Niedzielny mecz Legii Warszawa z Lechem Poznań zgromadził na Łazienkowską 22 731 kibiców. Podczas spotkania grupa Nieznanych Sprawców zaprezentowała dwie oprawy, jedna to sektorówka, na kolejną składała się pirotechnika z dużą ilością stroboskopów. Lech na kolejną wycieczkę krajoznawczą wybrał się w 977 głów, sektor gości przyozdabiała spora ilość flag. Więcej w obszernej relacji Legionistów.
Relacja Legionistów:
Waleczna postawa na murawie i zasłużona wygrana piłkarzy, a do tego świetna oprawa, pokaz pirotechniczny i doskonała zabawa na trybunach – tak wyglądał niedzielny mecz z Lechem przy Łazienkowskiej. Opuszczający stadion kibice, wciąż śpiewali przerobioną wersję kultowego utworu Beatlesów „Let it be”.
Jedno, co wyraźnie rzucało się w oczy, to znacznie lepsza frekwencja, w porównaniu z poprzednimi spotkaniami na naszym stadionie. Warto, by każdy kibic sukcesu zastanowił się, dlaczego opuścił ostatnie mecze z Dudelange, czy Wisłą Płock. Tego też dotyczyła przedmeczowa przemowa gniazdowego.
W spotkaniu z Lechem, piłkarze Legii wybiegli na murawę w nowym wzorze koszulek, przygotowanych z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Od rana w klubowym sklepie prowadzona była sprzedaż limitowanej edycji meczowych trykotów – do sprzedaży trafiło 1918 sztuk i większość z nich już pierwszego dnia znalazło nabywców.
Na Żylecie tego dnia zadebiutowało także jedenaście kolejnych flag na kijach o wymiarach 3×3 metry, które w całości zostały sfinansowane przez sklep Żyleta. Przez większość meczu w naszym młynie powiewało łącznie ponad 20 sztycówek, co wyglądało naprawdę okazale.
Na wyjście piłkarzy na Żylecie zaprezentowana została oprawa. Na dole rozciągnięty został wysoki transparent z hasłem „United we stand, divided we fall” („Zjednoczeni trwamy, podzieleni upadamy”), nad którym rozciągnięta została sporych rozmiarów malowana sektorówka przedstawiająca grupę kibiców i piłkarzy trzymających się razem. Prezentacja wyszła okazale, a do tego była jak najbardziej na czasie, bowiem odnieść ją można do sytuacji w naszym klubie, która zaistniała w obecnym sezonie. Po odpadnięciu z europejskich pucharów, zanosiło się na to, że fani odwrócą się od drużyny, ale ostatecznie od meczu z Cracovią, zapadła decyzja, że nic podobnego nie będzie miało miejsca i fanatycy robią wszystko, żeby pomóc piłkarzom wyjść na prostą. Gramy razem i jak na razie są tego efekty.
Kibice Lecha po ostatnim meczu z Legią, który kończył sezon 2017/18, ukarani zostali nie tylko zamknięciem własnego stadionu, ale i długim zakazem wyjazdowym. Od tamtego czasu „Kolejorz” pojawia się na wszystkich wyjazdach, oficjalnie organizując wycieczki krajoznawcze. Nie inaczej było przy okazji meczu z Legią – wyjazd do stolicy organizowany był jako „zwiedzanie muzeum Powstania Warszawskiego”. Główna grupa fanów Lecha do Warszawy przyjechała pociągiem specjalnym, ale nie brakowało również ekipy podróżującej samochodami. Poznaniacy, mimo że za organizację wyjazdu wzięli się ze sporym wyprzedzeniem, mieli problemy ze sprzedażą wejściówek. Pociąg, który dotarł do stacji Warszawa Zachodnia był mocno przepełniony.
Lechici w sektorze gości wywiesili łącznie 16 flag, zmieniając ich układ w przerwie. Wśród nich jedno płótno KSZO, a także m.in. flagi „Pyrlandia”, „Fanatycy”, „UL 01′”, płótna fanklubów, jak i dwie flagi z pozdrowieniami dla kibiców za kratami oraz dwie kolejne poświęcone zmarłym fanatykom. Do tej pory lechici przy Ł3 prezentowali oprawy, a także niezły doping. Tym razem ich wizyta była wyjątkowo bezbarwna – żadnych atrakcji ultras, a pod względem wokalnym, już dawno nie prezentowali się tak słabo. Niezadowoleni z wyniku, na kilkanaście minut przed końcem spotkania, skandowali „Kolejorz grać, k… mać”.
W trakcie meczu z naszej strony nie brakowało bluzgów pod adresem lechitów. Oprócz tradycyjnych „uprzejmości” („A my Lecha…”, „Stara k… do j…”), pojawiła się nowa pieśń, w której szybkiej nauce pomogła linia melodyczna puszczona przed meczem ze stadionowych głośników. Utwór grupy The Beatles „Let it be” był inspiracją, a po chwili kilkanaście tysięcy fanów śpiewało na tę właśnie melodię zmodyfikowaną wersję refrenu – „Legia mistrz, Legia mistrz, Legia mistrz, Legia mistrz, Lech to stara k…, Legia mistrz, Legia mistrz!”.
Strzelona po 30 minutach gry bramka, wprawiła nas w doskonały nastrój. Radość była olbrzymia – zarówno kibiców, jak i strzelca bramki, który po chwili wpadł w ramiona fanatyków z Żylety. Obyśmy jak najczęściej mieli okazję do przeżywania takich momentów.
W drugiej połowie zdecydowanie numerem jeden był „Hit z Wiednia” – wykonywany przez nas dobrych kilkanaście minut, w tym podczas drugiej prezentacji. Na nią składały się setki flag na kijach oraz malowanych transparentów – wiele z nich powstało dwa dni przed meczem, przy okazji kolejnej akcji Nieznanych Sprawców, zachęcającej do pomocy przy tworzeniu elementów ultras. Całość powędrowała w górę po odliczaniu od 10 do 1, a przez parę minut cała Żyleta rozświetliła się blaskiem setek stroboskopów. Całość wyszła kapitalnie!
Do końca meczu śpiewaliśmy jeszcze na dwie trybuny „Za kibicowski trud…”, machając szalami nad głowami. Ponadto jeszcze kilka razy pojawiła się zmodyfikowana wersja „Let it be”. Doskonale całość brzmiała kilka minut po końcowym gwizdku, kiedy kolejny raz melodia „czwórki z Liverpoolu” poleciała z głośników, a fani falowali do rytmu, wyśpiewując nowe słowa refrenu. Lechici tymczasem wydawali się lekko przybici niekorzystnym wynikiem, jakby porażki z Legią stanowiły dla nich jakąś nowość. W nawiązaniu do hasła zaprezentowanego na koniec poprzedniego sezonu, skandowaliśmy pod ich adresem „Strasznie cicho dziś śpiewacie, chyba dosyć k…a macie”.
Już dawno w tak doborowych nastrojach nie opuszczaliśmy naszego stadionu. Miejmy nadzieję, że niebawem stanie się to normą, podobnie jak frekwencja, która miała miejsce na niedzielnym meczu. Najbliższa ku temu okazja – za dwa tygodnie na meczu z Arką. Wcześniej czekają nas dwa wyjazdy – do Legnicy i Chojnic.
P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent „Ś.P. Marek”.
zobacz również zdjęcia:
relacja: legionisci.com