtych lat przepisywane przez nas relacje zostawiliśmy w oryginalnej formie, dlatego celowo mogą zawierać błędy w pisowni. Czekamy na Wasze komentarze na dole artykułu. Miłej lektury!


Ursus Warszawa – Arka Gdynia 26.09.1998

 

Relacja Kibiców Arki Gdynia:

Do Warszawy udaliśmy się w 120 osób, dwoma autokarami i trzema busami. Razem z nami jechało dwóch fanów Gwardii a w Warszawie dołączyło 12 fanatyków Polonii Warszawa. Cel mieliśmy jeden: ubić Legię. Prawie w pełni został zrealizowany, o czym poniżej.

Pod stadion podjechaliśmy w 40 minucie meczu. Wysypujemy się z okrzykiem „Arka Gdynia”. Wszyscy mamy trzonki od siekier, jest też miecz, strzelająca rakietnica i kilka koktajli. Jechaliśmy na teren wroga, stąd takie środki ostrożności. Patrzymy, a przez murawę leci na nas około 250-cio osobowa ekipa Legii. Rzucają w nas różnymi przedmiotami, nawet swoimi lagami. Debile.

Jak się tylko wystrzelali, całą szerokością płotu ruszamy na obiekt. Legia wycofuje się na środek boiska. Momentalnie czyścimy tą część stadionu, od której wjechaliśmy. Łapiemy jakichś gości po 25 lat w szalach Ursusa (fan-club Legii). Kasujemy ich i karzemy. Jeden z nich zjeżdża później do zajezdni. Uderzamy na Legię, która stoi na boisku (mecz oczywiście przerwany). Momentalnie zaczynają odwrót. Nikt się nie stawia, łapiemy tylko tych, którzy najwolniej uciekają. Legia rzuca w nas trzy gazy łzawiące, które nie czynią większych szkód w naszych szeregach. Przeganiamy Legię aż pod budynek klubowy, część z nich ucieka za trybunę, a resztę wyłapujemy po stadionie. Było bardzo duże zamieszanie, ale akcja wygląda, jakbyśmy byli u siebie. Jednym słowem rządzimy.

Za bramką pojawia się oddział około 30 psów, ale zarówno teraz, jak i podczas dalszej awantury nie podejmują interwencji. W sumie dobrze się zachowali, bo pozwolili nam dokończyć zaczętą robotę i nie zmarnowali trudu siedmiogodzinnej jazdy. Wycofujemy się na trybunkę. Chwilę stoimy. Legia znowu się zbiera i rusza na nas przez boisko. Lecimy na nich. Dobiegają do środka boiska i zawracają. Znowu kliku łapiemy, a w resztę strzelamy rakietnicami. Po chwili znowu atakują, ale za każdym razem jest ich trochę mniej. Rozsądniejsi z nich rezygnują, dochodząc do wniosku, że nie mają szans. W sumie sytuacja powtarza się jeszcze raz.

Po czwartej ucieczce podchodzi do nas kilku konkretnych gości z Legii i wprowadza w osłupienie swoją szczerością. Mówią oni tak „dzisiaj byliście lepsi. Koniec awantury, nie mamy szans.” Zjeżdża się coraz więcej psów, więc kierujemy się do autokarów, które chwilowo w szoku gdzieś uciekły. Odnalazły się dopiero po godzinie. Podsumowując: gonimy cztery razy Legię, zdobywamy przy okazji 2-3 szale Ursusa i koszulkę Legii, fani KSP też zdobywają 2-3 szale Ursusa. Legia nie miała szali. Ocenę pozostawiam czytelnikom, dodając, że Arka to razem z Lechem chyba największa kosa Legii. Byli na swoim terenie i to w dwukrotnej przewadze liczebnej.

Mecz został na ok. godzinę przerwany, potem dokończono go i Arka wygrała. Musieliśmy chyba przestraszyć zawodników Ursusa. Psy otoczyły nas po całym zajściu na polanie, spisali – jak im się wydawało – wszystkich i chcieli wszystkich aresztować, ale wybiliśmy im to z głowy. Na pamiątkę zostawiliśmy im nasz zwycięski sprzęt. Po dobrze spełnionym obowiązku, przez nikogo nie niepokojeni, odjechaliśmy do Gdyni. Dodam jeszcze, że w chwili naszego przybycia na Ursus w jego pobliżu nie było ani jednego psa. Brawo!

 źródło relacji: Arkowcy.pl

Relacja Kibiców Ursusa Warszawa (pisownia oryginalna):

Przed tym meczem docierały do nas bardzo różne pogłoski , bardzo różnymi kanałami.

Oto niektóre z nich:
1.kibice Arki nie przyjadą do Ursusa, przyjadą dopiero na mecz z Okęciem aby być także za jednym zamachem na meczu reprezentacji
2. kibice Arki zakupili w sklepie ogrodniczym 80 trzonków do łopat
3.Arkowcy mają przyjechać do Ursusa specjalnym pociągiem
4.zaprzyjaźnieni kibice z Gdańska mają dać znać przez telefon komórkowy czy Arka wyjechała już z trójmiasta, w jakim jadą składzie i ewentualnie kiedy można się ich spodziewać ( na każdym wylocie z miasta miał stać samochód z „wywiadowcami” )
5.Arka przyjedzie po przerwie licząc na to że kibice Legii rozejdą się widząc że nikt nie przyjechał
6.w ewentualnych starciach z Arką mają nas wspomóc ponad stu osobowe grupy kibiców Legii m.in. z Pragi oraz „white power”

Które z tych pogłosek były prawdziwe oceńcie sami, a oto nasza wersja wydarzeń.

Przed meczem umówiliśmy się w „semaforze” , gdzie miały się spotykać wszystkie grupy kibiców idących na mecz. Niestety niektórzy rozleźli się po mieście i ciężko było ich potem pozbierać do kupy z parkowych ławek gdzie spożywali alpagi. Czekaliśmy ponad 1,5 h i trzeba przyznać, że wyruszając na stadion byliśmy trochę zawiedzeni ilością przybyłych ekip.

Na stadion dotarliśmy kilka minut przed meczem, oczywiście znakomita większość weszła przez płoty. Na stadionie była już nasza młodzież. Nie było Arki. Sam mecz opisany jest wcześniej więc opiszę tylko co działo się na trybunach. W ok. 20 min na trybunę pod zegarem weszła kilku osobowa grupa, która zaczęła rozkładać flagę Polonii. „Najodważniejsi” widząc iż przeciwnik jest tak nieliczny natychmiast pobiegli w tamtą stronę. Okazało się jednak że przybyli to Legioniści a flaga jest zdobyczna. Głupim było na pewno z ich strony rozkładanie tej flagi wiedząc jakie napięcie panuje na trybunach. W konsekwencji wydarzenie to miało dosyć istotny wpływ na dalszy przebieg wypadków, gdyż siły oczekujących na Arkę zostały rozproszone po całym stadionie.

W pewnej chwili pod stadion zajechały dwa autokary z Arkowcami. Momentalnie zaczęło się „dozbrajanie” poprzez łamanie ławek. Niestety upływający czas nie był naszym sprzymierzeńcem. Arka momentalnie sforsowała ogrodzenie oraz bramę, nie zdołało powstrzymać ich kilka rzuconych kamieni. Pierwsze szeregi warszawian zaczęły się wycofywać, nadbiegający w tym czasie z drugiej strony kibice zatrzymali się w niepewności widząc cofających kolegów. W pełni wykorzystali to Arkowcy, którzy widząc niepewność w naszych szeregach śmiało zaatakowali.

W ostatniej chwili udało się uratować ursusowskie flagi, do czego przyczynili się kibice Olimpii. Arka wdarła się już wtedy na trybuny i tym którzy ratowali flagi groziło oskrzydlenie. Udało im się jednak wycofać pod gradem lecących na nich kamieni i butelek. Po chwili zacięte walki trwały już na boisku. Prących do przodu Arkowców zatrzymano dopiero przy trybunie dla „dziadków”, gdzie powietrze roiło się od butelek, kawałków ławek oraz kamieni. Jednak nie to zatrzymało gdynian.

Zatrzymała ich niepewność, oraz bezsensowność dalszej walki , przecież zdobyli już prawie cały stadion. Wycofali się wtedy na trybunę gdzie po wzniesieniu kilku okrzyków sławiących Arkę i dyskredytujących Legię, w asyście policji wycofali się do autokarów.

Co by nie mówić arkowcy byli lepiej zorganizowani a także uzbrojeni, prawie każdy z nich miał kij bejsbolowy, lub inny podobny przyrząd. Buty wyposażone były w kilku centymetrowe kolce, niektórzy zaś uzbrojeni byli w samurajskie miecze i maczety.

Przy takiej organizacji trudno się dziwić że rozgonienie tej pseudo ekipy jaką zebraliśmy na mecz z Arką nie było zbyt trudne, a powodu , powód jest tylko jeden: lekceważące podejście do meczu niemal wszystkich którzy na niego przybyli, a także nieprzybycie tych którzy tak szumnie zapowiadali swój przyjazd. Naprawdę nie warto w tym miejscu zastanawiać się czy grupa przybyła z Gdyni to byli faktycznie tylko i wyłącznie sami kibole Arki, czy też może część to wynajęci ochroniarze. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy : to starcie zostało przegrane!!!

 

 źródło relacji: Wkładka tylko dla fanów po „meczu” na trybunach (i boisku)

 

guest

1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments