Dynamo Kijów – Szachtar Donieck 22.10.2017

W kolejnym materiale z zagranicy sprawdźmy jak radzą sobie kibicie w pogrążonej wojną Ukrainie. Tym razem zapraszamy na felieton opisujący krótki spacer po Majdanie oraz mecz, w którym na przeciw siebie stanęły dwie najbardziej znane firmy z tego kraju Dynama Kijów i Szachtara Donieck.


Derby Ukrainy

Tanie bilety lotnicze spowodowały, że nie mogliśmy do Kijowa nie polecieć. Wyjazd nad Polskie morze, czy w góry byłby dużo droższy niż zwiedzanie stolicy Ukrainy. Za przelot tam i z powrotem zapłaciliśmy raptem koło 140zł.

 

Po za historycznym starym miastem i ścisłym śródmieściem panuje tu jeden wielki chaos, brud ale nie ubóstwo. Każdy buduje co chce i jak chce. Ukraińska architektura różni się od Polskiej i Rosyjskiej. Zabudowa jest bardzo gęsta i bardzo wysoka. Ludzie jak to w stolicy ciągle się spieszą. Nigdzie indziej na świecie nie widziałem tak zatłoczonego metra. Nawet czterokrotnie większa Moskwa ma więcej luzu. Wszyscy lecą na łeb, na szyje jak zaprogramowani.

 

Z Polskiego punktu widzenia jest kilka spraw, o których należy przy tej okazji wspomnieć. Zaczynając chronologicznie. Bolesław Chrobry w 1018 zdobył Kijów i posadził na tronie swojego zięcia Światopełka. Legenda głosi, że uderzając mieczem o bramę dał znak, że dotąd sięgają granice Królestwa Polskiego. Ten miecz to oczywiście Szczerbiec, a ta brama to Złota Brama strzegąca wejścia do starego Kijowa.

 

Późniejsze ślady to już miejsca kaźni Polaków. Pod Kijowem znajduje się Bykowania, miejsce zbiorowej mogiły z czasów II Wojny Światowej. To jeden z cmentarzy katyńskich. Zaś w samym centrum tuż przy Stadionie Olimpijskim jest Twierdza Kijów, w 1863r. przetrzymywano tu około 1200 powstańców styczniowych, część z nich zabito.

 

Kijów ma swoją własną Statuę Wolności, Drużba Narodów ma z postumentem 102m wysokości, to jedna z największych tego typu budowli na świecie. W jej oczach znajduje się taras widokowy.

 

Kijów ma też swoją tęczę, której teraz pewnie chciałby się jak najszybciej pozbyć. To symbol przyjaźni łączący naród rosyjski z ukraińskim.

 

W czasach radzieckiego sojuza cała Ukraina kibicowała kijowskiemu Dynamo. Po uzyskaniu niepodległości naród musiał na nowo odkrywać swoją tożsamość, to samo przeżywali również kibice poszczególnych drużyn i regionów którzy musieli zdefiniować za kim są. Dlatego ruch kibicowski na Ukrainie jest bardzo młody i gorzej zorganizowany niż w Polsce. Niepodległość Ukrainy to rok 1991.Więc tak naprawdę początek kształtowania się ruchu kibicowskiego jaki znamy obecnie przypada na drugą połowę lat dziewięćdziesiątych.

 

Kibicowskie realia Ukrainy to głownie rosyjski styl z domieszką polskich akcentów głównie na zachodzie kraju. Znajdziemy tu dużo klimatów rasistowskich oraz nacjonalistycznych. W Polsce druga połowa lat dziewięćdziesiątych to klasyka gatunku, czasy największej prosperity stadionowego chuligaństwa. Na Ukrainie zjawisko to było nieznane. Choć zdarzały się jakieś incydenty to raczej kibice nie biją się na stadionach, tylko w miejscach ustronnych.

 

Ukraińskim odpowiednikiem piknika czy janusza jest kuzmita. Kibole zajmujący młyn dopingują sami tzn. nie zapraszają kuzmitów do dopingu, nie usłyszymy tam np. cały stadion śpiewa z nami itp. Nie ma tu takich tradycji. Krojenie szalików jest bardzo rzadkie, dlatego niczym nadzwyczajnym jest chodzenie w szalikach gości po stadionie gospodarzy. Częściej robi się akcje na flagi, ale traci się je dużo rzadziej niż np. ostatnio w Polsce. Pirotechnika również jest zakazana. Kiedyś za race psy wjeżdżały na sektor i pałowały na oślep, obecnie system represji zbliżony jest do naszego, ale oczywiście bez przesady.

 

Ponieważ Dynamo mecz z Szachtarem rozgrywało na stadionie Olimpijskim, postanowiliśmy odwiedzić ich macierzysty stadion im. Walerego Łobanowskiego. Niestety był zamknięty i nie mogliśmy za bardzo się porozglądać. Udało nam się dojść do sektora gości, gdzie przy wlepkach innych europejskich ekip zostawiliśmy swoją. Polska była w tym miejscu wyjątkowo licznie reprezentowana, ponieważ był już ślad po Warcie Poznań i GKS Jastrzębie.

 

Dynamo Kijów to ikona Ukraińskiego i Radzieckiego futbolu. Drużyna, która nie miała sobie równych w ZSRR. Koło trzydziestu razy stawała na podium, z czego aż piętnaście razy na najwyższym stopniu. To na pewno wielka duma, że klub z Ukrainy jest rekordzistą ZSRR pod względem zdobytych mistrzostw, wyprzedzając Spartak czy CSKA. Na Ukrainie Dynamo też jest już rekordzistą, również zdobyło już piętnaście mistrzostw. Swoją dominacją muszą dzielić z drugim hegemonem czyli Sachtarem Donieck.

 

Szachtar to po Ukraińsku Górnik. W ZSRR furory nie zrobił, dwa razy był tylko wicemistrzem. Za to na Ukrainie stał się potęgą, od 1997 roku najgorsze miejsce jakie zajął w lidze to … drugie miejsce. Piłkarze z Doniecka mistrzostwo świętowali dziesięć razy.

 

Po wybuchu wojny klub błąkał się po całej Ukrainie, kilka miesięcy grał we Lwowie, kilka w Kijowie, ostatecznie przycumował na stałe w Charkowie. Jedna i druga ekipa to towar eksportowy Ukrainy. Dynamo w czasach gry słynnego duetu napastników Szewczenko – Rebrow ocierało się o finał Ligi Mistrzów.

 

Te dwie drużyny pałały do siebie nienawiścią, a w czasie wspólnych meczów zazwyczaj dochodziło do incydentów. Kibice Dynama często odwołują się do symboliki nazistowskiej i rasistowskiej. Podczas jednego meczu z Szachtarem zrobili oprawę, w której stojąc za transparentem „100% Biali”, przebrani byli za członków Ku Klux Klanu, prezentując krzyże celtyckie i swastyki.

 

Wojna spowodowała względne zawieszenie broni. Wszyscy otwarcie przyznają, że scena kibicowska przeżywa kryzys. Między innymi dlatego, że wielu fanów walczy na wojnie. Zanim ona wybuchła kibice nie tylko tych dwóch drużyn angażowali się w protesty na Majdanie.

 

W czasie intensywnych walk jakie miały tu miejsce na przełomie 2013 i 2014 roku kibice wyraźnie zaznaczyli swoją obecność. Dynamo Kijów ogłosiło, że organizuje specjalne jednostki obronne, które miały bronić zwykłych obywateli przed tituszkami czyli rządowymi oddziałami atakującymi demonstrantów. Wezwanie ukazało się na rosyjskim odpowiedniku fb czyli w „w kontakcie”.

Najpierw Dynamo Kijów było wspierane przez kibiców Dniepru Dniepropropietrowsk, następnie dołączyła Zorja Ługańsk, Szachtar Donieck, Metalist Charków, Metalurg Zaporożec, Karpaty Lwów, Worskła Połtawa, Czernomorec Odessa oraz Tawrija Symferopol i Sewastopol. Te dwie drużyny pochodziły z wówczas jeszcze ukraińskiego Krymu. Szczególnie duże oddziały wystawiły Karpaty Lwów, które uważają się za liderów narodowej prawicy.

 

Dlatego właśnie dzień meczowy zaczęliśmy od zwiedzania Majdanu Niezależności, na którym w 2014 roku dochodziło do krwawych protestów. Sam plac nie robi na nas wrażenia. Jest bardzo mały, ciasny, zabudowany z każdej strony budynkami. Jego położenie jest jednak strategicznie, znajduje się przy głównej alei, a swój bieg kończy na nim pięć innych dużych ulic.

 

Pamięć o tych wydarzeniach jest tu dalej żywa. Portrety zabitych w czasie tych demonstracji ozdobione kwiatami ciągną się wzdłuż ulicy, w dalszym ciągu palą się tam znicze oraz leżą robotnicze kaski, które pełniły funkcje hełmów.

 

Ci ludzie są uważani za bohaterów. Ukraińcy samowolnie nadali tej ulicy imię Bohaterów Niebiańskiej Sotni, jednak władze nie przyjęły tej zmiany.

 

Czas tutaj zatrzymał się jakby w miejscu, nie tylko w przenośni, ale też dosłownie, wielki zegar ciągle pokazuje tą samą godzinę, dwadzieścia pięć po szóstej.

 

Z wielu stron za wielkimi banerami reklamowymi ukrywają się spalone wówczas budynki. Ten plac to teraz przedmiot propagandy. Nowe odrodzone wojsko Ukrainy w tym miejscu chwali się swoimi sukcesami.

 

Przejdźmy teraz do meczu, który odbywał się na stadionie Olimpijskim. Ten wielki kolos podobny z wyglądu do naszego Stadionu Śląskiego może pomieścić 70 tyś. kibiców. To największy stadion na jakim byłem, ale muszę przyznać, że urodą nie grzeszy.

 

Jedynie dach z charakterystycznymi przeźroczystymi świetlikami poprawia ten wizerunek. Stadion powstał w 1923 i był wielokrotnie przebudowywany. Ostateczna wersja została stworzona na Euro 2012. Komfort oglądanie meczu pozostawia jednak wiele do życzenia.

 

Wychodząc z twierdzy, o której pisałem wcześniej, ucieszyliśmy się, że jesteśmy raptem 80 m od stadionu. Przedwczesna to była radość. Dobrze, że mieliśmy trzy godziny do meczu, bo choć byliśmy bardzo blisko to nie mogliśmy wejść na sektor, ponieważ wejścia są tylko dwa i znajdują się całkowicie z drugiej strony stadionu.

 

Gęsta zabudowa miasta oraz zamykane osiedla sprawiły, że choć dach stadionu mieliśmy na wyciągnięcie ręki, to by dojść do kas musieliśmy obejść te wszystkie zabudowania na około, co w efekcie zajęło nam półtorej godziny. Po drodze mijamy Ukraiński Federację Piłkarska (FFU) i ośrodek treningowy reprezentacji.

 

Wejście i przeszukanie zajmuje kilka sekund, w porównaniu z tym co zastaliśmy w Rosji tutaj jest pełna samowolka. Myślę, że bez problemu moglibyśmy wnieść na stadion bombę. Mimo zdecydowanej przewagi januszy, na szczęście jeszcze nikt tutaj nie zwraca uwagi na miejscówki na biletach, tak więc siadamy gdzie chcemy.

 

Staraliśmy się usiąść tak, by widzieć gospodarzy i gości jednocześnie. Dynamo od pewnego czasu wystawia dwa młyny. Pierwszą połowę postanowiliśmy spędzić siedząc między sektorem gości, a mniejszym młynem Dynama.

 

Mecz jak to na wschodzie zaczyna się od Ukraińskiego hymnu, którego pierwszy wers „Nie umarła jeszcze Ukraina”, przypomina nam inny hymn, nieprawdaż? Frekwencja bardzo wysoka na meczu było ponad 50 tyś. ludzi.

 

Idąc sobie wzdłuż sektora gospodarzy mijaliśmy wielu kibiców z szalikami Szachtara. Na początku meczu w klatce była zaledwie garstka przyjezdnych.

 

Ciekawostką jest, że sektor gości był otwarty od strony sektorów gospodarzy. Dlatego przez całą pierwszą połowę widzieliśmy jak kibice Szachtara z całego stadionu pielgrzymowali w kierunku otwartej bramki swojej klatki, aż w końcu szczelnie ją wypełnili.

 

Myślę, że mogło ich być koło 1100-1300. Wieszają jedenaście flag. Patrząc na to co się na nich znajdowało, zastanawiam się, czy to na pewno były flagi klubowe czy raczej wojskowe przedstawiające herby jednostek oraz zabitych na froncie kibiców.

 

Większość kibiców ubrana jest na czarno. Dopingują cały czas. W pierwszej połowie odpalają jedną racę i zaraz po tym z głośników odzywa się głos dobrze znany nam z polskich stadionów: Używanie materiałów pirotechnicznych jest zabronione.

 

Przejdźmy teraz do gospodarzy. Mniejszy młyn czy raczej młynek koło którego siedzieliśmy w pierwszej połowie znajdował się na łuku, za tą sama bramką co sektor gości. Liczył około 150-200 osób, cześć z nich była ubrana w białe koszulki. Chłopaki stali za pięcioma kwadratowymi flagami.

 

Dopingowali cały mecz, choć mieli świadomość, że z wiadomych względów przez większość czasu byli całkowicie niesłyszalni. Zdarzały się jednak takie przypadki, że gdy duży młyn milczał to oni zarzucili okrzyki, które podchwyciła większa część stadionu.

 

Nie udało mi się ustalić dlaczego tutaj stoją. Czy fakt, że Dynamo ma dwa młyny to jakiś wewnętrzny konflikt, czy część tradycji. Z przebiegu dopingu wywnioskowałem, że te dwa młyny nie prowadziły ze sobą dialogu, w ogóle na siebie nie zwracały uwagi.

 

Na łuku, za drugą z bramek znajdował się główny młyn. Liczył około 2200 – 2600 osób. Kibice zajęli tylko dolną trybunę, nad młynem siedzieli kuzmici. Doping prowadzony był przez cały mecz, raz lepiej, raz gorzej. Spotkanie bez bluzgów i pozdrowień. Każdy skupiał się na sobie i na tym, by jak najlepiej dopingować swoją ekipę. Do czasu aż duży młyn Dynama przerwał doping, by wznieść okrzyk „ Sława Ukrainie”, wtedy Szachtar i mały młyn Dynama przerwał swój doping, by zgodnie odpowiedzieć „Gierojom sława”. To zawołanie banderowców, łączy ponad wszelkimi podziałami cały naród. Okrzyk był powtarzany wielokrotnie, później też przyłączyli się do niego zwykli kibice.

 

Gdy w pierwszej połowie siedzieliśmy po drugiej stronie przy sektorze gości, doping Dynama był praktycznie w ogóle niesłyszalny. Cisnęliśmy ich więc, że są słabi. W drugiej połowie jak to mam w zwyczaju zacząłem zwiedzać stadion. Cel był jeden, wejść do młyna Dynama. Udało się!

 

Stojąc wśród nich uświadomiłem sobie, że dopingują bez przekonania jakby nie zjedli tego dnia obiadu. Momentami potrafili się zabrać i było naprawdę konkretnie, ale przez większą część raczej bez szału. Zresztą obczajcie sami jak to wyglądało na poniższych filmikach.

 

W młynie głównie młode osoby w wieku do dwudziestu pięciu lat, w tym sporo kobiet. Każdy ubrany jak chce, więc efekt wizualnego nie było w ogóle. Po takich ekipach, w takich meczach oczekuje się, że wszystko będzie idealnie dopracowane.

 

Dynamo zaczyna od oprawy na wejście. To podświetlany stroboskopami czarny transparent, w którym wycięte są litery tworzące hasło ”Dla całego świata wy – Dynamo dla nas całym swiatem ”. Po zniknięciu tego transparentu, zaraz pojawia się kolejny tym razem kolorowymi literami napisano ”FFU = 100% Zardzewiały” (FFU to Ukraiński PZPN) tłumaczenie jest dosłowne, nie wiem jaki może być przekaz i sens tego tekstu.

W tracie meczu prezentują też jakieś przesłanie na transparentach trzymanych przez kibiców na trybunach. Nie doczytałem wszystkiego, ale chodziło mniej więcej o to, że „Jesteśmy przeciw futbolowym paszportom i dyktaturze FFU”.

 

Mecz mijał, a my z coraz większym niedosytem zaczynamy narzekać, że pod Derbach Ukrainy, meczu który elektryzuje cały kraj, spodziewaliśmy się czegoś więcej, dużo więcej. Wtem nadeszła 83 minuta, od tej pory jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a właściwie racy, atmosfera na trybunach zmieniła się nie do poznania. W ciągu tych ostatnich dziesięć minut meczu wydarzyło się więcej, niż w ciągu 83 wcześniejszych.

 

W coraz żywszy doping, coraz bardziej angażują się kibice. Gniazda jako takiego nie ma. Młynowy wisi na barierce i z megafonem stara się przekrzyczeć cały stadion. Sprzęt nie jest najlepszy, toteż musi się chłopaczyna mocno nagimnastykować. Udaje mu się. Zagrzewając sektor przekonał część osób do dopingu bez koszulek.

Na znak prowadzącego zaczęto odpalać w dużym młynie Dynama. Najpierw jedna raca, później kolejna i co raz więcej, wreszcie zapłoną cały sektor.

 

Następnie Szachtar po raz drugi odpalił, tym razem kilkanaście rac. Wreszcie też mały młyn Dynama pokazał, że nie jest gorszy. Ostatecznie race zaczęły dymić w trzech miejscach jednocześnie i nie przestały już do końca meczu.

 

Paliło się na tyle długo, że spokojnie zdążyłem zejść sobie z górnej trybuny do młyna Dynama, by jeszcze raz poczuć tą atmosferę z ich poziomu. Zauważyłem, że tuż za wejściem do sektora ustawiły się oddziały policji, która jednak nic nie robiła. Po meczu czekałem by zobaczyć, czy będą wyłapywać poszczególnych delikwentów, ale nic takiego nie miało miejsca.

 

Mecz, który spisałem już na straty jednak nie okazał się stracony. Te ostatnie dziesięć minut zrekompensowały wcześniejszą nudę. Gdy wszystko przeminęło z dymem nad sektorem pojawił się chaos z machajek, transparentów i szalików.

 

Teraz naprawdę było głośno, dopingowali jakby coś w nich wstąpiło. Część kibiców opróżniała swoje kieszenie z resztek materiałów pirotechnicznych wyrzucając petardy hukowe oraz race na bieżnię. Szkoda, że trwało to tak krótko.

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments