Superpuchar Polski: Legia Warszawa – Cracovia 09.10.2020

Nieznani Sprawcy przed rozpoczęciem spotkania zaprezentowali oprawę wymierzoną w Dariusza Mioduskiego. Na sektorówce, która zakryła Żyletę, pojawiła się podobizna prezesa stołecznego klubu i napis „Czas Apokalipsy”. Dopełnieniem prezentacji były kolorowe świece dymne i petardy hukowe. Dostało się też nieobecnemu Czesławowi Michniewiczowi. Z trybun skandowano „Chcemy trenera, nie poznańskiego frajera!” Na Żylecie zadebiutowała flaga legijnego FC z Łukowa.

 

Relacja Legii Warszawa:
Za nami drugie podejście do meczu o Superpuchar – udane o tyle, że tym razem mecz się odbył. O walorach sportowych lepiej nie wspominać, ale na trybunach był to mecz, który na pewno zapadnie w pamięci, jak choćby ten z Zagłębiem Lubin z drugiej połowy lat 90., podczas którego w ramach protestu fani z Żylety cisnęli działaczom. Tym razem winnych było mniej – fani z Łazienkowskiej skupili się na wyliczaniu win prezesa i właściciela klubu, Dariusza Mioduskiego.

Mecz z Cracovią pierwotnie miał się odbyć w pierwszej połowie sierpnia z udziałem 25 procent pojemności naszego stadionu i bez udziału kibiców gości (wówczas z powodu pandemii wyjazdy były odgórnie zakazane). Po wyznaczeniu drugiego terminu spotkania fani z Krakowa otrzymali zielone światło na wyjazd. „Pasy” zorganizowały wyjazd autokarowy, cztery dni przed meczem zakończyli zapisy… Tymczasem dzień przed rozegraniem meczu, decyzją prezydenta m.st. Warszawy oraz sanepidu, zakazano fanom z Krakowa zorganizowanego wyjazdu na Ł3, zamykając tym samym sektor gości na naszym stadionie. Legia nie miała wpływu na tę decyzję. Do naszej dyspozycji było z kolei 50 procent pojemności stadionu, ale takiego zainteresowania w piątkowy wieczór nie było. Zajętych zostało ponad 9 tys. miejsc na stadionie (bilety na Żyletę kosztowały 25 złotych), ale ostatecznie na stadion wybrało się ok. 7 tysięcy osób. Nie pierwszy raz pokazaliśmy, że bez względu na ilość, można stworzyć kapitalną atmosferę. A doping momentami naprawdę niósł się niesamowicie.

Przy wejściu na stadion Nieznani Sprawcy prowadzili zbiórkę na oprawy, zaś w przerwie spotkania można było zakupić ultra-cegiełki w postaci legijnych magnesów „Kapitalne miasto”. Przed wyjściem piłkarzy rozpoczęła się prezentacja choreografii przygotowanej przez NS, jak zawsze dopracowanej w najdrobniejszych szczegółach. Najpierw z góry Żylety zjechała malowana sektorówka na szerokość całej naszej trybuny północnej, przedstawiająca motyw nawiązujący do kultowej produkcji filmowej Francisa Forda Coppoli – „Czas apokalipsy”. Na sektorówce znalazły schowane nieco za mgłą oczy i twarz Dariusza Mioduskiego, jak również tytuł „Czas Apokalipsy” (idealnie przeniesiony z oryginalnej okładki) oraz dopisek „Dramat w reżyserii Dariusza Mioduskiego”. Po kilku minutach na dole Żylety zapłonęły kolorowe świece dymne oraz zaczęły się wybuchy petard z naprawdę konkretną mocą. Pirotechniczny pokaz świetnie komponował się z motywem przewodnim prezentacji. Całości dopełniły pierwsze hasła skandowane przez kibiców pod adresem właściciela i prezesa klubu w jednym. Zaczęło się od haseł: „Mioduski, gdzie wielka Legia?!”, „Mioduski, gdzie są puchary?!” oraz „Mioduski, chcemy prezesa!”.

To jednak dopiero początek całej serii okrzyków pod adresem prezesa, które zresztą wybrzmiewały raz po raz przez całą pierwszą połowę spotkania, oczywiście naprzemiennie z dopingiem sławiącym Legię. Pierwszych kilka minut to jednak cała seria skandowanych haseł. Oprócz już wspomnianych, niosło się także: „Mioduski nie znasz się na tym”, „Hej Mioduski, co zrobiłeś? Cztery lata spier…łeś”, „Miej honor – odejdź! Mioduski, miej honor – odejdź!”. Pod adresem piłkarzy, którzy w dużej mierze odpowiadają za słabe wyniki i brak awansu do fazy grupowej europejskich pucharów, skandowano z kolei „Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie”.

Oberwało się również nowemu trenerowi, Czesławowi Michniewiczowi, który akurat tego dnia na stadionie był nieobecny (przebywał na zgrupowaniu kadry U-21). „Chcemy trenera, nie poznańskiego frajera!” – skandowała Żyleta, na której wywieszony został również transparent z motywem znanym już z przed lat kilkunastu, kiedy któryś z niezbyt myślących działaczy sprowadził na Ł3 Kaczorowskiego. Transparent „Chórzysto, nigdy nie będziesz legionistą” z przekreśloną twarzą Michniewicza pojawił się na trybunie, w nawiązaniu oczywiście do pamiętnych wokalnych popisów poznańskich słowików po meczu Pucharu Polski na naszym starym stadionie, których dyrygentem, a dokładniej trenerem był wówczas właśnie Michniewicz. Z kolei pod adresem prezesa wisiał transparent „Mioduski, żądamy nowego prezesa!”.

Oprócz wspomnianych haseł pod adresem prezesa, Żyleta prowadziła normalny doping, który miał ponieść piłkarzy do wygranej i zdobycia trofeum, które po raz ostatni mogliśmy świętować przed dwunastu laty w Ostrowcu Świętokrzyskim. Aby rozruszać pozostałe trybuny, nie brakowało pieśni na dwie strony (m.in. „Warszawa”, „Za nasze miasto”, czy „Legia, Legia” z machaniem szalami). Trzeba przyznać, że na trybunie Deyny kilka razy udało się poderwać wszystkich obecnych (również do zainicjowania śpiewów na dwie strony) i wówczas pokazaliśmy naprawdę moc fanatycznego dopingu. W trakcie meczu przez dobrych kilka minut śpiewaliśmy pieśń, która nie tak dawno debiutowała w naszym repertuarze, a mianowicie „Nasza Legio, będziemy zawsze z Tobą…”. Na murawie działo się niewiele i piłkarzy schodzących do szatni żegnały nieśmiałe jeszcze gwizdy. Trudno powiedzieć, czy na osłodę marnej jakości spotkania, czy też z powodu krótkiego terminu przydatności, na trybunach pojawiły się bezpłatnie całe kartony… lodów.

W drugiej ponownie pojawiło się skandowanie „Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my!”. Do jeszcze większego wysiłku piłkarzy miała skłonić pieśń „Legio, klubie Ty nasz, pokaż k… jak w piłkę grasz”. Niestety, tego dnia obie drużyny grały wybitną padakę i jedynym pocieszeniem podczas żartów na trybunach, była informacja, że w przypadku remisu, oszczędzone nam będzie dodatkowych 30 minut pasjonującego widowiska – losy meczu, w przypadku remisu miały rozstrzygnąć rzuty karne. Kilkanaście minut przed końcem meczu w naszym repertuarze pojawiła się pieśń „Nie poddawaj się, ukochana ma…”. W drugiej części gry haseł pod adresem właściciela było wyraźnie mniej, ale nadal były skandowane, na przemian z legijnymi pieśniami. Warto dodać, że na naszej trybunie wywieszony został transparent „Iga jazda z nią!”, skierowany do byłej tenisistki Legii, Igi Świątek, która miała przed sobą finał Rollanda Garrosa. Szkoda, że i tenisową sekcję Legii, przynoszącą co roku mnóstwo medali młodzieżowych mistrzostw Polski, obecny właściciel klubu… po prostu zaorał.

Jako, że na boisku nie padła żadna bramka (nie licząc jednej ze spalonego, po której przez kilkanaście sekund trwała radość w naszych szeregach), losy meczu miały rozstrzygnąć rzuty karne. Te wykonywano na bramkę znajdującą się przy trybunie L. Brychczego, a więc dość daleko od Żylety. Mimo to podczas serii jedenastek staraliśmy wspierać nasz zespół – kiedy przychodził czas naszych karnych, z Żylety niosło się „Nie poddawaj się…”. Z kolei, gdy do piłki podchodzili gracze Cracovii, reagowaliśmy przeciągłymi gwizdami. Niestety, tak jak w przypadku meczów o Superpuchar z Arką i Śląskiem, tak i tym razem, lepiej karne strzelali rywale i to oni mieli okazję świętować trofeum na naszym stadionie. Piłkarze Legii czym prędzej udali się do szatni, a nad murawą niosło się „Mioduski, miej honor – odejdź”, skandowane przez Żyletę, ale śpiewane również przez kibiców z pozostałych trybun. Ten mecz pokazał, że fani mają zwyczajnie dość bylejakości, jakiej doświadczamy w ostatnich czterech latach, w których ani razu nie udało się awansować do fazy grupowej europejskich pucharów.

Przed nami dwa mecze na własnym stadionie – najpierw za tydzień w niedzielę zagramy z Zagłębiem Lubin, a następnie w środę, 21 października w zaległym meczu ze Śląskiem. Niestety na obu tych meczach ograniczenie liczby widzów będzie do 25 procent pojemności stadionu, czyli do niespełna 8 tysięcy widzów. Prawdopodobnie poza karneciarzami tylko nieliczni będą mieli okazję zakupu biletów w otwartej sprzedaży. Już teraz zachęcamy do przekazywania swoich miejsc z karnetów wszystkim osobom, które wiedzą, że przy Ł3 nie będą się mogły pojawić. Wszystko na to wskazuje, że wobec zaostrzenia przepisów sanitarnych, pojawienie się na obu tych meczach kibiców gości, będzie mało prawdopodobne.

P.S. Na Żylecie na meczu z Cracovią zadebiutowała flaga legijnego FC z Łukowa (z herbem Legii i Łukowa). Ponadto wisiały transparenty „Marian, Gips, Judo PDW” oraz „Krzychu Trzymaj się!”.

Frekwencja: 7000
Kibiców gości: 0 (zakaz)

Autor: Bodziach, legionisci.com

 

zobacz również zdjęcia:

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments