Bohemians 1905 – Teplice 02.11.2018

Praga to miasto sześciu klubów, cztery grają w najwyższej lidze, jeden w drugiej, jeden w trzeciej. Tym razem nasz kolega, Kibol Pielgrzym wybrał się na domowe spotkanie Bohemians 1905. Poniżej jego relacja z wypadu do Czech, dobrej lektury!


Południowy old school

 

Praga to miasto sześciu klubów, cztery grają w najwyższej lidze, jeden w drugiej, jeden w trzeciej. Poza najbardziej utytułowanymi klubami Pragi, czyli Slavią i Spartą, jest tam jeszcze FK Dukla (ekstraklasa) oraz CAFC Praga (III liga) i Viktoria Żiżkov grająca obecnie w II lidze. Właśnie na mecz tej ostatniej drużyny chciałem iść, jednak niefortunna pora spotkania (niedziela, godzina 10.15) sprawiła, że nie mogłem tego pogodzić z innymi planami. Odwiedziłem jednak dzielnice Żiżkov oraz stadion.

 

Zapisane na murze daty to nie mistrzostwa kraju. Viktoria ma tylko jedno mistrzostwo zdobyte w 1928, gdy była jeszcze Czechosłowacja. Te daty to wszystkie jej sukcesy, a wśród nich Puchar Dobroczynność, Wicemistrz Czeskiego Związku CSF czy Puchar Czech Środkowych.

 

Z naszego punktu widzenia najbardziej egzotyczny jest grający w najwyższej lidze Bohemians Praga. Dlatego tej drużynie poświęcę najwięcej uwagi. Hasło against modern football, w tym klubie jest wyjątkowo pielęgnowane, dlatego też kibicie mają realny wpływ na zarząd i prezesa, którym jest Antionin Panenka, ten od karnego. Z Bohemiansem związany był też dobrze nam znany w Polsce Stanislav Levy.

 

Drużyna została założona w 1905 roku i początkowo nazywała się AFK Vrsovice od nazwy dzielnicy miasta. Przełomowy był rok 1927, kiedy to klub wyruszył w tournée po Australii. Tuż przed powrotem do Europy mieszkańcy antypodów przekazali piłkarzom Bohemiansu dwa kangury. Zagadka, dlaczego w herbie klubu jest kangur, została właśnie rozwikłana.

 

Swoją setną rocznice Bohemians uczcił bankructwem, później sprawy w swoje ręce wzięli kibicie, którzy odrodzili klub. Założyli swoje stowarzyszenie DFB, by w sposób sformalizowany wywierać presję na zarząd. DFB dziś liczy ponad dwa tysiące członków i ma ponad 10% akcji klubu.

 

Niestety jest to też klub, w którym wiele do powiedzenia mają lewacy z ekipy z Barflies. Całe szczęście prawicowa ekipa Berserk trzyma rękę na pulsie i nie pozwala za bardzo im się panoszyć. Swego czasu doszło do tego, że kibicie tej samej drużyny o innych poglądach politycznych żyli w dużym konflikcie, w efekcie czego Berserk skroił lewakom flagę.

 

Pod stadion podjeżdżamy lekko spóźnieni. Do kas znajdujących się w starym kiosku nie ma żadnych kolejek. Szybko kupujemy listek, jak mówią na bilet Czesi i śmigamy pod bramę. Kontrola to formalność, jesteśmy w ekstraklasie, a odnoszę wrażenie, że nie ma tu firmy ochroniarskiej. Meczu pilnują kibice. Stadion Dolicek to ewidentnie relikt przeszłości. Wybudowany w 1932 ostatnią renowację przeszedł w 2007, lecz mimo to wygląda jakby czas na nim zatrzymał się jakieś dwadzieścia lat temu.

 

Nie ukrywam, że mam sentyment do starych stadionów uważam, że mają duszę w przeciwieństwie do nowoczesnych aren projektowanych na jedno kopyto, dlatego pierwsze wrażenie jak dla mnie pozytywne.

 

Wchodzimy na sektor i zajmujemy miejsce naprzeciwko gości, którzy przyjechali w około 50-60 osób i przywieźli ze sobą trzy flagi. Widać było, że nie poprzestaną tylko na spokojnym oglądaniu meczu, momentami byli nawet słyszalni. Inna sprawa, że Boheminas nie zawiesił tego dnia zbyt wysoko poprzeczki.

 

Gospodarze zapełnili sektor w około 80%. Jak na swoją liczbę doping raczej słaby, prawdopodobnie dlatego, że śpiewała tylko garstka z nich i nawet strzelenie bramki niewiele pomogło.

 

Goście nie zrażali się niczym i ku zdziwieniu wszystkich bez rozciągania sektorówki w dwudziestej minucie spotkania odpalili piro. Początkowo z daleko wszystko wyglądało, jakby na sektorze rozpalili ognisko.

 

Zaraz, gdy tylko świece się wypaliły, na sektor weszło trzech ochroniarzy/stewardów w kamizelkach, którzy wmieszali się w ludzi, jakby szukali dowodów zbrodni i już do końca połowy stali na sektorze obok kibiców. Wygląda na to, że Teplice były przygotowane na taki rozwój wydarzeń, bo chwilę później zaczęli rzucać konfetti, które całe szczęście jest jeszcze legalne.

