Po raz pierwszy w ciągu wieloletniej historii naszego serwisu przeprowadziliśmy wywiad z koszykarską ekipą. Tuż przed końcem 2021 roku zachęcamy do przeczytania ciekawego wywiadu z kibicem Anwilu, który wspomniał między innymi o początkach ruchu kibicowskiego na koszykówce we Włocławku oraz o zgodzie na linii Nobiles – ŁKS w latach 90-tych. Życzymy miłej lektury.
SO: Cześć. Pierwszy raz w historii SO na rozmowę zgodziła się ekipa działająca na koszykarskiej scenie. Na wstępie opiszesz, kiedy miały miejsce początki ruchu kibicowskiego na Anwilu?
Kibic Anwilu: Siema! Pierwsze pytanie i niestety… nie da się odpowiedzieć krótko zwięźle i na temat. Ta historia jest dość zagmatwana. Zaczyna się od tego, że w 1990 roku Włocławskie Towarzystwo Koszykówki przejmuje Włocłavię i powstaje nasz klub. Wtedy już był doping na koszykówce i prowadzili go lokalni skinheadzi. Nawiasem mówiąc, przestali się udzielać, gdy Nobiles (w latach 90 występowaliśmy pod taką nazwą) zakontraktował pierwszego murzyna. W latach 90 mocno na koszu udzielali się też kibice piłkarscy – mowa oczywiście o lokalnym fan clubie ŁKS-u. Potem to wszystko upadło, zmieniła się nazwa, hala itd. Na przełomie tysiąclecia była kibicowska plaża. Nie było komu tego pociągnąć. W sezonie 2002/2003 zaczęła tworzyć się grupa, która od nas sektora przyjęła nazwę H1. I ten sezon można uznać za początki „nowożytnego” dopingu w Hali Mistrzów.
SO: Jesteście ekipą, która aktywnie działa między innymi pod względem ultras. Jak nazywa się grupa? W paru słowach przedstawisz jej historię?
Kibic Anwilu: Historycznie wygląda to tak, że pierwsza grupa ultras formalnie została zawiązana w 2006 roku przy tworzeniu stowarzyszenia – dłuższa nazwa to H1 Ultras’06. Często to było źle definiowane. Za członka H1 uchodził zarówno ultras z setką wyjazdów na koncie i solidnie działający, jak i pierwszy lepszy pijaczyna, który po prostu przyszedł i stał w H1. Zaraz była przyklejona łatka i uchodził za „osobę z H1”. Grupa ultras mogła się wyróźnić gadżetami ze słowem ultras, ale i tak w opinii hali wszyscy byli raczej wrzucani do jednego worka. Koniec grupy nastąpił w 2017 roku, ale… o tym może później, bo takie pytanie jeszcze z pewnością padnie. W tym czasie powstało spokojnie kilkadziesiąt opraw. Większe, mniejsze, bardziej lub mniej staranne, ale ogólnie najprężniej działająca ekipa na koszu.
Obecnie działamy po prostu jako Ultras Anwil, bo sytuacja w tamtym czasie była… ujmijmy to nieco niestabilna. Nie chcieliśmy tworzyć grupy, nazwy, logówki, bo musiał minąć czas, żeby taka pewna grupa do działania się wyklarowała.
SO: Śledzicie poczynania innych koszykarskich ekip? Jak oceniacie krajową scenę?
Kibic Anwilu: Niestety z roku na rok coraz gorzej. Kiedyś było nieco goręcej i opraw też było więcej. Derby AZS-u Koszalin z Czarnymi Słupsk zawsze były ciekawe. AZS w młynie zbierał się w spokojnie ponad 100 osób. Nie tak dawno AZSiacy bili się też z SKS-em Starogard na trybunach. Turów Zgorzelec z Zastalem Zielona Góra coś tam się kroili. Nawet piknikowcy z Prokomu Gdynia czy Sportino Inowrocław jak przyjeżdżali do nas, to próbowali wbijać jakieś szpilki i zaczepiali hasełkami na transparentach. Polpak Świecie mocno się na nas mobilizował, były dmuchane lalki w barwach Anwilu. Pruszków też ciekawie sobie poczynał, mieli jakieś zdobycze. Astoria Bydgoszcz też kiedyś była bardziej kumata. Pojechaliśmy kiedyś do nich za czasów zgody wspierać Stal Ostrów, to nieźle obłowiliśmy się szalików. Noteć Inowrocław w najniższej klasie rozgrywkowej też solidnie się prezentowała. Obecnie to wszystko przypomina niestety raczej plankton. Jesteśmy my i Stal Ostrów z tych stricte koszykarskich. Zastal Zielona Góra robi jakieś oprawy, była między nami 2 sezony temu pewna sytuacja. Przyjechali z prześmiewczym transparentem o wiadrach z Castoramy (janusze we Włocławku poszli masowo po darmówki, jak otworzyli sklep).
Próbowaliśmy się do nich dostać na meczu, potem próbowaliśmy po meczu, chłopak od nas wleciał w ich młynowego czy tam bębnowego, powinięto dwie osoby od nas, ale finalnie chłopaków puszczono, bo Zastal nie chciał nic zgłaszać. Także na plus dla nich. Ogólnie to jednak szału nie ma.
SO: Kiedykolwiek odpaliliście pirotechnikę na hali? Jakie kary grożą na koszykówce za tego typu zdarzenia?
Kibic Anwilu: Wielokrotnie. Ostatni raz w 2013 roku. Myślę, że w latach 2006-2013 odpaliliśmy spokojnie kilkanaście razy. Ostatnie dwa przypadki wiązały się jednak z karami po 15 000 zł i zakazami stadionowymi. Klub wtedy postawił sprawę tak, że sami mamy to zapłacić. Jedną z tych dużych kar jeszcze jakoś ugadaliśmy, z drugą było zbieranie na szybko kasy i wydawanie gadżetów. Na tamten czas to był nasz roczny budżet na oprawy, więc łatwo było przeliczyć, co się bardziej opłaca.
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że teraz hale są coraz bardziej nowoczesne, nie ma już prawie kurników. Odpalimy, włączą się zraszacze i się nie wypłacimy. Pirotechnikę zostawiliśmy na przemarsze.
SO: Z jakimiś ekipami jesteście zaprzyjaźnieni? Jakich ekipy nie darzycie sympatią?
Kibic Anwilu: Nie posiadamy żadnych zgód. Mamy dobre relacje z Iskrą Kielce (piłka ręczna), bywaliśmy u siebie na meczach czy grillach. Były też dobre kontakty z AZS-em Koszalin, ale to się jakoś rozmyło, od kiedy ich klub padł. Historycznie mieliśmy zgodę z Notecią Inowrocław i Stalą Ostrów. W tym drugim przypadku relacje się nieco zaostrzyły.
Stal Ostrów Wielkopolski – Anwil Włocławek 15.01.2014
A kogo nie darzymy sympatią… właściwie to losuj dowolny klub i jest 90% prawdopodobieństwa, że my nie trawimy ich, a oni nas. Czarni Słupsk, Śląsk Wrocław, Turów Zgorzelec, lokalne Pierniki Toruń czy Astoria Bydgoszcz… lista jest długa.
Anwil Włocławek – Czarni Słupsk (2017)
SO: Nie od dziś wiadomo, że we Włocławku aktywnie działa fan club ŁKS-u. Jak wyglądają relacje pomiędzy Anwilowcami a fanatykami Łódzkiego Klubu Sportowego?
Kibic Anwilu: Historycznie to mieliśmy nawet zgodę. To nie żart! 6 października 1993 r. na meczu Jagiellonka Nieszawa – ŁKS została przybita sztama ŁKS-u z Nobilesem. Opowiadał mi o tym Galernik i parę starszych osób z ŁKS, którzy przyjeżdżali w tamtym czasie na koszykówkę do Włocławka. Mała flaga Nobilesu była regularnie wieszana na Galerze. Są też oldschoolowe zdjęcia, jak Nobilesiacy w kominiarkach aktywnie uczestniczą w awanturach.
W czasach jak to już nazwałem „nowożytnych”, historia jest bardzo mętna. FC ŁKS-u wspomagał nas na kilku topowych meczach, m.in. w 2006 roku ze Śląskiem Wrocław, gdy przyszli konkretną ekipą. My byliśmy z Włocłavią np. na wyjeździe do Torunia na Elanę w 2013 roku. Ogólnie był taki schemat, że jak mieli jakiś topowy mecz, to się pojawialiśmy, w drugą stronę też to działało.
Chociaż my na piłce bywaliśmy częściej niż oni na koszu. Relacje były ok, aż do momentu, gdy nadszedł „czarny wrzesień 2017”. Do tamtego czasu na Anwilu wyglądało to tak, że Anwil jest na pierwszym miejscu, a kto co robi poza Anwilem to jego rzecz.
Większość jak już się decydowała pojeździć na piłkę to oczywiście na Włocłavię, ŁKS czy Zawiszę. Były jednak wyjątki… I wypłynęło na światło dzienne zdjęcie paru osób z Anwilu, które pojechały na Legię, w tym jedna bardzo ważna osoba. ŁKS był zakorzeniony mocno w koszykówkę w latach 90 i taka sytuacja dla lokalnego fanclubu była oczywiście nie do przyjęcia. Są osoby, które od 30 lat kibicują we włocławskim sporcie zarówno koszykówce, jak i piłce. To się zawsze mieszało.
My staraliśmy się koszykówkę od piłki oddzielać, ale w rzeczywistości to nie zawsze jest możliwe. Straciliśmy wtedy flagę, która nie miała nawet debiutu – SEMPER FIDELIS H1. Żeby było ciekawiej, flagę straciła osoba będąca w tamtym czasie jednym z młynowych na Anwilu oraz bębnowym na Włocłavii.
To tak w kontekście oddzielenia koszykówki od piłki. Paradoksalnie uważam, że ta sytuacja dobrze nam zrobiła. Czas pokazał, kto jest kim. Raptem garstka nas się zebrała na spotkanie i powiedzieliśmy sobie, że co by nie było, to zostajemy. Ale nastąpiła też masowa dezercja. Sporo osób w trybie natychmiastowym usuwało anwilowe zdjęcia z portali społecznościowych, bo narobili w galoty. Inni wiadomo, nie mieli już drogi powrotu na sektor. Jeszcze inni odeszli z innych, wewnętrznych powodów.
I tym oto sposobem nastąpił dzień spotkania z Włocłavią. Jakby Ci to zobrazować… mogliśmy się poczuć trochę jak w filmie. Mamy we Włocławku takie centrum – jest to Plac Wolności. I poszliśmy na to spotkanie w 5, Włocłavia też przyszła w 5. Dookoła jeździły po placu chyba z 4 suki i 3 radiowozy. Nie wiem, skąd wiedzieli, spotkanie było dograne na jeden telefon, ale lokalni mundurowi oszaleli wtedy. A my… się dogadaliśmy. Zostały wyjaśnione pewne kwestie, życie potoczyło się dalszym torem, odbudowaliśmy się. Zaczęliśmy w kilkunastu, a w kolejnym roku pomógł sukces, bo zdobyliśmy Mistrzostwo Polski i młyn zaczął pękać w szwach.
Z piłką jest tak, że jeżeli ktoś chce, coś robić poza koszykówką to wie, że jest tylko jedna droga i prowadzi na Alei Unii 2 w Łodzi. Tylko że wtedy to już jako FC Włocławek. To takie jakby pozakoszykarskie życie, bo nie zależy nam, żeby je łączyć. Jak komuś koszykówka nie wystarcza, to może sobie pojeździć. Środowisko koszykarskie nie do końca to rozumie i co tu dużo mówić to są dwa inne świata. Na wyjeździe na kosza nie musisz się zastanawiać czy ktoś akurat stoi i czeka na Ciebie na trasie. I lepiej niech tak zostanie, bo za dużo przypadkowych ludzi mogłoby ucierpieć, a przecież nie o to w tym chodzi.
Jako ciekawostki liczbowe zza kulis to podam, że najwięcej na Włocłavii byliśmy w 60 osób na derbach z Liderem, a na wyjazdowym w 40 w Ciechocinku. Na ŁKS najwięcej osób z Anwilu pojechało na wyjazdowy mecz z Lechią Gdańsk – 15. Tylko tak jak mówię – kto jedzie, to jedzie jako FC Włocławek.
Lechia Gdańsk – ŁKS Łódź 23.11.2019 | Fot. Pilot08
SO: Anwilowcy mogą pochwalić się fan clubami?
Kibic Anwilu: Kowal to bardzo solidna ekipa z własną, Anwilową flagą. Chłopaki robią kawał dobrej roboty. Prowadzą doping na swoim lokalnym klubie – Kujawiaku Kowal, jeżdżą na Anwil, jeżdżą na Włocłavię, jeżdżą na ŁKS – wszędzie ich pełno. Rekordowo na Anwilu pojawili się w 60 osób na meczu ze Śląskiem w 2019 roku.
Swojego czasu Śmiłowice można było uznać za fan club – flaga z legendą klubu Igorem Griszczukiem powstała z ich inicjatywy. Ale aktywna została jedna osoba. Na Anwil przyjeżdżają wszystkie okoliczne miasteczka, bez tytułowania tego fan clubami – Brześć Kujawski, Izbica Kujawska itd. Koło przyjeżdża też dobrymi liczbami. Ogólnie jest nas sporo wszędzie. Jak ruszamy w Polskę, to oprócz włocławskich aut można długo wyliczać – fura Kowal, fura Izbica, Fura Koło, fura Poznań, fura Gdańsk, fura Łódź. Ludzie powybywali, ale nie zapomnieli.
SO: Która Wasza flaga jest najstarsza? W którym roku zadebiutowała?
Kibic Anwilu: Najstarsza i pierwsza nasza szyta flaga to czarna Włocławek – Kujawiacy z krwi i kości witają w rzeczywistości. Jej data powstania to 2006 rok.
SO: Kiedykolwiek udało się Wam zdobyć flagę wrogiej ekipy? Ponieśliście kiedyś jakąś stratę?
Kibic Anwilu: Mieliśmy kilka zdobyczy na koszu. Pierniki z Torunia kiedyś po meczu z nami wstawiali jakieś foty z autokaru z niby „skrojonymi” szalikami Anwilu. Na reakcję nie trzeba było długo czekać, pierwsza okazja – wycieczka do Torunia i powrót z flagą.
Wpadła nam też kiedyś w ręce flaga Trefla Sopot. Byliśmy też w posiadaniu flagi Turowa Zgorzelec, zdobytej na turnieju kibicowskim, ale zagonili na psy. Jeżeli chodzi o straty, to wyżej już opisałem jedną. Druga to utrata flagi H1 ON TOUR na rzecz piłkarskich Czarnych Słupsk. Nie będę tu ukrywał, że byliśmy mocno wkurwieni. Dwa razy się z nimi biliśmy wcześniej, były awantury pod halą zakończone wjazdami psów i nie czuliśmy się przegrani. Ekipa piłkarska, ale normalnie w zasięgu. Po tej akcji rozkminialiśmy fora, na forum Gryfa wyczytaliśmy, że na ochronie stali wtedy piłkarscy Czarni i że to było ukartowane. Ile w tym prawdy nie wiemy do dziś. Przestrzeliliśmy im potem grafy tuż przed naszym kolejnym przyjazdem i dążyliśmy do konfrontacji.
Ciekawe jest to, że oni się odcinają od Czarnych Słupsk na koszu, nazywali klub ENERGA, a nie Czarni, a jakoś dziwnym trafem jak my byliśmy to zawsze byli. W 2007 nawet wisiała flaga Lechii i oprócz nich była też Bytovia Bytów. Ale gdzie oni na ENERGE przecież nigdy. Nie widzieliśmy się parę lat, bo Czarni spadli z ekstraklasy. Wrócili w tym sezonie i zobaczymy się w lutym. Tzn. mam nadzieję, że się zobaczymy.
SO: Dość często prezentujecie oprawy zarówno na meczach domowych, jak i wyjazdowych. Która dotychczasowa prezentacja wymagała najwięcej pracy?
Kibic Anwilu: Ciężko powiedzieć. Każdą kończymy dzień przed meczem, jeszcze kurwa nie było nigdy inaczej. Ile byśmy sobie zapasu czasowego nie dali i ile byśmy wcześniej nie zaczęli, to zawsze kończymy na ostatnią chwilę. Wszystkie w play-offach był trudne. Mieliśmy dosłownie po 2 dni przerwy między meczami, a graliśmy finały i chcieliśmy cały czas coś prezentować. Siedzieliśmy do późnych godzin bez przerwy, właściwie cały miesiąc wtedy mieszkaliśmy na hali.
Stolica Koszykówki to taka oprawa, do której mam duży sentyment.
Anwil Włocławek – Polski Cukier Toruń 12.06.2019
El Profesor też był czymś fajnym, żadna inna oprawa nie wprawiła reszty hali w takie osłupienie. Weszliśmy wtedy prezentować oprawę w przebraniach z Domu z Papieru, z głośników leciało Bella Ciao, wjechała sektorówka z naszym trenerem jako El Profeserem. Było grubo. To było po drugim z rzędu mistrzostwie, a trzecim w historii. Chłop zasłużył.
Anwil Włocławek – Polpharma Starogard Gdański 29.09.2019
SO: Skąd czerpiecie środki na sfinansowanie opraw?
Kibic Anwilu: Ze zbiórek do puszki i z gadżetów. Kiedyś mieliśmy też składki, ale za każdym razem pomysł upadał po paru miesiącach, bo niektórzy płacili, a niektórzy nie. Ostatnio założyliśmy też na początku sezonu zrzutkę i odzew przeszedł nasze oczekiwania. Średnio ze zbiórki na całą halę jest 1000-2000 zł w zależności od rangi meczu i frekwencji. Na internetowej zrzutce zebraliśmy natomiast 10 000 zł.
SO: Jak na Wasze działania pod względem ultras zapatrują się kibice z innych trybun? Współpracują, czy interesuje ich tylko mecz?
Kibic Anwilu: Coraz lepiej. Cały czas wprowadzamy solidną edukację. Kiedyś był taki podział na H1 i resztę hali. Zatarcie tego podziału było jednym z celów, jakie postawiliśmy sobie przy odbudowywaniu ruchu kibicowskiego po „czarnym wrześniu”. Wszyscy to Kibice Anwilu i chcemy, żeby wszyscy czuli się częścią widowiska, utożsamiali z barwami i byli zaangażowani w prezentowanie opraw. Kiedyś im się nie chciało nawet kartonika do góry podnieść czy flagą pomachać. Teraz jest dużo lepiej. Przed oprawami wydajemy komunikaty – zarówno w Internecie, jak i w formie papierowej na krzesełkach. Wiedzą co mają zrobić i jak się zachować. Wydaje mi się też, że mocno stoją za młynem w przeciwieństwie do starych czasów. Kiedyś co chwilę padały określenia chamstwo, buractwo itp. Teraz nawet jak lecimy „jazda z kurwami”, to nie ma nic, bo rozumieją, że mecz to nie teatr i ktoś nam zalazł za skórę. Tak samo, jak robimy przemarsz, idziemy w kominach, palimy piro, a oni nagrywają to telefonami i się cieszą. Fajna zmiana. Rozumieją, że to po prostu element choreografii, przedmeczowej mobilizacji, wprowadzenia miasta w stan święta z powodu meczu, a nie żaden wybryk chuligański.
Anwil Włocławek – Twarde Pierniki Toruń 17.01.2015
SO: Hala sportowo-widowiskowa we Włocławku została oddana do użytku w 2001 roku. Czy Waszym zdaniem Hala Mistrzów ułatwia, czy utrudnia prezentowanie choreografii?
Kibic Anwilu: Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Trybunę dzielą barierki i sporo schodów. Nie jest to też taka wielka trybuna jak na piłce, napisu z kartoników raczej tam nie ułożysz. I trzeba trzymać się rzeczy symetrycznych. Wyciskamy z niej, co się da.
SO: Wcześniej zapytałem, jak oceniacie krajową scenę kibicowską. Pójdźmy o krok dalej. Obserwujcie, interesujecie się zagraniczną sceną?
Kibic Anwilu: Interesujemy się. Z racji gry w europejskich pucharach mieliśmy też okazję tu czy tam się przeciąć. Na koszykówce atmosfera z Grecji jest często stawiana za wzór. Byliśmy na wyjeździe w Atenach na meczu z AEK Ateny i wcale nie byliśmy gorsi od nich. Tylko że dla nich to pewnie nie był żaden mecz do mobilizacji. Ogólnie to jest tam bardzo fajne, że kibice chodzą na wszystkie sekcje. Na koszu właściwie młynem jest cała hala. Dzicz i szaleństwo.
Anwil Włocławek – AEK Ateny 04.12.2019
SO: Na przestrzeni lat, który derbowy pojedynek wspominacie najlepiej?
Kibic Anwilu: Zdecydowanie ten z 2019 roku, gdy wyjechaliśmy z Torunia z Mistrzostwem Polski. 7 mecz finałów i rekord wyjazdowy – 2500 kibiców Anwilu w Toruniu. Coś pięknego. Był taki ścisk, że rozwijanie transparentu „Mistrzem Polski jest Anwil” trwało chyba z 5 minut. Nie mogliśmy się tam przedrzeć, byliśmy wściekli. Potem okazało się, że wyszło fajnie, bo to jeszcze dodatkowo podkręcało dramaturgię i oczekiwanie z perspektywy innych sektorów.
Polski Cukier Toruń – Anwil Włocławek 14.06.2019
SO: Jak układają się Wasze relacje z klubem?
Kibic Anwilu: Dobrze. Zawsze mamy spotkania przedsezonowe i ustalenia. Czasem klub sypnie jakiś autokar czy bilety, czasem coś nabroimy. Generalnie jednak bardzo dobrze się dogadujemy i cenimy sobie współpracę z klubem. Szanują nas i to, co robimy, a my szanujemy ich. Żeby był sukces w pełnym wymiarze, musisz mieć solidny zarząd, walecznych zawodników i wiernych kibiców. Jeśli czegoś z tej trójki brakuje, to nie ma dużego sukcesu.
SO: Ochrona, na której hali jest najbardziej nadgorliwa? Na filmiku znalezionym w sieci sprzed niespełna sześciu lat z meczu w Słupsku widać moment, gdy ochroniarki powijają jednego Anwilowca. Jesteś w stanie opisać tę sytuację?
Kibic Anwilu: To jest właśnie sytuacja po stracie flagi w Słupsku. Flaga zwisała z tego balkoniku. Ktoś ją podwinął i zrobiło się zamieszanie. Nie było jak tam wejść, część chciała wybiegać, na drodze stanęła ochrona. W Zielonej Górze też z tą ochroną jest nie za ciekawie, bo chyba 3 razy tam wychodziliśmy w trakcie meczu lub mieliśmy problem z wejściem. W Toruniu są tragiczni, dlatego nie prezentujemy tam opraw. Ochroniarz kiedyś stwierdził, że możemy wnieść mało flag na kijach, ale nie dużo. I teraz pytanie ile to mało, a ile dużo. Gadaj z takim dzbanem. Zawsze przy naszym wejściu jest solidny kordon ochroniarzy i psiarni. W paru miejscach tę ochronę dało się przestawić, buty dostali m.in. kiedyś w Koszalinie.
Stal Ostrów Wielkopolski – Anwil Włocławek 21.12.2019
SO: Jakie ceny biletów obowiązują na mecze Waszej drużyny?
Kibic Anwilu: Od 23 do 45 zł. Na play-offy pewnie będą dwa razy droższe. A jeśli zagramy w finale to 3 razy droższe.
SO: Co roku jesteście obecni na Marszu Niepodległości w Warszawie. Bierzecie aktywny udział w innych patriotycznych wydarzeniach? Działacie narodowo bądź charytatywnie we własnym gronie?
Kibic Anwilu: Dokładnie. Jesteśmy obecni na każdym Marszu Niepodległości od 2010 roku. Nie będę ukrywał, że jak jeździliśmy na te pierwsze, to jako ekipa z kosza chcieliśmy się pokazać. Pobiegać trochę tu i ówdzie, a potem obejrzeć swoje zamaskowane twarze w wiadomościach.
Marsz Niepodległości 2015
Działaliśmy też przy okazji innych świąt. Charytatywnie to było dużo różnego rodzaju zbiórek dla chorych. Była pomoc dla szpitali czy domów dziecka. Było zabieranie dzieciaków z domu dziecka na mecz. Wielokrotnie zaopatrywaliśmy schronisko dla zwierząt w niezbędne zasoby. Dużo tego było, bardzo dużo. I na pewno będą kolejne.
SO: Pod koniec listopada bieżącego roku koszykarska reprezentacja Polski zmierzyła się w Lublinie z Niemcami. Wówczas doping rozkręciliście wspólnie z kibicami Stali Ostrów Wielkopolski. Przy okazji każdego spotkania kadry narodowej na trybunach panuje fanatyczna atmosfera?
Kibic Anwilu: Jeżeli chodzi o kontakt z PZKosz, to uważam, że nie jest źle. Chcą, żebyśmy przyjeżdżali na mecze kadry i robili doping. Zachęcał również do tego trener kadry (były trener Anwilu) – Igor Milicić. Problemem jest natomiast wybór miast do meczów kadry. Tu w grę już wchodzi niestety polityka. W Lublinie boomu na koszykówkę to raczej nie ma. Dużo lepiej byłoby zorganizować mecze kadry właśnie we Włocławku czy Ostrowie.
SO: Plany, cele na 2022 rok?
Kibic Anwilu: Robić swoje, działać, jeździć, zdobyć Mistrzostwo Polski. Na pewno, jeżeli wysoko zajdziemy w play-offach, to będziemy chcieli wykorzystać ten potencjał pod oprawy. Hala zawsze wypełnia się w 100% i wzorowo podnosi elementy opraw. Na meczach ligowych w sezonie zasadniczym, gdy jest wypełniona w 70-80% nie da się osiągnąć takiego efektu, chociaż oczywiście też działamy. Fajnie byłoby też wrócić do Europejskich Pucharów i trafić na jakieś ciekawe ekipy.
SO: Wielkie dzięki za wywiad, życzymy Wam jako ekipie wytrwałości!
Kibic Anwilu: To my dziękujemy za zaproszenie! Mamy nadzieję, że wszystkim czytało się z przyjemnością i nie taka nudna i piknikowa ta koszykówka, jak ją malują.
źródło: stadionowioprawcy.net