Runda jesienna w wykonaniu Rakowa Częstochowa

Poniżej przedstawiamy Wam podsumowanie jesieni w wykonaniu kibiców Rakowa Częstochowa:

Na dzień dobry Puchar Polski. Los jak zwykle dla nas “łaskawy” – Karnin?! Pierwsza myśl sporej części wyjazdowiczów, co to? gdzie to? Jak już człowiek zapoznał się z mapą, tak bardzo nosem nie kręcił. Lecimy w pełni zmotoryzowani busiki oraz fury w 85 osób, generalnie folklor. Przy okazji meczu zdobywamy piłkę meczową o którą została wykręcona spora afera. Po meczu w Zielonce lekko zakrapiamy zwycięstwo Naszych “graczy”.

Szybko nadeszła kolejna runda PP, los tym razem skojarzył nas ze świeżo upieczonym pierwszoligowcem z Suwałk. Nieszczególnie. Na meczu sielanka, w młynku pod 2 paczki, gości dojechało 10 osób. Dostajemy na boisku i to by było tyle z naszych podbojów pucharowych.

Czas na ligę, na początek wypadł nam piątkowy termin w Rybniku. Do Rybnika docieramy w 234 osoby (184 Raków + 50 Chemik). Podróżujemy w 2 grupach, autokary osobno, samochody osobno. Niestety na mecz nie wchodzimy. Pod stadionem dochodzi do bezsprzecznej prowokacji psów, sporo osób od nas jest mocno obitych (wycięta śledziona, rozbite głowy) plus kilka osób zatrzymanych. Podziękowania dla ROWu za pomoc tego dnia oraz dla ekip, które również chciały pomóc. Szacunek!

Po niefortunnym wyjeździe na ROW, wróciliśmy na Limanowskiego. W ten dzień do Częstochowy zajechała liczna grupa przyjezdnych ze Stalowej Woli w sektorze gości było ok 320 osób. My ze swojej strony zbieramy się w 350 osób, z przeciętnym dopingiem. Na płocie transy odnośnie wydarzeń z Rybnika. W końcówce meczu oprawa, która nie została pokazana tydzień wcześniej z wiadomych względów.

Po Stalówce wypadł nam wypad do Wałbrzycha, który nie koniecznie już mobilizuje jak wcześniej częste spotkania obu ekip zrobiły swoje. Mimo wszystko w kierunku miasta “biedaszybów” ruszyły 2 pełne autokary. Doping z naszej strony z przestojami, aczkolwiek dość głośny. Nasza liczba tego dnia to 103 osoby. Gospodarzy w młynku w porywach do setki. Powrót sprawny.

Kolejny rywal na Limance to Wisła Puławy, Ci zapowiadali swoje przybycie licznie, a przybyli nie licznie… w 5 osób z czego trójka z nich zasiadła w sektorze gości. Nas tego dnia półtorej setki na łuku.

Trzy dni przerwy i Fanatycy Rakowa w środku tygodnia ruszyli do pobliskiego Kluczborka, cała wycieczka jechała sobie w mocno rozciągniętej kolumnie samochodowej. Nasza liczba ostateczna tego dnia to 170 osób + 14 Chemik. Obwieszamy się flagami i nie najgorzej dopingujemy. Gospodarzy tym razem około 3 dyszek

Następnie przyszedł czas na klasyk drugiej ligi.. Jednak mobilizacja już nie ta i mecz Zagłębiem nie wywołał takiego poruszenia wśród Fanów Rakowa jak te w latach poprzednich. Goście przybyli do Częstochowy w około 300 osób szczelnie wypełniając klatkę. Z dopingiem ruszają pod koniec pierwszej połowy kiedy to ostatnie osoby od nich meldują się w swoim sektorze. Z naszej strony młyn w porywach do 350 osób, w drugiej połowie tradycyjnie już (tylko czemu?) szczuplejszy o kilkadziesiąt głów. Doping na dobrym poziomie z kilkoma naprawdę fajnymi momentami.

Nadszedł czas na najdalszy wypad rundy. Na wyjazd do Kołobrzegu wiele osób czekało od momentu ogłoszenia terminarza. Nie często mamy okazję podróżować za Rakowem nad morze dlatego od początku było widać spore zainteresowanie. Ponieważ termin i pogoda jeszcze mocno wakacyjne decydujemy, że do Kołobrzegu jedziemy każdy na własną rękę, stąd też pierwsze osoby były nad Bałtykiem już na początku tygodnia. W dniu meczu zbiórkę zaplanowaliśmy na plaży w okolicach molo. Jest nas tego dnia 170 osób w tym 15 Chemików.

Po mocnym uderzeniu w Kołobrzegu przyszedł czas na występy domowe. Mecz z Puszczą Niepołomice z pewnością nie należał do tych z gatunku “hit rundy”. Gości, co było do przewidzenia nie stwierdzono a i u nas w młynie bez szału. Za bramką zbieramy się tego dnia w porywach w jakieś 200 głów. Doping tego dnia mocno przeciętny. Plusem na pewno było udane ożywienie pozostałych trybun, co przy bardzo dobrej grze i wysokim zwycięstwie nie powinno jednak zbytnio dziwić.

Kolejna wyjazdowa eskapada przypadła nam w niedzielę a kierunkiem krucjaty tym razem był Mielec. Teren przez nas bardzo dawno nie odwiedzany, toteż i chętnych na ten wyjazd od początku nie brakowało. Trochę nasze zapał ostudziła liczba przyznanych wejściówek i ostatecznie jedziemy w 201 osób transportem autokarowym. Podróż ze sporym wahadłem, a na sektorze gości po dość sprawnym wejściu meldujemy się w komplecie już na początku spotkania. Doping tego dnia na bardzo dobrym poziomie. Jak się chce to się da, wzajemne nakręcanie przyniosło odpowiedni skutek. Gospodarze z dobrym dopingiem przez całe spotkanie, liczba ich młyna ciężka do oszacowania gdyż często włączały się do dopingu przyległe sektory. Nie zabrakło obustronnych bluzgów.

Kolejny nasz rywal przyjechał na Limanowskiego, a była to Legionovia Legionowo. Recz jasna przyjezdnych nie uświadczono, a i nas garstka (ok 100). Dopingujemy na miarę możliwości. Niestety fatalna postawa grajków nie szczególnie tego dnia zachęcała.

Kolejnym punktem na wyjazdowej mapie czerwono-niebieskich fanów było Brzesko. Decydujemy się na transport kołowy. W drogę ruszyły zatem 3 autokary ze 140 osobami na pokładzie w tym 8 Węgrów z zaprzyjaźnionego Videotonu. Tego dnia w zdecydowanej większości ubrani jesteśmy na czarno upamiętniając w ten sposób zmarłego trenera – legendę częstochowskiego Rakowa Zbigniewa Dobosza. Symbolicznie do 70 minuty nie prowadzimy dopingu a na płocie wisi jedynie transparent mówiący o naszym szacunku do zmarłego. Później na płocie lądują 4 nasze flagi i jedna Videotonu oraz rozpoczynamy doping. Akustyka bardzo dobra przez co nasze wokalne popisy mają odpowiedni poziom decybeli. Był też doping na 2 strony. Niespodziewanie kilka osób znalazło się za płotem w okolicach sektorów gospodarzy i stamtąd ciągneli Rakowskie przyśpiewki.

Spotkanie z Błękitnymi należało do tych mniej atrakcyjnych kibicowsko. W młynie melduje się nas ponad setka i prowadzimy nie najgorszy doping. W ciągu meczu wokalnie przypominamy o zmarłym niedawno trenerze Zbigniewie Doboszu oraz o naszym koledze Piotrku Bolkowskim. W tych dniach przypadała kolejna rocznica śmierci “Bolka”. Na płocie ma debiut nowa flaga. Nie wielkich rozmiarów szachownica z napisem Raków tyle że w języku migowym.

Kolejny wyjazd wypadł nam na znajomy teren z Pucharu Polski czyli do Limanowej. Wyjazd do Limanowej od początku nie był traktowany w tej rundzie jako priorytet, dodatkowo nasze zapędy ostudziła liczba przyznanych wejściówek. Pod stadionem meldujemy się w 106 osób (1 Chemik) w całości wykorzystując przyznaną pulę. Droga w obie strony z wahadłem. Na powrocie dostajemy info o możliwym komitecie powitalnym złożonym z turystów z pewnej górnośląskiej ekipy jednak ostatecznie nikogo nie spotykamy. W Częstochowie meldujemy się około 21.

Zaraz po Limanowej kolejny wyjazd, tym razem Pruszków, gdzie w końcu udało się polecieć pociągiem. Z Częstochowy do Pruszkowa wybraliśmy się pociągiem rejsowym w sile 139 głów w tej liczbie było 30 kibiców Chemika za co podziękowania. Pozdrów mijała w wesołej atmosferze, aż do stacji w Piotrkowie Trybunalskim gdzie wjeżdżając na peron widzimy konkretny oddział milicji, Ci niestety wsiedli do każdego wagonu zagradzając nam wyjścia. Niestety klub z Pruszkowa stwierdził że wpuści 100 osób, nas było 139 wiec solidarnie wszyscy zostajemy pod stadionem. W przerwie meczu zawijamy się na dworzec żeby zdążyć na pociąg powrotny.

Po powrocie z Pruszkowa gościmy na Limanowskiego Rozwój Katowice. Mecz bez większej historii. Data rozgrywania meczu sprawiła, że u nas na płocie tego dnia bez flag. Mamy za to sporej wielkości transparent upamiętniający kibiców, śledzących mecze Rakowa z Sektora Niebo. Na boisku do przerwy nieźle po przerwie padaka. Doping natomiast przez cały mecz mocno rwany i z przestojami w ledwie kilkudziesięcioosobowym młynie. Kibiców gości brak.

Tym razem trafiła nam się egzotyka, bowiem w Górze przyjmowali po raz pierwszy oficjalnie przyjezdnych. Dość niespodziewanie na wyjazd do Góry otrzymaliśmy wejściówki na sektor gości. Przed nami nikt nie miał możliwości oficjalnie z trybun oglądać tam meczów wyjazdowych stąd lekkie zaskoczenie, ale na plus. Na ten niedzielny wyjazd wybraliśmy się w 93 osoby, podróżując autokarami. Droga w obie strony ze sporym jednak mało uciążliwym wahadłem. Wejście na sektor sprawne, w komplecie meldujemy się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Sektor to ogrodzony kawałek trawnika z jednym rzędem krzesełek, warunki do dopingowania średnie.

Z końcem rundy, doczekaliśmy się także początku nowej – Mecz z ROWem Rybnik inaugurował wiosenną rundę jednocześnie będąc ostatnim meczem tej jesieni przy Limanowskiego. Ot taka ciekawostka. Po oprawie sprzed tygodnia, można było spodziewać się chęci odegrania przez wiadome służby. Wzmożone kontrole, badanie trzeźwości, trzepanie aut nawet VIPom – tak wyglądała otoczka tego dnia przed i po meczu. Kolejna bohaterska i jakże brawurowa akcja mundurowych nie przyniosła jednak chyba zamierzonego skutku, bo kibole nie jeżdżą nachlani autami, ani też nie wożą w samochodach shotgunow i ch… wie czego tam jeszcze oni szukali. W młynie tym razem sporo mniej ludzi – około trzy setki, dodatkowo młyn uszczuplił się jeszcze po przerwie. Doping tego dnia na przyzwoitym poziomie. Grajki tym razem nie dały rady i mecz zakończył się zasłużonym 0-2. Po meczu jednak dziękujemy im oklaskami za walkę. Gości około 160 osób wraz ze zgodami, nieźle oflagowani również z przyzwoitym dopingiem. Jeszcze tylko jeden jakże ważny akcent – wyjazd do Stalowej Woli i jesień dla kiboli Rakowa będzie zakończona.

Przyszedł czas zakończyć sezon wyjazdowy we wspomnianej Stalowej Woli. Ostatnim ligowym akcentem tej jesieni był wyjazd do Stalowej Woli. Wprawdzie nasza zgoda przeszła do historii jednak dla wielu osób sentyment pozostał więc na samą myśl o tej eskapadzie pojawiały się wspomnienia. Za środek transportu obieramy autokary, część podróżowała też autami. Liczba tym razem wyjątkowo ciężka do oszacowania jednak ostatecznie doliczyliśmy się 190 osób. Sektor oflagowaliśmy szczelnie jednak doping tego dnia pozostawiał wiele do życzenia. Gospodarze z niezłym dopingiem i okazjonalnym “andrzejkowym” transem. My również wokalnie pozdrawiamy pewnego znajomego Andrzeja, który ostatnio mocno sobie na to zasłużył. Po meczu podziękowania dla grajków za jesień. Powrót szybki, sprawny w towarzystwie wahadła.

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments