Relacja ze strony Pyrusy.pl:
Pierwszy krok do wielkiego finału Pucharu Polski za nami.
Za nami całkiem dobry, kibolski mecz. Po ponad 8 latach znów podejmowaliśmy na Bułgarskiej Zagłębie Sosnowiec. Zarówno my jak i ekipa gości mobilizowaliśmy się na ten dzień. Dla nas było to przetarcie przed sobotnim meczem z Legią, dla nich wyjazd sezonu. W efekcie było to dobre klimatyczne spotkanie, utrzymane w o wiele fajniejszym klimacie niż nadchodzące szaleństwo i masówka z odwiecznym wrogiem, chociaż i ta swoją magię ma, ale o tym pod koniec.
Mecz zgromadził 12885 osób, z czego najwięcej zjawiło się w Kotle. W sobotę będzie na Bułgarskiej 40 tysięcy ludzi, ale to właśnie wtorek pokazał kto jest fanatykiem, a kto pamięta o Lechu tylko od święta. Doping jak to w przypadku takiej liczby był głośny, jednak mieliśmy parę słabszych momentów. Od początku rundy pojawiają się problemy techniczne z nagłośnieniem, ciągle też bębny nie są słyszalne na odpowiednim poziomie. Mimo to K. odpowiednio rozkręcił Kocioł i wiele przyśpiewek wyszło bardzo dobrze. Po raz pierwszy na Bułgarskiej pojawiła się melodia z Zabrza i Chorzowa: „Hej piłkarzu na boisku tym, zapierdalaj ile w nogach sił…”.
Wyszła ona nieźle, ale trzeba śpiewać ją (podobnie z resztą jak wszystko inne) o wiele wolniej, szczególnie w Kotle, gdzie trzeba pilnować tempa każdego z pięter. Poza tym w pamięć zapadła Braga, która przyniosła nam gola. Oczywiście nie mogliśmy zapomnieć o długo nie widzianych gościach – Dzisiaj Zagłębie dostanie chujem po gębie i długo śpiewane Jebać, jebać Zagłębie! – niosło się wielokrotnie w kierunku klatki dla przyjezdnych.
Ci od rana zasypywali internet fotkami z trasy, widać było, że dla wielu z nich był to wyjazd sezonu, a dla niektórych pewnie i życia. Pod stadion dotarli dość późno autokarami i autami. Bardzo dobrze oflagowali swój sektor, a przede wszystkim wraz z BKSem Bielsko i Legią stawili się w klatce w 1564 osoby.
W kilku momentach potrafili bardzo głośno ryknąć, generalnie nieźle dopingowali cały mecz, wreszcie motywując Kocioł do stale wysokich obrotów, a taki dodatkowy bodziec zdarza się bardzo rzadko, w związku z mizerną prezentacją wyjazdową przyjeżdżających do nas ekip. W drugiej połowie goście odpalili kilkanaście rac, które na moment zadymiły część boiska. W drugiej połowie dopingowali także bez koszulek.
U nas także nie zabrakło atrakcji ultras w postaci pirotechniki. W Kotle po raz pierwszy od dawien dawna zagościły wulkany, które niestety nieco rozczarowały swoją mocą.
Mimo to nawiązały choć w ułamku do starych czasów, choć ówczesne wulkany zalewały Kocioł prawdziwą falą iskier. W Kotle powiewało także 12 flag na kij z emblematami, a na barierkach zawisło stałe oflagowanie.
Po meczu nie zapomnieliśmy o zakomunikowaniu piłkarzom, że w sobotę wynik może być tylko jeden, a także wymieniliśmy po raz kolejny uprzejmości z gośćmi.
Lech Poznań:
Zagłębie Sosnowiec:
[g]357[/g]