Poniżej obszerna relacja Pasów oraz kilka słów od Jude Gangu:
Gdy na meczu z Lechia Gdańsk usłyszeliśmy końcowy gwizdek wiedzieliśmy jedno, Cracovia zagra w europejskich pucharach! Wszyscy kibice o biało – czerwonych sercach z niecierpliwością odliczali dni do 30 czerwca 2016 – ta data na pewno zapisze się w historii naszego klubu!
Los chciał by naszym przeciwnikiem był FK Škendija 79 Tetovo, jest to klub założony przez mniejszość narodową Albańska mieszkająca w Macedonii. Mecz w pucharach rozgrywamy na stadionie „Arena Narodowa im. Filipa II Macedońskiego” liczącym 33 460 pojemności. Arena znajduje się w miejscowości Skopje, do którego Albańscy kibice mieli do pokonania około 50 km. Dla kibiców Pasów ta odległość była znacznie większa bo około 1200km od naszego Krakowa, mimo odległości mecz był bardzo atrakcyjny dla kibiców którzy licznie zapisywali się na wyjazd. Odkąd poznaliśmy naszego przeciwnika mieliśmy 10 dni do meczu, więc szybko musieliśmy zorganizować transport, wolne w pracy itd. Każdy z nas wybrał najbardziej optymalną opcje podróży, jedni pojechali samochodami, inni autokarami wynajętym przez Stowarzyszenie. Wielu kibiców przyleciało do Macedonii samolotem i to nie tylko z Krakowa, przylecieli także kibice, którzy przebywają na emigracji w różnych częściach świata. To znak że nasi kibice wyczekiwali sukcesów od bardzo dawna. Każdy z nas chciałby zobaczyć znów po latach sukcesy Cracovii. Zapisy na mecz trwały 4 dni poszły bardzo sprawnie, a frekwencja dopisywała od samego początku, niestety termin meczu był równoległy z meczem naszej reprezentacji, która pierwszy raz od niepamiętnych lat zaczęła odnosić sukcesy na Mistrzostwach Europy. W środę o godzinie 18:00 pod stadionem Cracovii była oficjalna zbiórka kibiców którzy dwoma autokarami oraz samochodami wyruszyli do Macedonii. Droga w pierwszą stronę do granicy z Macedonia przebiegła bardzo sprawnie, schody zaczęły się o godzinie 14 na granicy Serbsko – Macedońskiej, gdzie straż graniczna postanowiła przeszukiwać bagaż każdego pasażera z autokaru aby bardzo opóźnić nam drogę na mecz. Następnie eskortowała nas policja która podróżowała z nami zawrotnym tempem sięgającym 20-30 km/h. Gdy dojeżdżaliśmy około 15 km przed Skopje zostaliśmy zatrzymani przez Macedońskie wojsko, które chciało uniemożliwić nam spotkania się przed meczem z reszta kibiców i wspólnie przemaszerować przez miasto o godzinie 19:00. Dostaliśmy od wojska ultimatum że albo zostajemy z nimi na obrzeżach miasta i wejdziemy od razu na mecz około godziny 20 albo możemy wracać do Polski. Niestety rozmowy nie pomogły i musieliśmy poczekać 4 godziny w hotelu przed miastem. Reszta kibiców, która dotarła do miasta w środę i czwartek siedziała na rynku Skopje na, którym ciężko nie zobaczyć wielu biało czerwonych barw Cracovii! Wszyscy wyczekiwali godziny 19:00 i wspólnego przemarszu pod stadion wzdłuż rzeki Wardar. Gdy reszta kibiców których eskortowało wojsko dotarła pod stadion zaczęliśmy sprawnie wchodzić na mecz. Byliśmy bardzo zdziwieni gdy dowiedzieliśmy że na stadion nie można wnosić zapalniczek ani bilonu! Mecz rozpoczynamy od odśpiewania hymnu Polski ponieważ reprezentacja we Francji rozgrywała w tym samym czasie mecz z Portugalią.
W ciągu spotkania parę razy krzyczymy Polska szczególnie po szybkim golu dla reprezentacji dającym nam prowadzenie. Wokalnie prezentujemy się bardzo dobrze szczególnie na początku gdzie kibice gospodarzy zostali zagłuszeni. Kibice gospodarzy dopingowali cały mecz dobrze się przy tym bawiąc oraz prezentując sektorówkę z herbem swojego klubu oraz dwoma transami. Nie zabrakło wymiany uprzejmości z obiema stronami, Albańscy kibice mocno protestowali przy naszej przyśpiewce w ich języku Ubij, ubij, ubij šiptara…
nawet arbiter zakomunikował do nas ze przerwie mecz. Niestety nasi piłkarze zawiedli i wynik jaki zobaczyliśmy na tablicy końcowej 2:0 dla rywali nie był tym czego oczekiwaliśmy. W Krakowie będzie czekał nas bardzo ciężki mecz, ale wierzymy że z jeszcze liczniejsza pomocą z naszej strony na pewno uda nam się awansować! Po zakończeniu spotkania dziękujemy piłkarzom i dajemy im do zrozumienia, że nawet mimo tego wyniku cały czas w nich wierzymy. Na sektorze jesteśmy trzymani około godziny po zakończeniu meczu w tym czasie wszyscy śledzimy relacje z dogrywki naszej reprezentacji. Niestety końcowy rezultat nie przynosi nam pocieszenia po naszym meczu. Gdy bramy zostają otwarte, rozchodzimy się do samochodów, autokarów i hoteli. Zakupujemy towar na drogę powrotna i bez przeszkód wracamy do Polski. Nasza liczba w Macedonii 330 osób (w tym 9 Tarnovia, 8 Lech, 5 Sandecja, 5 GKS Tychy i 3 Polonia Warszawa). Na sektorze zawisły flagi: Cracovia Polska, JG Cracovia, Anti Dog, Opravcy, Skawina, dwie machajki z logiem Narodowej Cracovii i Orłem Piastowskim oraz flagi naszych zgód LPH (Lech Poznań), RT (Tarnovia), Muranów (Polonia Warszawa) i Sandecji Nowy Sącz oraz dwa transparenty Badzio Struś trzymajcie się i Oświecenia PDW.
Bardzo dziękujemy wszystkim Pasiakom którzy byli tam razem z nami, brali udział w tej historycznej chwili i zapraszamy na kolejny mecz już na naszym stadionie w czwartek.
Od grupy Cracovia Jude Gang:
Wyjazd zaczynamy, nieco wcześniej bo już dzień przed meczem w składzie 90 osób meldujemy się w hotelach, wynajętych w samym środku albańskiej części miasta (mała prowokacja przyszykowana przez nas). Od samego rana, łatwo można zauważyć, pojedyńcze samochody z obczajającymi nas brudasami. Po godzinie 12 wyszliśmy prawie całą ekipą, w celu sprawdzenia albańskiej gościnności. Znając zamiłowanie tubylców do gadżetów, zabieramy ze sobą 3 torby tzw krakowskich zabawek z Castoramy oraz kilka koktajli owocowych. Po 3 godzinach spaceru przez miasto, siadamy w samym centrum, gdzie dołącza do nas reszta kibiców Cracovii. Nie obyło się bez paru ganianek za miejscowymi oraz wymianie wzajemnych uprzejmości. Podczas jednego z ataków na busy i jeepy, mordercy kóz zatrzymują się i widząc, że nie jesteśmy goli, rozbiegają się w panicznej ucieczce. Niestety jeden z naszych zwykłych kibiców, który nie zastosował się do odgórnych poleceń ucierpiał zaatakowany przez grupę 30 tubylców z nożami. Na szczęście niesfornemu koledze po szalu nic poważnego się nie stało poza paroma kopniakami oraz dwoma cięciami. Jak widać miejscowi liczyli na rozgłos, gdyż chodzili z włączonymi kamerami czekając tylko na takie okazje, szkoda tylko że nie robili zdjęć jak sami mieli kłopoty. Wskazówka dla nas na kolejne wyjazdy zagraniczne, będziemy musieli ze sobą zabierać kamerzystę niczym na wesele.
Odnosząc się do Marsylii oraz tamtejszych wydarzeń opisanych przez „rzecznika prasowego wsh”, dwie z trzech osób, które „dostały ciężki nokaut” od ponad 10 lat, nie są związane z Cracovią – są jej wrogami. Natomiast co do kolegi z filmiku jeśli potwierdzi się że był tam razem z nimi to koniec jego przygody z Cracovią.