 

W przerwie meczu wybraliśmy się na wycieczkę krajoznawczą po zakamarkach tego skansenu tzn. stadionu. Miałem zamiar wchodzić wszędzie, gdzie tylko mnie nie wyproszą. Początki nie były zbyt obiecujące. Chciałem wepchać się do jakiejś loży VIP, czy miejsca gdzie trzeba pokazać przepustkę, szybko pokazano mi wyjście.

 

Później było już tylko lepiej. Idąc dalej, odwiedziłem oficjalny sklep klubowy, punkt gastronomiczny, aż wreszcie doszedłem do młyna nazywanego Sektor 1905. Początkowo postałem chwilę gdzieś z brzegu. Ludzie zajęci piciem piwa i kręceniem lolków nie zwracali na nic uwagi, dlatego postanowiłem przejść przez cały młyn na drugą stronę.

 

Sam widok trybuny przywołał w pamięci wspomnienia starego old school’u. W centralnej części sektora nie było krzesełek tylko betonowa wylewka. Trybuna bez dachu była w jeszcze gorszym stanie niż reszta stadionu.

 

Średnia wieku dość wysoka, bardzo dużo kibiców w wieku 35+ (jest ich więcej niż młodzieży). Na pierwszy rzut oka widoczna jest duża różnorodność społeczna. Gniazdowi wyglądają nieco podejrzanie, wśród nich znalazła się młoda dziewczyna z fioletowymi włosami w rajstopach. Podobno niczym nadzwyczajnym jest obecność w młynie ciapatego czy murzyna. To zupełnie inaczej niż w Polsce czy nawet na opisywanych wcześniej derbach Pragi.

 

Ekipy uderzeniowej na młynie nie zauważyłem (później okazało się, że stali przy samym końcu długiej), za to ekipa melanż była reprezentowana dosyć licznie.

 

Na samej górze trybuny stoją budki z szamą. Do zawinięcia gięta (podobno jedna z najlepszych w Czechach), chleb ze smalcem, drożdżówki, oczywiście piwo i inne drobne przekąski. Plusem tego rozwiązania jest to, że stojąc w kolejce, można śmiało dopingować i oglądać mecz.

 

Ciekawym rozwiązaniem, niespotykanym nigdzie indziej są plastikowe kubki do piwa z uchwytem. W ten sposób jedna osoba może przenieść kilkanaście browarów. W każdej chwili można zahaczyć piwo za pasek, by np. klaskać…. czy kręcić lolka. Takie dobrodziejstwo techniki jednak kosztuje. Przy zakupie piwa płaci się za szklankę kaucję bodajże 20 lub 50 koron.

 

Doping mimo wszystko średni. Zdarzały się częste przestoje. Prowadzący zdawał się chyba nie mieć pomysłu, dlatego ograniczał się do kilku tych samych okrzyków powtarzanych w kółko i jednej przyśpiewki, która nawet im wychodziła, tylko cicho. Nie zabrakło też pozdrowień dla Teplic.

 

Zatrważający dla mnie był brak szacunku okazywany barwom. Praktycznie bez przerwy ktoś lał na klubowy graf z boku sektora.

 

W drugiej połowie kibice z Teplic, chyba pozbyli się z trybun niewygodnych obserwatorów. Wszyscy byli zaskoczeni, gdy po raz drugi odpalili świece dymne, tym razem niebieskie.

 

Miałem jeszcze mało wrażeń, dlatego postanowiłem obczajać dalej. Wychodząc z sektora, zauważyłem pomieszczenia, w których do tej pory nie byłem. Bez zastanowienia wszedłem do środka, okazało się, że to magazynek, w którym trzymane są flagi, machajki, transparenty i elementy oprawy. Lekko się zdziwiłem, bo nie ukrywam, że takiego znaleziska się nie spodziewałem. Nie miałem zbyt wiele czasu, by się porozglądać, bo zauważyłem, że ktoś siedzący w pomieszczeniu obok właśnie mnie przyciął, dlatego wyszedłem sobie spokojnie jak gdyby nigdy nic.

 

Obczaiłem już wszystko, więc mogłem oglądać dalszą część dopingu. Zatrzymałem się na skraju prostej, niedaleko ekipy H. Było to około dziesięciu postawnych panów, dużo odbiegających średnią wieku od reszty młyna.

 

Im bliżej końca meczu, tym bardziej do dopingu Bohemiansu pasowało określenie ch… ale stabilnie. Trybuny ożywiły się dopiero po zakończeniu meczu. Tuż po ostatnim gwizdku sędziego odpalono kilka zielonych rac.

 

 

PS: Na koniec ciekawostka z nieco innej beczki. W Pradze znajduje się też Stadion Strachov to największy pod względem wielkości obiekt piłkarski w Europie, a drugi na świecie. Jego pojemność to ok. 250 tysięcy miejsc. Tak to nie pomyłka, stadion może pomieścić prawie ćwierć miliona ludzi.

 

To wielki komunistyczny moloch, objeżdża się go samochodem ponad 5 minut. W czasach Czechosłowacji służył głownie do organizowania spartakiad, wielkich gimnastycznych pokazów synchronicznych czy zgromadzeń ludowych. Obecnie mieści się na nim osiem boisk treningowych Spraty Praga, służy też jako arena wielkich koncertów.

 

Niedaleko Strachova znajduje się siedziba Czeskiego Związku Piłki Nożnej (FACR)

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments