Relacja Lecha:
Po dziewięciu tygodniach wróciliśmy na wyjazdowy szlak. Dzięki zawieszeniu zakazu udało nam się pojechać do Szczecina.
Za spotkanie wyjazdowe w Białymstoku z Jagiellonią oraz domowe z Koroną Kielce otrzymaliśmy od Komisji Ligi (poza karami finansowymi) dodatkowo zakaz na dwa ligowe wyjazdy. Dołączając do tego zakaz na całą edycję Pucharu Polski, początek rundy wiosennej miał być dla nas okresem wyjazdowej posuchy. Na szczęście dzięki zdrowemu rozsądkowi, a także sporej pracy prawniczej udało się odwołać od części tych bezsensownych decyzji. W efekcie skuteczne okazało się odwołanie od decyzji o zamknięciu stadionu przy Bułgarskiej na mecze domowe Pucharu Polski, więc 1 marca będziemy mogli wesprzeć Kolejorza w walce o finał również z Portowcami. Zawieszono nam także karę zakazu wyjazdowego na 1 mecz w lidze, więc mogliśmy oficjalnie odwiedzić Szczecin w dniu wczorajszym. Z tej okazji skorzystały 782 osoby, które do stolicy województwa Zachodniopomorskiego dotarły pociągiem specjalnym.
Do Szczecina w ostatnich sezonach jeździmy bardzo często, trudno więc było o jakieś nowości, niespodzianki czy zaskoczenia. Zaliczyliśmy więc tradycyjnie durny rytuał powitania przez milicję oraz bezsensownie wydłużaną organizację najkrótszego chyba przemarszu z dworca na stadion w całej lidze oraz w miarę sprawne wpuszczanie na niezmienną szczecińską klatkę dla gości. Tradycyjnie też w końcu dostaliśmy gówniane karty wejściowe, jedyną zmianą na plus był fakt, że nie odbierano ich na wejściu.
Miejscowi również zaprezentowali się jak zawsze – czyli fatalnie. Młyn ilościowo nie był chyba o wiele liczniejszy niż nasza wyjazdowa ekipa, a wizualnie i wokalnie tragedia, że aż szkoda o tym pisać. Oczywiście nie zmarnowaliśmy okazji do szyderstw i bluzgania na żałosnych gospodarzy, tak aby jeszcze bardziej dobić ich, w już niewesołej sytuacji. Nie mają oni żadnej konkurencji w całym regionie i działają w stosunkowo dużym ośrodku miejskim, a są jedną z najgorzej prezentujących się ekip kibicowskich w kraju.
Nie omieszkaliśmy więc skomentować kibicowskiej i sportowej formy miejscowej ekipy, szydziliśmy z ich szumnych zapowiedzi sprzed ostatniego meczu w Poznaniu, a także tradycyjnie przypomnieliśmy co jest znakiem firmowym ich klubu oraz jaki jest cel naszej wizyty w ich smutnym mieście. Poza tym bardzo często rozgrzewaliśmy się bluzgając miejscowych znanymi rymami.
Nakręcała nas i rozgrzewała także gra naszych – wreszcie chyba można użyć tego słowa – piłkarzy. W kolejnym meczu nie dali oni szans przeciwnikom, ale przede wszystkim dało się dostrzec sens w ich boiskowych poczynaniach, a także zacięcie, wolę walki i pewność siebie, która cechowała zawsze tych piłkarzy, nazywanych mianem prawdziwych Lechitów. Oczywiście za wcześnie jeszcze na takie określenia, natomiast już teraz możemy śmiało chwalić i doceniać pracę trenera Nenada Bjelicy, który zdaje się idealnie zrozumiał treść naszego transparentu, wywieszonego podczas jego debiutanckiego spotkania, a także drużyny, która mentalnie odżyła i wreszcie ciężko pracuje dla Kolejorza.
Płoty klatki przyozdobiliśmy 14 płótnami. Były to zarówno flagi ogólne jak „Fanatycy”, „Poznaniacy”, czarna „Lech Poznań”, „Forza Lech”, „Pyrusy”, jak też grupowe: „Ul ’01” i „e-Lech ’02”, a także fany fanklubów: Nadmorskiego, Szwadronu Gostyń, z Wągrowca, Koła i Jastrowia. Na podeście nie zabrakło też wizerunków śp. Damiana Dardasa i śp. Grzegorza Bielawca.
Na sektorze machaliśmy także 4 flagami na kij z emblematami.
W drugiej połowie na przednim płocie fanatycy z Piły powiesili transparent zapraszający na Marsz Żołnierzy Wyklętych organizowany między innymi przez nich w swoim mieście.
Pogoń Szczecin:
Lech Poznań:
[g]574[/g]