Mecz pomiędzy Lechem Poznań i Lechią Gdańsk z perspektywy trybun obejrzało 20 139 kibiców. Gospodarze przez całe spotkanie prowadzili dobry doping, w repertuarze nie zabrakło również „pozdrowień” dla ekipy zasiadającej na sektorze gości. W 2 połowie meczu Kolejorz odpalił 200 sztuk ogni wrocławskich, które urozmaiciły widowisko.
Kibice Lechii do stolicy Wielkopolski ruszyliśmy pociągiem specjalnym tuż przed 7 rano w niedzielę. W Poznaniu pojawili się w liczbie 610 głów, wspieranych przez delegację kibiców z Wrocławia.
Relacja kibiców Lecha Poznań:
Obejrzeliśmy kolejny mecz na szczycie, tym razem na Bułgarskiej.
W bieżącym sezonie wyklarowała się czwórka drużyn, które zdeklasowały resztę ligowej stawki. W tym gronie rozstrzygnie się walka o mistrzostwo Polski, a decydujące mecze właśnie nadeszły. Póki co poziom nazywany mistrzowskim prezentujemy tylko my, na trybunach.
Po smutnej porażce w Warszawie, wracaliśmy do Poznania załamani. W tej lidze jednak wszystko jest możliwe, a myślenie fanatyka tak skonstruowane, że kilka dni później znów zdzieraliśmy gardła, wierząc że Lech w końcu wygra jakiś ważny mecz i na koniec sezonu okaże się najlepszy.
Mecz toczony w pięknej pogodzie zgromadził 20139 kibiców. Doping prowadził po dłuższej przerwie Kotara i wyszło mu to świetnie. W trudnym momencie wkurwienia i napięcia, naładował nas pozytywną energią i zapewnił zabawę, której dawno nie było.
Wiele przyśpiewek wyszło najgłośniej od dawna, pojawiło się też kilka nowości, głównie powstałych przez wariacje już śpiewanych melodii. Duży nacisk w dopingu położyliśmy na zachęcanie do walki drużyny, by podobnie jak my – odmuliła się i wreszcie wyszarpała zwycięstwo w meczu o większym ciężarze gatunkowym. Niestety, piłkarze mentalnie od nas odstają, ale mimo remisu nadal wszystko jest możliwe.
Kocioł oflagowany został najważniejszymi naszymi płótnami, poza nimi na piętrze zawisła flaga „Triada Chicago”. Na meczu wisiał także transparent poświęcony Dzieciom Wrzesińskim. Nie zapomnieliśmy również dopiec Tęczowemu Jacusiowi, którego cisnąć będziemy do końca jego haniebnej kadencji na fotelu Prezydenta Miasta Poznania. Tym razem odnieśliśmy się do jego rozhulanego życia prywatnego, a to dopiero początek ujawniania pikatnych newsów z życia człowieka nie wyznającego żadnych wartości.
Poza świetnym dopingiem, w Kotle w drugiej połowie odpalone zostało 200 sztuk ogni wrocławskich, które urozmaiciły ten mecz i dodały nieco kolorytu.
W sektorze gości, mimo zapowiadanej tysięcznej grupy, zasiadło 610 betonów, którzy przywieźli 7 flag i prowadzili niesłyszalny w Kotle doping.
W związku z ich obecnością nie zabrakło licznych bluzgów, często na nową melodię oraz przeróbek ich przyśpiewek.
Sezon na Bułgarskiej żegnamy już za tydzień, meczem z GTSem, a całą kampanię i wyjazdy w Białymstoku 4 czerwca.
Relacja Kibiców Lechii Gdańsk:
„Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Lechia gra!” – mogło zaśpiewać 610 fanów, którzy wspierali Lechię na wyjeździe w Poznaniu. W liczbie tej była delegacja kibiców z Wrocławia, którym dziękujemy za wsparcie.
Sektor przyozdobiły flagi: CHWM, Lechia Gdańsk GNLS, Trójmiasto, Pruszcz, Gdynia, Szyk i Elegancja, Biała Zaspa oraz płótno WKS Braci z Wrocławia. Powieszono również transparent dla naszego Przyjaciela, który nie mógł być tego dnia na sektorze – Bartek trzymaj się!
Biorąc pod uwagę stawkę, o jaką gra aktualnie Lechia, nasza liczba w Poznaniu nie powaliła na kolana, jednakże w kwestii dopingu „daliśmy radę”. Do stolicy Wielkopolski ruszyliśmy pociągiem specjalnym tuż przed 7 rano w niedzielę. Podróż przebiegała bez najmniejszych problemów i przed 13 dojechaliśmy do stacji końcowej, którą była… wioska za miastem. Tam obserwowano nas z rozstawionych na przystankowych wiatach kamer, a nawet z drona. Stamtąd też podstawionymi autobusami udaliśmy się dopiero do Poznania. Dzięki zapasowi czasowemu wszyscy pojawili się na sektorze przed pierwszym gwizdkiem. Wtedy rozpoczął się doping, który długimi momentami donośnie roznosił się po stadionie. Nie obyło się również bez tzw. „festiwalu piosenki wulgarnej”, do którego przyłączyli się również gospodarze. Ci zaprezentowali w drugiej połowie oprawę z piro.
Mecz zakończył się remisem, a po jego zakończeniu podziękowaliśmy zawodnikom za walkę. Odśpiewano również gromkie „sto lat” Dusanowi Kuciakowi, który tego dnia obchodził urodziny. Po spędzeniu ponad półtorej godziny na sektorze, mogliśmy się udać do autobusów, przy których spędziliśmy jeszcze kilkanaście minut, by udać się na podpoznański „dworzec”.
Tam miała miejsce sytuacja godna odnotowania. Fani z Gdańska postanowili zamówić catering na drogę powrotną i tu zaczęły się schody. Zastępy „stróżów prawa” nie pozwoliły nam wyjść do dostawcy, a jego nie chciano wpuścić do nas. Nie obyło się bez komentarzy w stylu „zaraz dostaniesz paralizatorem”, „strzelaj do niego, to się nie naje” i innych wyraźnie nawiązujących do opublikowanych ostatnio w mediach nagraniach z komisariatu we Wrocławiu, które obrazowały zabójstwo młodego chłopaka. Biorąc pod uwagę milicyjny rodowód „białych kasków” i ich intelektualny poziom, jedynym co dziwiło był fakt, iż potrafią złożyć zdanie składające się z trzech słów. Jak się jednak okazało „dla chcącego nic trudnego”. Dostawca dotarł do nas od drugiej strony „dworca”, pokonując po drodze kawałek pola oraz rów z wodą – szacun. Gdy nasza obstawa zobaczyła, iż mimo ich usilnych starań udało nam się odebrać obiady, na ich nieskalanych myśleniem twarzach wyraźnie zarysowała się złość. Pamiętajcie, z nami nigdy nie wygracie.
Przed nami jeszcze dwa mecze. Już w niedzielę gramy u siebie z Pogonią Szczecin i na tym meczu nie może zabraknąć nikogo! Natomiast tydzień później udamy się do Warszawy, a szczegóły wyjazdu zostaną podane w odpowiednim czasie.