Mecz Lecha Poznań z Wisła Kraków przyciągnął na stadion przy Bułgarskiej 19 373 kibiców. Dla Kolejorza było to ostatnie spotkanie na własnym obiekcie w tym sezonie. Podczas spotkania LPU odpaloną pirotechniką pożegnało trybuny.
Na sektorze gości pojawiło się 200 Wiślaków z 4 flagami, dwie z nich które zaliczyły swój debiut były przeróbkami flag skrojonych katowickiej GieKSie.
Relacja kibiców Lecha Poznań:
Meczem u siebie z milicyjnym klubem, zakończyliśmy sezon na własnym stadionie.
Było to zarazem piąte starcie z GTSem w tym sezonie, a trzecie u siebie. Zgromadziło ono 19373 kibiców, którzy z wiarą w pomyślne zakończenie sezonu wspierali dalej Kolejorza w walce o mistrzostwo Polski.
To nadal jest w zasięgu, chociaż matematycznie licząc szanse na nie są niewielkie. Do Białegostoku udamy się jednak chociaż z iskierką nadziei na powtórkę z 2010 roku i wyjazdu do Chorzowa.
Duże emocje i niepokój, zapewniają niestety drużyna i poszczególne jej ogniwa. Do meczu z Legią w kwietniu wszystko zdawało się funkacjonować dobrze, a odmieniona przez trenera Bjelicę zbieranina zamieniła się w skonsolidowaną paczką, która wiedziała czego chce i chyba chciała tego co My – wszystkiego, czyli dubletu. Niestety okazało się, że w momentach skrajnych emocji, gdy trzeba wytrzymać ciśnienie i mentalnie przetrwać ciężki moment lub udźwignąć mecz z dużą presją, drużyna znów zmienia się w zagubioną we mgle zgraję. Od feralnej końcówki ze wspomnianego klasyku z Legią, piłkarze zaprzepaścili wszystko co się dało, no może z wyjątkiem mistrza, ale swoją postawą doprowadzili do tego, że możemy o nim śnić jak wyżej – tylko w kontekście „Chorzowskiego Cudu”.
Przed niedzielnym meczem, do trenera pospinali się Trałka i Robak, a odsunięty od gry jest też Pawłowski. Miejmy nadzieję, że nadchodzi przełom w polityce klubu i po raz pierwszy od dawna stroną mocniejszą okaże się trener, a nie zmanierowani piłkarze. Po raz kolejny warto wesprzeć Bjelicę, tym razem chyba w najtrudniejszej potyczce i zadaniu – oczyszczenia szatni z elementu który osłabia ją od środka. Zwłaszcza przy tym pierwszym nazwisku, sprawa powinna być jasna. Ostatnie lata naznaczone kompromitacjami i klęskami, które miały źródło w sferze mentalnej, spina nazwisko naszego kapitana, który dodatkowo wsławił się obrażaniem kibiców, a na boisku raczej nie ciągnął drużyny, tak jak powinien robić to kapitan. Podsumowując, czekamy na gruntowne porządki i odmianę mentalną, bo poziom piłki w naszej lidze jaki jest każdy widzi, ale to już temat na inne strony poświęcone Lechowi.
Wpływ tego co dzieje się na boisku ma ogromne znaczenia na całe życie klubu, ale też i trybun. Można zaklinać rzeczywistość i doszukiwać się przyczyn słabej frekwencji czy zaangażowania w jakiś problemach stricte kibicowskich, ale nie oszukujmy się – nakręca to wszystko boisko. Tym bardziej, że wcale nie chodzi tutaj o sam futbol, gole, o to czy Kownacki trafił w słupek, a Pawłowski zmarnował setkę. Chodzi o sferę mentalną, charakter zwycięzców, zaangażowanie, a ze strony klubu mądre decyzje i nakręcanie się aby walczyć o najwyższe cele. Odgórny minimalizm, stworzenie ciepłego, przytulnego gniazda, dla psychicznie wypalonych, bezjajecznych piłkarzy, a także od dwóch lat podsycanie i dokładanie do ognia w systemie „od pożaru do pożaru” przynosi ogólne zniechęcenie i pcha wszystkich właśnie w wygodny, ale przeraźliwie smutny dołek – nic nie trzeba, przyjdzie się, zrobi, odbębni i jakoś pchamy ten wózek dalej.
Nie ma to wszystko nic wspólnego z fanatyzmem oraz modnie brzmiącymi hasłami typu „chuj z wynikami”, „jebać tabelę” i tym podobnymi, bo fanatyków nasz klub miał, ma i będzie mieć zawsze. Gdyby nie było w nas pasji i fanatyzmu, która przerasta absolutnie całą drużynę i klub o kilka wymiarów to nikt przy zdrowych zmysłach przez ostatnie dwa lata na tych meczach się nie ostał.
Tymczasem Kocioł dawał w niedzielę radę i nie patrząc na przeciwności zagrzewał do boju piłkarzy oraz wlewał nadzieję, że nie wszystko jest stracone.
Poza śpiewem, w siedemdziesiątej minucie spotkania w Kotle zapłonęło 100 ogni wrocławskich i 50 rac.
W klatce dla gości pojawiło się 200 kibiców GTSu, który oprzywieźli ze sobą 4 płótna. Dwie z nich były przeróbkami flag skrojonych katowickiej GieKSie.
Lech Poznań:
Wisła Kraków: