Crvena Zvezda – Partizan Belgrad 01.03.2020

Po przerwie Kibol Pielgrzym znów powrócił na wyjazdowy szlak i uczynił to z wielkim przytupem, rewidując jeden z najważniejszych meczy w Europie. Opisów, relacji i artykułów z tych spotkań jest tak dużo, że można by napisać o tych derbach doktorat. Mamy nadzieję, że mimo wszystko nasza relacja rzuci nowe światło na ten pojedynek i każdy będzie się mógł poczuć, tak jakby faktycznie był na tym meczu.


WIECZNE DERBY

 

Janusze i pikniki zachwycają się El Clasico między Realem a Barceloną. Kibole zaś swoje ochy i achy ślą w zupełnie inne miejsce. Dla nas przedmiotem największego zachwytu są Wieczne Derby Belgradu między Crveną Zvezdą a Partizanem. Bo czy jest coś czego nie potraficie sobie wyobrazić? Śniegu na pustyni, gruszek na wierzbie, może tego, że w Polsce kiedyś będzie dobrze? Myślę, że znawcy tematu nie są w stanie wyobrazić sobie derbów Belgradu bez pirotechniki. Owiane legendą pojedynki są kierunkiem pielgrzymki kibiców z całej Europy. Nie ukrywam, że to było też jedno z moich marzeń.

 

Artykuł jest w miarę obszerny, mam nadzieję, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie, ale nie każdemu może będzie się chciało czytać go w całości. Dlatego na początku w małym spisie treści zaznaczę o czym będzie mowa. Wówczas łatwiej będzie wam wybrać coś dla siebie:

1. Przygotowanie – drobne wskazówki dla kogoś, kto jest zainteresowany wyjazdem
2. Crvena Zvezda
3. Delije
4. Partizan Belgrad
5. Grobari
6. Derby
7. Belgrad – kilka słów o mieście
8. Wizytacja stadionów
9. Relacja z meczu

 

1. Przygotowanie

Bilety lotnicze w dwie strony oscylowały w granicach od 650 do 800 zł. Flix jeździ do Belgradu z Krakowa za 119 lub 149 zł w jedną stronę z przesiadką w Budapeszcie. My zdecydowaliśmy się jednak na podróż furą. Przejazd autem zajął nam 10 godzin. Winiety na jazdę przez Słowację i Węgry można nabyć np. na stacji benzynowej przed granicą. Za autostradę w Serbii płaci się na bramkach, tak jak u nas. 30 kilometrów przed Budapesztem zaczyna się autostrada, która ciągnie się aż do samego Belgradu. Do Serbii można wjechać bez paszportu. Na pobyt turystyczny do 90 dni wystarczy sam dowód osobisty.

Granica między Węgrami a Serbią to od tej pory moja ulubiona granica. Kontrola wygląda zupełnie inaczej niż na wschodzie. W pierwszym kierunku postój trwał około 45 min, a wracając zaledwie 20 min. Strażnicy tylko zaglądają do bagażnika i stawiają stempel. Rewelacja!

Chociaż na meczu jest zazwyczaj komplet publiczności to nie ma problemów, by kupić bilet w ostatniej chwili, np. rano w dniu spotkania. My kupiliśmy wejściówki przez Internet, kilka dni wcześniej. Do zakupu potrzebny jest tylko numer dokumentu tożsamości i karta debetowa. Bilet kosztuje około 37-43 zł, w zależności od kursu Dinara. Z powodu derbów wzrastają ceny pokoi w całym mieście, ale mimo to i tak są porównywalne do polskich. W dniu meczu od rana w okolicach stadionu obowiązuje całkowita prohibicja. Alkoholu nie można kupić nawet w restauracjach.

 

2. Crvena Zvezda Belgrad

Klub założony w 1945 przez antyfaszystów. Czerwona Gwiazda w Polsce nazywana jest w oryginalnej serbskiej wymowie czyli Crvena Zvezda. W Europie Zachodniej drużyna rozpoznawana jest pod nazwą Red Star. To najbardziej utytułowany serbski klub. Łącznie 28 razy wygrywała krajową ligę. W gablocie muzealnej możemy zobaczyć też 24 puchary krajowe. Na domowym podwórku siły są bardzo wyrównane, jednak na arenie międzynarodowej czerwono-biali deklasują Partizana. To jedyna serbska drużyna, która wygrała Ligę Mistrzów, zdobyła Superpuchar Europy oraz Puchar Interkontynentalny. Wszystkie te triumfy miały miejsce w 1991 roku.

 

3. Delije

Na temat ruchu kibicowskiego tych dwóch drużyn można napisać oddzielną pracę. Ja w bardzo ogólny sposób podam tylko kilka najważniejszych faktów. Pierwsze zorganizowane grupy kibicowskie zaczęły się pojawiać w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Przełomowy dla kiboli Czerwonej Gwiazdy był rok 88/89. Wówczas podjęto decyzję o zjednoczeniu i stworzeniu jednej wielkiej grupy. Tak powstają Delije czyli bohaterzy lub wojownicy. Zaskakujące jest, że ekipa od samego początku była bardzo dobrze zorganizowana i zarządzana. Od razu zaczęła produkować pamiątki, nawiązała stosunki z władzami klubu i organizowała masowe wyjazdy. Wyobraźcie sobie, że to wszystko pod koniec lat osiemdziesiątych. Nowa grupa zadebiutowała na derbach w 1989 roku.

 

Ich szczególnym wodzem w latach dziewięćdziesiątych był niejaki Arkan czyli Željko Ražnatović. Arkan najpierw został młynowym, następnie głównym decyzyjnym, a gdy nastała wojna domowa spośród kibiców rekrutował bojowników do swojej paramilitarnej Serbskiej Gwardii Ochotniczej zwanej potocznie Tygrysami. Jego żołnierze mieli dokonać masakry w Chorwackim Vukowarze oraz Bośniackim Bijeljinie. Po wojnie Arkan nie został osądzony. Związał się z celebrytką i stał się bogatym człowiekiem. Wiele osób twierdzi, że dorobił się na krzywdzie innych.

Arkan chciał przejąć władzę w klubie, ale mu się to nie udało, więc kupił sobie Oblić grający w II lidze, który w ciągu dwóch lat zdobył mistrzostwo kraju. Przypadek? Nie sądzę… Wieść gminna głosi, że przed meczami ktoś obiecał, że przestrzeli kolana piłkarzom, którzy strzelą gola Obiliciowi. Ci którzy nie wierzą w teorie spiskowe mogą przyjąć, że do mistrzostwa doprowadził ich talent znanego w Polsce Dragomira Okuki, który był wówczas trenerem Obilićia. Kto mieczem wojuje od miecz ginie, toteż Arkan został zastrzelony w hotelu.

Crvena ma zgodę z Olympiakosem Pireus tworząc z nimi „Ortodox Brothers” oraz Spartakiem Moskwa. Mottem Delije jest hasło: Crvena jest życiem, reszta się nie liczy.

 

4. Partizan Belgrad

Powstał w 1945 jako klub Jugosłowiańskiej Armii Ludowej. Partizan dużych sukcesów europejskich nie ma (poza pucharem Mitropa), za to może się pochwalić 27 mistrzostwami kraju, tym, że 53 razy stawał na podium krajowych rozgrywek oraz 14 razy zdobył krajowy puchar.

 

5. Grobari

Największą grupą kibicowską na Partizanie są legendarni Grobari czyli Grabarze, swój początek datują w 1970 roku. Skąd wzięła się ta nazwa? Otóż początkowo było to przezwisko kibiców Crveny, którzy z pogardą nazwali tak swoich przeciwników. Prawdopodobnie wiąże się to z nazwą ulicy na jakiej znajduje się stadion. Jednak pseudonim ten spodobał się samym zainteresowanym, którzy szybko poprzez swoje brutalne zachowanie chcieli udowodnić, że jest on bardzo adekwatny. Grabarze autentycznie chowają swoich wrogów. Niestety nie są tak zjednoczeni jak Bohaterzy, co rusz targają nimi wewnętrzne konflikty. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych grupa podzieliła się, aby po kilku latach znów się połączyć. Jednak później znów się rozbiła i niestety trwa to do tej pory.

Partizan łączy sztama z PAOKiem Saloniki oraz CSKA Moskwa, utrzymuje też kontakty z Widzewem Łódź.

 

6. Derby

  • Pierwsze derby ze zorganizowanym dopingiem i oprawą miały miejsce w 1989 roku. To wielkie otwarcie działalności Delije, doping w akompaniamencie 40 bębnów i niezliczonej ilości pirotechniki, która wówczas mimo, że legalna to nie była jeszcze zbyt popularna. Honorowe miejsce zajmuje skrojona Partizanowi flaga.
  • 1991 – Atak kibiców Delije na Grobari.
  • 1995 –100 derby, pierwsza kartoniada kibiców Crveny.
  • 1999 – Rzucona przez Grabarzy raca zabiła kibica Crveny.
  • 2000 – Kibice bili się na boisku, a trener Partizana został zraniony nożem w twarz.
  • 2001 – 2000 machajek, największy chaos Crveny
  • 2007 – Uros Misić z Crveny rzucił zapalaną racę w policjanta, za co dostał 10 lat więzienia. Wcześniej na serbskich stadionach można było zauważyć transparenty Wolność dla Urosa.
  • 2013 – W czasie zamieszek aresztowano 104 osoby.
  • 2015 – Awantura z policją opóźniła rozpoczęcie meczu o 45 minut.
  • 2017 – W czasie meczu doszło do krwawej awantury między kibicami Partizana. Aresztowano 26 osób.

Znawcy mówią, że odkąd Grobari się podzielili, derby stały się spokojniejsze i bardzo straciły na swej atrakcyjności.

 

7. Belgrad – kilka słów o mieście

Teraz przejdźmy do zwiedzania. Belgrad to jedno z najstarszych miast w Europie, dlatego można w nim spotkać ślady zabudowy prawie każdego stylu architektonicznego. Najwięcej jest niestety tego znanego nam z czasów komuny, a więc socrealizmu. Belgrad czyli białe miasto leży na skraju wyżyny, dlatego jest bardzo pofałdowane, ciągle albo schodzi się z górki albo wchodzi pod górę.

Jednym z głównych atrakcji jest Kalemegdan czyli twierdza obronna, górująca nad ujściem Sawy do Dunaju. Pierwsze ślady zabudowy obronnej pochodzą jeszcze z Celtyckich czasów przed naszą erą. Obecna zabudowa pochodzi z XVIII w.

W czasach wojny domowej Belgrad był bombardowany przez NATO. Zbombardowane Ministerstwo Obrony Narodowej Jugosławii do tej pory przypomina o tych wydarzeniach. Początkowo nie było pieniędzy, by odbudować budynek, aż w końcu stał się on jedną z atrakcji turystycznych.

Do Belgradu przyjechaliśmy koło 2.00 w nocy. W ciągu pierwszych dziesięciu godzin naszej obecności policja zdążyła nas zatrzymać trzy razy. Pierwszy raz 2 minuty po zaparkowaniu auta. Na wąskiej jednokierunkowej uliczce nagle pojawił się patrol, który zainteresował się co tu robimy i skąd jesteśmy. Gdy smutni panowie dowiedzieli się, że pochodzimy z Polski, odjechali bez słowa. Drugi raz koło 10.00 rano, podobna historia. Policja zatrzymała naszą furę, a gdy dowiedzieli się skąd jesteśmy puścili nas wolno.

Trzeci raz idziemy sobie ulicą koło godziny 12.00, wtem znienacka podjeżdża kabaryna, z której wysypuje się wataha psów. Od razu mówimy, że jesteśmy z Polski, mając nadzieję, że puszczą nas tak jak poprzednio. Tym razem zostaliśmy wylegitymowani, panowie zadali retoryczne pytania czy mamy przy sobie jakąś broń lub narkotyki.

W czasie śniadania boj hostelowy zagaił rozmowę, podpytując czy wiemy co dziś dzieje się w Belgradzie. Gdy powiedzieliśmy, że przyjechaliśmy, by wziąć udział w tym wydarzeniu, zasugerował byśmy na siebie uważali. Przyznał się, że kibicuje Czerwonej Gwieździe. Powiedział też, że piłkarsko to słaby mecz, zazwyczaj jest dużo kartek i kopanina. Radził by nie ubierać się (nawet przypadkowo) w barwy danego klubu, bo można się nadziać na przypał. Dzięki tej rozmowie dowiedzieliśmy się nieco więcej o konflikcie na Partizanie oraz o tym, że ta wewnętrzna wojna zebrała w ciągu ostatnich lat krwawe żniwo 10 ofiar śmiertelnych.

Wyszliśmy na miasto przed południem. Na dzień dobry wielkim zaskoczeniem okazał się graf jaki zdobił jeden z budynków znajdujących się około 80 metrów od naszego hostelu. Przecierałem oczy ze zdumienia, gdy wśród serbskich bohomazów zobaczyłem duży herb GKS Katowice. Dzień bez polskich akcentów za granicą to dzień stracony.

 

8. Wizytacja stadionów

 

Najpierw skierowaliśmy swe kroki na stadion Partizana zwany Świątynią, gdzie po raz kolejny spotkaliśmy polski akcent, który jednak dziwił już mniej. Wśród klubowego graffiti gdzieś wciśnięto wrzut Widzew.

 

Pod stadionem Rajko Miticia zwanym potocznie Maracaną, z racji podobieństwa do kolebki brazylijskiego futbolu, 8 godzin przed meczem ustawiały się kolejki po bilety. Stadion położony jest między osiedlem domków jednorodzinnych i został zbudowany na wale ziemnym.

 

Przypomina mi trochę nieistniejący już Stadion Dziesięciolecia. Tęskno mi do takich konstrukcji.

Czuć na nich niepowtarzalny klimat, jakiego pozbawione są nowoczesne areny. Mury przed główną trybuną zdobią grafy sławiące Crvenę. Pod trybuną główną znajduje się sklepik klubowy, a na przeciwko niego sklep kibica prowadzony przez Delije.

Muszę przyznać, że asortyment raczej ubogi. Spodziewałem się większej różnorodności pamiątek.

Za sklepikiem, a przed wejściem na młyn, stoi czołg z czerwoną gwiazdą. To symbol nawiązujący do wojennej aktywności Delije.

 

Stadion Partizana nosi nazwę Świątyni, ale to na stadionie Crveny możemy znaleźć prawdziwe miejsce kultu i pamięci. Udało nam się wejść na młyn Crveny gdzie górna ściana ozdobiona jest wrzutami przypominającymi postaci wielkich zmarłych kibiców. Większość z nich, która brała udział w wojnie domowej, ukazana jest z karabinami.

 

Między tymi grafami jest wmurowana marmurowa tablica oraz postawiona specjalna kuweta do zapalania cienkich prawosławnych świeczek. Do ściany przyczepione są święte obrazki. Po meczu widziałem jak prawosławny duchowny razem z kibicami modli się pod ścianą. Wojna domowa w byłej Jugosławii skończyła się stosunkowo niedawno. Pamięć o żołnierzach, którzy zginęli na wojnie jest tam dalej bardzo żywa. Wielu spośród nich było kibicami.

W wolnym tłumaczeniu tablica dziękuje, tym którzy oddali swój żywot w czasie działań wojennych w latach 1991-99. Dzięki nim możliwe było zwycięstwo.

Po obejrzeniu stadionów wybraliśmy się na miasto. Nie starczyło nam czasu na to, by zwiedzić wszystko. Zdążyliśmy tylko wybrać się na spacer po dzielnicy Partizana. Na każdym rogu ulicy możemy spotkać graffiti przedstawiające twarz kogoś zasłużonego dla klubu, niekoniecznie piłkarza czy trenera. Portretów było naprawdę dużo, poniżej przedstawiam tylko niektóre z nich.

 

Będąc jeszcze w dzielnicy Partizana wchodzimy do restauracji z serbskim jadłem. Naszą pewność siebie lekko stłumiło około 12 kibiców Spartaka, którzy pijąc w środku, zaczynają śpiewać przyśpiewki. Przypominam, że Spartak ma zgodę z Crveną.

 

9. Relacja z meczu

Chciałem być kilka godzin przed meczem pod stadionem Partizana, aby obserwować przejście Grabarzy na Maracanę. W drodze na stadion mijałem liczne około 30-50 osobowe grupki młodzieży w wieku około 15-25 lat. Po mieście kibice przemieszczają się bez barw, tylko gdzieniegdzie ukradkiem dało się zauważyć jakiś szalik.

Złapanie taksówki 3 godziny przez meczem graniczyło z cudem. Wszystkie jechały nabite ludźmi w kierunku stadionu. Zdecydowałem się iść pieszo, ale i to było nie lada problemem, ponieważ policja szczelnie obstawiła wszystkie przejścia.

By podejść bliżej trasy przemarszu musiałem przebiec przez dwupasmówkę. Wybuchy petard i sporadyczne okrzyki sygnalizowały, że Partizan jest już w drodze. Niestety słaba znajomość miasta oraz liczne blokady policyjne sprawiły, że zdążyłem podejść na koniec pochodu, gdy ten zbliżał się już pod stadion.

 

Do meczu pozostały dwie godziny. Gdy Grobari schowali się pod sektorem gości, policja zwolniła blokady i w mgnieniu oka pod stadion napłynęła biało-czerwona fala. Wejście na stadion mimo tłumów było bardzo sprawne.

Przy wejściu rekwirowane są wszystkie monety, zapalniczki, mi zabrano nawet długopis. Bramki wejściowe przypominają trochę Białoruś. Nie ma żadnego bufora tylko kołowrotek i od razu jesteś na koronie sektora. Łazienki znajdują się pod trybuną, a gastronomii, nie licząc sprzedawców słonecznika, nie ma wcale.

Godzinę przed rozpoczęciem stadion jest zapełniony w 75%, czuć atmosferę wielkiego meczu. Młyn Maracany śpiewa. Po dachu stadionu chodzą kibicie poprawiając linki oprawy. Płot przyozdobiony jest około 40 flagami.

To tyle po stronie Crveny, po stronie czarno-białych jest nieco ciekawiej. Ruch kibicowski na Partizanie jest podzielony. Te podziały są przyczyną wielu wewnętrznych zamieszek. W czasie tego meczu goście siedzieli w trzech oddzielnych sektorach. Główną trybunę zajęli oczywiście Grabarze, myślę, że mogło ich być około 3 tysięcy. Następnie był sektor, który miała zajmować grupa Partizanovici, ale dzień wcześniej zawiesiła swoją działalność. Dalej siedzieli Zabranjeni, w liczbie około 500 osób. Wreszcie na sektorach Crveny siedziało koło 1200 kibiców Partizana, którzy nie są zaangażowani w żadną z grup, aczkolwiek piknikami na pewno bym ich nie nazwał.

 

Jeszcze przed rozpoczęciem meczu, Grobari przebili kordon ochrony i dążąc do konfrontacji podbiegli w kierunku Zabranienich. Serbska Żandarmerija, odpowiednik naszej prewencji, po pewnym czasie zawróciła ich na swoje miejsca.

 

Pierwszą połowę oglądałem stojąc na prostej koło młyna Crveny. Zaczyna się! Wchodzącym na boisko piłkarzom towarzyszy wciągana pod dach sektorówka.

Wraz z pierwszym gwizdkiem cały sektor podnosi biało-czerwone balony, chwilę później sektorówka jest podświetlana z tyłu ogniami wrocławskimi. W międzyczasie pojawiają się pojedyncze czerwono-zielone race oraz fajerwerki, które pięknie wybuchają nad sektorem.

 

 

Na dzień dobry Delije witają się oprawą oraz bardzo głośnym, ale niefanatycznym, śpiewem. W tym czasie Grabarze rozciągają transparent, niestety nie mam pojęcia co było na nim napisane.

Rzeczą mało spotykaną jest to, że cały stadion, poza lożą vip, ogląda mecz na stojąco.

Gdy sektorówka zjechała, na trybunach pojawiło się około 25 machajek. Zachwyca melodyjność śpiewu. Crvena bardzo długo śpiewa jedną pieśń. Momentami wchodzi w dialog z innymi trybunami.

Po 20 minutach na sektorze biało-czerwonych znów daje się zauważyć kilka płonących rac i fajerwerki.

 

Co na to Grobari? Nic. Śmieliśmy się, że to wstyd, bo minęło już pół połowy, a oni jeszcze nic nie odpalili. Sędzia kończy pierwszą część spotkania i mimo świetnej atmosfery, towarzyszy nam spory niedosyt. Oczekiwaliśmy dużo większych emocji na trybunach.

Pomyśleliśmy sobie, że skoro w pierwszej połowie Partizan nic nie odpalił, to musi to zrobić w drugiej. W przeciwnym razie byłby to wielki skandal. Całe szczęście w drugiej połowie udało mi się sforsować kordon policji, dzięki temu mogłem wmieszać się w kibiców Partizana. Nasze przeczucia się sprawdziły. Już koło 50 minuty w sektorze Grabarzy pojawiła się pierwsza raca.

Mówi się, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, w tym przypadku było jednak inaczej. Chwilę później, dosłownie w ciągu 2 sekund zapłonął cały sektor. Doskonałe zgranie. Sędzia musiał przerwać mecz, a Partizan bawił się w najlepsze. Moim zdaniem płonęło grubo ponad 100 rac.

Dopiero od tego momentu sytuacja na trybunach nabrała rozpędu. Część z rac wraz z krzesełkami została wyrzucona na bieżnię stadionu. Zapalił się namiot stojący za bramką. Jeden z kibiców z obrażeniami trafił do karetki.

 

Crvena nie kazała długo czekać na ripostę. Gdy tylko opadł dym po racowisku Partizana, Delije znów dają pokaz sztucznych ogni, którym tym razem towarzyszą biało-czerwone świece dymne.

Mamy 55 minutę i od tej pory do końca spotkania przez cały czas w sektorze Crveny będą paliły się race. Zazwyczaj koło 3-5, ale jednak bez przerwy.

Partizan zaczął palić skrojone ubrania, od nich zapaliły się krzesełka, na sektor musiała wbiec straż pożarna. Pod konie drugiej połowy Delije przerywają swój melodyjny i głośny doping, by zaczepić przeciwników. Wtem z północnej trybuny słychać głośny okrzyk: Grobari! Grabarze ucichli, część zaczęła gwizdać. Kibole Partizana nie wchodzą w dialog z rywalami, tylko zaczynają intonować swoją przyśpiewkę.

Delije chyba w tym amoku nie zdążyli wykorzystać całej pirotechniki, ponieważ po zakończeniu meczu, gdy ludzie już wychodzili ze stadionu ci jeszcze odpalali sztuczne ognie.

Zapomniałbym dodać, mecz zakończył się wynikiem 0-0. Ale kogo to interesuje…


guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments