Wywiad z chuliganem odc. 127 – Robert Siejak „Żarówa”

Żarówa” na starym stadionie Lecha rządził dopingiem na sektorze V, czyli tzw. „Piątce„, nazywanej też lożą szyderców. Od 1981 r., gdy po raz pierwszy poszedł na stadion z ojcem i wujkiem, przez ponad trzy dziesięciolecia opuścił zaledwie kilka meczów Lecha Poznań. Jako dziecko zbierał na stadionie butelki, by zarobić na karnet na mecze.

W latach 90. na mecze Lecha przyjeżdżał wraz z imprezującą ekipą dorożką w niebiesko-białych barwach, w meloniku i z metalowym dzwonem kupionym na Rynku Łazarskim, którego dźwięk słychać było na całym stadionie (dzwon i melonik przyniósł do Wywiadu z chuliganem).

[art5]

„Piątka” to był drugi po „Kotle” najgłośniejszy sektor na Bułgarskiej, a doping opierał się tam często na absurdalnym poczuciu humoru Roberta Siejaka, czyli Żarówy i jego kolegi Amfibii. Gdy Lech grał z Wisłą Kraków, Żarówa z kolegami inicjowali wymianę okrzyków na temat aktu terroru, którego udało im się rzekomo dokonać: „Wisła!”. „Co?!” „Mamy waszego smoka!” Gdy przeciwko Lechowi grał piłkarz Ireneusz Jeleń, analogicznie krzyczano w duchu myśliwskim: „Jeleń!”. „Co?!” „Pif, paf!”.

Gdy Lech spadł do II ligi i nastroje na stadionie były grobowe, „Piątka” przygotowała pamiętną, podnoszącą na duchu kartoniadę „Ekstraklasa za rok znowu nasza”. W odcinku sporo o kibicowskich wydarzeniach i folklorze wyjazdów z lat 80. i 90., w tym zabarykadowaniu się i okupacji, której kibice Lecha dokonali na komendzie w Bytomiu oraz represjach na milicyjnych izbach wytrzeźwień.

Żarówa jest właścicielem kolekcji klubowych pamiątek. Jest wśród nich zdobycz niecodzienna. – Uratowałem napis „KKS Lech” ze stadionu na Dębcu. Przeczytałem, że stadion ma być zrównany z ziemią i ma być tam wybudowany jakiś market. Przerzuciliśmy metalowy napis przez płot.

 

Jak mówi, tradycja jest niezwykle silnym fundamentem w naszym życiu: – Tata kolegi, już niestety nieżyjący, był na 437 meczach Lecha. Stworzył kolekcję biletów i programów, każdy z meczy opisał. Tak powstaje fundament. Wiele polskich klubów przestawało istnieć, ale jeśli była tradycja i kibice, to oni je odbudowywali.

Jak wspomina dawne czasy na Lechu? – Było wesoło, niektórzy przychodzili nawet na „Piątkę” dla tej atmosfery, zastanawiając się, co te klauny dziś wymyślą. Większość ludzi wywodziła się z robotniczych rodzin. Było rodzinnie, dziś jest bardziej korporacyjnie, więcej znaczy pieniądz, pewnie tak musi być. Tak jak Lwów nie wróci do Polski, tak i tamto już nie wróci. To historia i dobrze że byliśmy jej cząstką.

[art5]

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments