Relacja z meczu Rumunia – Węgry

Jeden z naszych fanów wybrał się w podróż na mecz Rumunia – Węgry 11.10.2014. Przedstawiamy wam jego relację z tego wyjazdu:

„Pomysłem pojechania na mecz naszych bratanków zaraził mnie mój dobry kolega, który od paru lat podróżuje na Węgry i także w poprzednim roku brał udział w takim zorganizowanym wyjeździe.
Więc kiedy dowiedzieliśmy się, że w trakcie losowania Węgry będą w grupie z Rumunią, zapadła decyzja: jedziemy!

Podróż pociągiem zaczynała się zbiórką o godzinie 14:00 na tamtejszym dworcu zachodnim. W trakcie zbiórki, otrzymaliśmy specjalne opaski i okolicznościową koszulkę którą otrzymał każdy uczestnik wyjazdu. Po około godzinie zaczęliśmy powoli szukać swoich wagonów, co nie było łatwą sprawą, ponieważ w całym składzie znajdowało się 15 wagonów. My po znalezieniu swojego wagonu od razu zostaliśmy poproszeni o wymianę vlepek. Nieubłagalnie zbliżała się godzina odjazdu, więc Węgrzy zaczęli przygotowywać się do odpalenia piro. Jak mogliście zobaczyć na filmikach, było tego mnóstwo! Niedługo po starcie z dworca miała miejsce śmieszna sytuacja. Pociąg zatrzymał się obok zdezelowanego wozu którego mieszkańcami okazali się cyganie. Oczywiście poleciało w nich kilka petard i butelek. Węgrzy oczywiście nie omieszkali pozdrowić ich „ulubieńców” okrzykiem: „Cyganok, Cyganok”. W trakcie dalszej podróży Węgrzy częstowali nas tamtejszym trunkiem który nazywa się Pálinka . Na każdej stacji na której zatrzymywaliśmy się dosiadali się kolejni uczestnicy wyprawy, odpalana była także pirotechnika.

Po kontroli granicznej na stacji Békéscsaba, postanowiliśmy się przejść do wagonu restauracyjnego. Niespodzianką jest to, że nasi Bratankowie też potrafią się dobrze bawić przy muzyce disco polo 😉 Obok pieśni sławiących Węgry, nie zabrakło wrzutów na Rumunów, a także skandowali „Polska, Polska!”. Było to bardzo przyjemne uczucie, widząc tak zajebiste nastawienie tych ludzi. Podróż przez Rumunię bardzo się dłużyła ponieważ, cały czas za oknem ciągnęły się pola kukurydzy. Oczywiście w trakcie jazdy nie mogło zabraknąć „pozdrawiających” nas Rumunów i cyganów, których my także odpowiednio pozdrawialiśmy. Bukareszt przywitaliśmy w asyście wielu petard hukowych.

Podczas pierwszej kontroli policyjnej w Bukareszcie po wyjściu z pociągu, wielu żandarmów rumuńskich wykazało się nadgorliwością i nie pozwalało wnieść flag z napisami, moją polską flagę także zabrali. Na szczęście kilka chwil później odzyskaliśmy je wszystkie. Po kontroli udaliśmy się do specjalnie podstawionych autobusów. Jako, że pogoda w Bukareszcie była iście upalna, stanie w zamkniętym autobusie nie należało do komfortowych. Kiedy wszyscy fani z pociągu weszli do autobusów, mogliśmy zacząć przejazd konwojem przez miasta Bukaresztu. Jest to bardzo brzydkie miasto, więc nie polecam tam wypraw. Podróż autobusami do fanzony która była umiejscowiona koło stadionu trwała około pół godziny. Była tam okazja do uzupełnienia płynów, jednak niestety tylko bezalkoholowych. Wiele osób robiło sobie pamiątkowe zdjęcia, grało w piłkę lub rozmawiało o szansach Węgrów w tym meczu. W ciągu godzinie zaczęło się mozolne wpuszczanie na stadion. Mimo sporej ilości ludzi całkiem sprawnie to szło.

Po wejściu na stadion każdy z nas dostał małą flagę Węgier która miała zostać użyta w trakcie hymnu. Zaraz po zajęciu miejsc na trybunach zaczęły się pozdrowienia słowne z Rumunami. Widać, że obie strony były bardzo zmotywowane by jak najlepiej się pokazać. My zajęliśmy miejsca na górnym sektorze, więc mieliśmy dobry widok na przebieg awantur. Po walkach na koronie stadionu, sytuacja się uspokoiła na chwilę po wkroczeniu na nasz sektor żandarmów. Mieliśmy także dobry widok na to co się dzieje na dolnych sektorach. Muszę przyznać, że robiło to wrażenie. Rumuni w zasadzie bez zorganizowanego dopingu, jednak kiedy zdobyli bramkę tumult stworzony przez nich był całkiem konkretny. Madziarzy jednak nie odpuszczali i kiedy zdobyli wyrównującą bramkę zapanowała ekstaza w naszym sektorze. Mnie osobiście najbardziej się podobała piosenka „ledaralunk minden, roman csecsemot!” która opowiada o wsadzaniu ich sąsiadów do maszynki mięsnej  Do ostatnich minut trwała zacięta walka zarówno na trybunach jak i na boisku. Gdy Węgrzy strzelili bramkę, bardzo dużo Rumunów zaczęło opuszczać swoje sektory. Cóż, jaki kraj tacy kibice. Po końcowym gwizdku kibice podziękowali piłkarzom za walkę, a także skandowali nazwisko tymczasowego trenera.

Na wyjście ze stadionu czekaliśmy około 40 minut, więc nie było źle, choć każdy był już mocno zmęczony wyjazdem i upałem. Gdy w końcu dotarliśmy do naszego pociągu, wiele osób poszło spać, jednak ja wykorzystałem czas na zacieśnianie przyjaźni między naszymi narodami. W wagonie restauracyjnym dalej trwał dobry melanż, nawet znalazła się tam polska wódka. W trakcie podróży przez Rumunię musieliśmy odbyć przymusowy postój z powodu braku trakcji, którą ukradli cyganie.. Zdziwił mnie także jeden rumuński policjant który zaczął mi opowiadać o tym, że grając u bukmacherów obstawia polską ligę. Ogólnie policja zarówno węgierska jak i rumuńska były bardzo uprzejme w stosunku do kibiców, nie robili żadnych problemów w zasadzie. W trakcie przejazdu przez Rumunię nie można nie odnieść wrażenia, że ten kraj jest po prostu pusty. Także odebrałem wiele gratulacji z okazji zwycięstwa nad Niemcami.

Po kilku godzinach dotarliśmy w końcu do węgierskiej granicy. Bardzo sympatycznym akcentem byli ludzie, którzy nas pozdrawiali, machali i cieszyli się razem z nami. W Polsce chyba jednak nie byłoby to możliwe, znając nastawienie do kibiców.. Także według mnie zorganizowanie w Polsce takiego pociągu nie byłoby możliwe, znając nasz temperament po wypitym alkoholu.

O godzinie 14 w końcu dojechaliśmy do stolicy Węgier, na dworzec Keleti. Tam także zostało odpalone sporo pirotechniki, a także hymn ziemi Szeklerskiej, który został odegrany na trąbce, którą posiadał jeden z kibiców.

Podsumowując, wyjazd naprawdę bardzo dobry, wielu Węgrów podchodziło do nas i dziękowało za wsparcie, paru także przychodziło i śpiewało z nami „Polak Węgier, dwa bratanki”. Każdemu polecam taką przygodę!
Wielkie słowa uznania dla grupy Carpathian Brigade ’09 za zorganizowanie tego pociągu, a także naszym Braciom z Węgier za wszelką pomoc udzieloną w trakcie wyjazdu!”

Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki!
Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát!

Autor: Błażej z KS Piaseczno

źródło: StadionowiOprawcy.net

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments