Kiedyś to było! #13 Polska – Anglia 29.05.1993

Kiedyś to było! Jest serią raportów meczowych zawierających archiwalne zdjęcia i relacje z szalonych lat ’90 i początku nowego millennium. Seria zaplanowana jest na bieżący okres, aby uzupełnić czas naszym czytelnikom. Zapewne odwiedza nas wielu starszych kibiców, którzy posiadają w swoich zbiorach archiwalne relacje i zdjęcia. Wszystkich, którzy chcą się podzielić swoimi materiałami na łamach naszego portalu zapraszamy do kontaktu.

Relacje w większości pochodzą z zinów wydawanych w danym okresie, wszystkie staramy się rzetelnie podpisać. Aby zachować klimat tamtych lat przepisywane przez nas relacje zostawiliśmy w oryginalnej formie, dlatego celowo mogą zawierać błędy w pisowni. Czekamy na Wasze komentarze na dole artykułu. Miłej lektury!


Polska – Anglia 29.05.1993

 

Relacja Kibica Rakowa Częstochowa:

Chyba najsłynniejszy mecz reprezentacji Polski z lat 90. XX w. Mimo, że średnio zorganizowani to jednak pojawili się na nim i fani Rakowa. Nie było jednak odgórnie nic organizowanego. Jak się okazało jechano w podgrupach. Kilkanaście osób (głównie z Rakowa) podłączyło się pod wycieczkę autokarową, następne kilkanaście (przewaga osób z Trzech Wieszczów) jechała pociągiem, a i załoga jednego wózka też była obecna na Śląskim.

Skład autokarowy uzupełniony był przez hutników i przypadkowych fanów piłki nożnej. Podróż autokarem całkowicie bez emocji, dopiero w bezpośredniej okolicy Stadionu Śląskiego milicjanci latali jak oszalali. Skład kibolski rozdzielił się z pozostałą częścią załogi autokaru i był to nawet sensowny wybór.

Okazało się, że bramy wejściowe były zamknięte, ale właśnie pod kasy dotarła autokarowa część ekipy Śląska. Znaleźli szybko sposób na zamknięte wejście – pod naporem ludzkim bramka pękła i bez żadnej kontroli wbiło na obiekt dość sporo ludzi. Na naszym sektorze sporo Śląska Wrocław (oprócz autokarów dość zgrabna ekipa pociągowa), była też Lechia i sporo mniej liczebnych ekip (na pewno był ktoś z Arki i Widzewa). Obok siedziała m.in. Wisła Kraków, a i na tym sektorze kolejowy skład Rakowa.

Ekipa pociągowa przyjechała stosunkowo wcześnie. Na rynku podłączyliśmy się pod większą grupę Polaków, a pod hotelem załapaliśmy się na awanturę z Angolami (m.in. jeden z nas zebrał z bliskiej odległości pełną puszką piwa w twarz). Na stadion dojechano tramwajem. Skład kolejowy posiadał jedyną w tym dniu flagę Rakowa, choć bez napisów. Czerwono-niebiesko-czerwona barwa posiadała tylko na środku wizerunek krzyża celtyckiego. Wywieszona na drugim płocie – przy torze żużlowym.

Po hymnie doszło do zwarcia Wisły z Legią. Co ciekawe po wiślackiej stronie pojawiły się osoby zarówno ze składu kolejowego jak i autokarowego, ale bez żadnej wiedzy o sobie. W dalszym ciągu można na urywkach telewizyjnych z tego momentu rozpoznać jednego z do dzisiaj aktywnych fanatyków RKS-u, który biegł z ławką w ręce 😉 Szybko wpadły do akcji milicjanci zaliczając jednak solidne bicie. Tłum okładający mundurowych był znacznie liczniejszy niż ich oddział. Później niektórzy na trybunach paradowali w kaskach milicyjnych. W którymś momencie jednak całą grupę od dołu zwiększone siły milicyjne wypychały ku górze, gdzie kolejni mundurowi brali rewanż za wcześniejsze porażki.

Z drugiej strony pod wieżyczką było widać brutalną akcję pacyfikacyjną urządzoną przez AT. Tam siedziała Pogoń. Plotka głosiła, że nad nimi pojawiła się Cracovia i Portowcy chcieli wziąć odwet za przedmeczowe starcie w tramwaju. Po wszystkim dotarło spóźnione auto z Częstochowy, ale milicjanci pomimo posiadania ważnych biletów już na ten sektor nie wpuszczali i 5 osób zostało oddelegowane za bramkę, na teoretycznie wyłączone z użytku sektory, gdzie siedziało już i tak sporo osób.

Dopiero w przerwie obie grupki fanów Rakowa (kolejowa i autokarowa) spotkały się na koronie stadionu. Łącznie Raków w tym dniu był na Śląskim w ok. 35 osób. Nie za dużo, a i dodatkowo nie w zwartej grupie. Po meczu wracano znowu w podgrupach. Ekipa z autokaru musiała czekać dwie godziny, bo zaginął kierowca. Na parking podbił autokarowy skład Śląska. Rozmowy bez ciśnienia, nawet jakimś prowiantem suchym i mokrym się częstowano.

Powrót do Częstochowy każda grupa Rakowiaków zaliczyła już bez żadnych emocji.

źródło relacji: Red Blue Fighters – Zine 

 

Relacja Kibica Widzewa Łódź:

Płynący w ciszy tłum ludzi, wokół mrok – to wspomnienie utkwiło mi szczególnie. Ten tłum to kibice piłkarscy opuszczający obiekt śląskiego stutysięcznika po zakończeniu meczu reprezentacji Polski i Anglii w maju ’93.

Wracający do autokarów kibice nieufnie rozglądali się dookoła, ciemność i otaczający park mogły kryć potencjalnych przeciwników – fanów innych klubów. Tak kończył się ten dzień w którym odbył się ten mecz. Z Łodzi wyjechaliśmy w południe, w autokarze jechało nas ok. 15 szalikowców Widzewa i kilkunastu zgredów. Wiedzieliśmy, że wcześniej do Chorzowa wyjechał autokar ŁKS-u oraz nasi, którzy pojechali pociągiem. W drodze na mecz spotkaliśmy autobus z Radomska gdzie jechali także kibole czerwonych, poza tym mijały nas samochody osobowe z warszawskimi rejestracjami. Gdy dojeżdżaliśmy do Chorzowa dogoniliśmy autokary z Krakowa, a przed stadionem kibole Zagłębia Sosnowiec obrzucali nasz autokar kamieniami. Chcieliśmy z nimi zadymić ale kierowca nie podzielił naszego stanowiska i nie zatrzymał się. Gdy dojechaliśmy na parking wysiadali właśnie kibole z krakowskich autobusów, w większości zgredzi, ale kilku w barwach Wisły, chwila niepewności, ale ani my ani oni nie szukają zwady – wszystko OK. Idziemy na stadion, narasta uczucie niepewności, z każdej strony dołączają się coraz to nowe grupy kibiców. Mijamy kibiców Cracovii, Pogoni i GKS-u Katowice. Każde spotkanie to potencjalne zadymy, ale obecność policji oraz poczucie tego, że przyjechaliśmy tutaj dopingować Polskę łagodzi obyczaje. Dodatkowym elementem jednoczącym jest obecność Angoli. Wydawało się logiczne, że aby ich obić musimy się zjednoczyć! Wielu polskich ULTRAS jechało do Chorzowa żeby dymić z Brytyjczykami. Lecz gdy ich nie spotkali walczyli między sobą. Z Anglikami było różnie, jedni z nas wymieniali się z nimi na pamiątki, inni jak np. Pogoń tłukła Anglików. Gdy dotarliśmy pod stadion, chwila zdziwienia… gigantyczne kolejki. Wiele człowiek widział, ale chodzących po głowach stojących w kolejce innych kiboli to coś nowego. Mimo tego że firma organizująca wycieczkę zapewniła bilety to otrzymanie ich w oblężonych kasach było nie lada wyczynem. W czasie oczekiwania na bilety spotkaliśmy Widzewiaków, którzy przyjechali pociągiem – krótka wymiana informacji. Niby wszystko w porządku, ale niektóre wiadomości utwierdzają w przekonaniu, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte, że w każdej chwili można oberwać. Dowiedzieliśmy się, że w knajpie do naszych szurała Lechia, że na mieście kibole tłukli się z wyspiarzami i gliniarzami, że ŁKS obił MOTOR (zostawili tylko wentyl – przyp. PYZAŻYD). Na stadion wchodzimy na niecałą godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Stadion prawie pełen. Rzut oka na barierki – wiele flag klubowych. Niestety nie ma flagi Widzewa – znów plama, wiemy, że jest nas prawie setka plus widzewiacy z pod łódzkich miejscowości, ale jesteśmy rozproszeni. Jedyna pociecha, że wśród wywieszonych barw nie ma płótna ŁKS-u. Później dowiedzieliśmy się, że Wisła nie mając miejsca dla swych barw na barierkach zażądała usunięcia flag ŁKS-u i ci musieli ustąpić. Rzucali się w oczy liczni kibice Lechii i Śląska, którzy siedzieli razem oraz Wisły, Arki, Pogoni i Cracovii. Obok nas z jednej strony siedzieli szalikowcy Motoru, z drugiej Lech i Polonia Bytom. Sektor Anglików gęsto był otoczony kordonem policji, pałkarze widoczni byli na każdym kroku. Na kilka minut przed rozpoczęciem meczu oczy wszystkich kierują się na sektor gdańsko-wrocławski, kibole tłuką gliniarzy. Angolom musiało to dać wiele do myślenia.

Rozpoczyna się mecz, nieopisana wrzawa, ogłuszający doping, świece dymne i race. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, który nie przekreślił naszych szans na grę w Stanach, ale chyba nikogo z polskich kiboli nie satysfakcjonował. Kibice angielscy rozczarowali, wielu z polskich fanów uważa, że wyspiarze to tacy fanatycy, którzy dopingują swoich przez całe 90 minut, lecz w Chorzowie tak nie było, wydaje mi się, że takie opinie to mit. W polskich sektorach było o wiele ciekawiej, Wisłą walczyła z Legią i Zagłębiem Sosnowiec, a Pogoń z Arką i Cracovią na przemian z innej strony próbowały zaatakować Anglików. Mecz dobiega końca. Gwizdek sędziego i każdy wraca do domu. W drodze powrotnej dowiedzieliśmy się o śmierci kibica Pogoni. Jego śmierć daje wiele do myślenia. Jedno jest jednak pewne – mało jest w przyrodzie zwierząt, które zabijają swojego pobratymca z powodu dłuższej sierści czy zapachu.

Na meczu tym reprezentowane były następujące młyna: Cracovia, Arka Stal M., GKS Tychy, Włocławia, Glinik, Lechia, Śląsk, Stal St. Wola, Miedź, Wisła, Legia, Zagłębie S., Orzeł Przeworsk, Chełmianka, Ruch, Szombierki, Stal Kraśnik, Bukovia, Lech, Polonia B., Widzew, Motor, Górnik Z., Zagłębie L., Pogoń, ŁKS, Stal Rzeszów oraz biało-czerwone flagi z nazwami miast: Świdnica, Strzegom, Bochnia, Kędzierzyn, Prokocim, Wejherowo, Dębica, Chojnice, Sanok, Łaziska, Kwidzyn i Sucha Beskidzka.

źródło relacji: zin POLSKI KIBOL 1994 nr 1 (Łódź)

 

Relacja Kibica Lechii Gdańsk:

Jest sobota, godz. 9.00, dworzec w Oliwie, kilkanaście młodych osób w „szwedkach” z flagami, szalikami…

Podróż odbywa się spokojnie, kibiców przybywa. Jesteśmy w Katowicach – słychać okrzyki: „Lechia Gdańsk”, „Śląsk Wrocław”, tworzy się pochód w liczbie ok. 600 osób. Miasto – jak za dawnych lat – obstawione funkcjonariuszami. Ktoś mówi – tam są Angole. Tłum kieruje się w stronę jednej z katowickich knajp. Okrzyki, kamienie – Anglicy – kilkanaście osób ucieka. Wkracza policja – pałowanie, kamienie, gonitwy, ucieczki, idziemy zwartą grupą z okrzykami przez centrum miasta.

Już widać hotel, w którym mieszkają Anglicy. Kibice Lechii i Śląska pod eskortą policji nie wytrzymują – atakują hotel, znów lecą kamienie, butelki – ktoś dostał w głowę butelką inny kamieniem, lecą szyby. Sytuacja się powtarza – Anglicy stawiając opór cofają się. Wkracza policja. Są pierwsi zatrzymani – co będzie z nimi?…

Drogę na stadion choć odległą, kibice przebywają pieszo – jak doszli niestety nie wiem – sam zostaję wyciągnięty z tłumu i zatrzymany. Po godzinie wysadzony w odległej okolicy zdany na własne siły wsiadam w tramwaj jadący w stronę stadionu. Ponownie oglądam obraz po bitwie – wybite szyby, kamienie na ulicach i butelki. Bez większych komplikacji dostaję się na stadion. Jest on olbrzymi i robi wrażenie. Szukam swoich, widzę transparenty LECHII – jest ich chyba najwięcej. Spotykam znajomych, wymiana relacji. Jeden po zatrzymaniu ląduje w odległym lesie, tam go zostawiają, drugi podobnie, tylko oberwał parę pał. Dobra metoda bez świadków, dowodów – chyba już to kiedyś przerabialiśmy. Z niecierpliwością czekam na mecz, stadion wypełniony prawie po brzegi, tylko Anglików trochę mało…

Wznoszą się okrzyki, stadion „grzmi” – doping jest ogłuszający. Trwa mecz. Nie wiem dlaczego i o co, ale raz po raz na trybunach wybuchają bijatyki. Muszę przyznać niestety ale prym w tym wiodła Lechia wraz ze swoimi sprzymierzeńcami – Śląskiem Wrocław i Wisłą Kraków. Raz walki z Lechią, potem z policją, potem ataki Arki i Cracovii na Anglików. Wszystkie walki kończą się interwencją policji i oddziałów antyterrorystycznych – ławki połamane, głowy porozbijane, latają czapki, kaski i pałki policyjne. Tak właśnie wygląda prawie cała pierwsza połowa meczu. Oczywiście wspaniała bramka i ogłuszający doping polskich kibiców. Jest druga połowa meczu, atmosfera na sektorze Lechii się uspokaja, natomiast wybuchają awantury w innych sektorach. Niestety wpada bramka, szok, przez kilka sekund stadion zamarł, tylko Anglicy w szale radości tańczą i krzyczą. Nie wiadomo dlaczego policja uspokaja ich pałkami. Wracamy do domu, zmęczeni bez okrzyków, spokojnie. Drobmny występ rannego „na solo” z kibicem Legii. Jedno uderzenie – tamten padł. Drobne starcie z policją i wszystko wraca do normy. Nikt z nikim nie walczy, kibice Arki wymieszani z Lechią i Legii z Wisłą itd. Jedziemy pociągiem do Warszawy, a potem do Gdańska, podliczamy straty – jeden uderzenie głową w czasie jazdy pociągiem w słup (po operacji w szpitalu podobno będzie żył), drugi 50 pałek w „tyłek” i po ciele – jak mówi po 25 zemdlał – ja mu wierzę widziałem te pośladki – trudno je tak nazwać. Podbitych oczu, wybitych palców i śladów po pałkach nie warto liczyć – chyba łatwiej policzyć całych i zdrowych.

Taki to był mecz…

źródło relacji: zin Piłkarscy Kibice 1994 nr 1 (Gdańsk)


Echa meczu Polska – Anglia ’93

 

Jedna osoba zmarła pchnięta nożem w czasie bójki w tramwaju przed meczem, policja zatrzymała czterech angielskich kibiców za zdemolowanie hotelu „Katowice”, uszkodzono 19 składów tramwajowych, a kilku policjantów i polskich kibiców zostało rannych w czasie bratobójczej „potyczki” na trybunach. To pozaboiskowy rezultat meczu Polska – Anglia, który na murawie zakończył się remisem 1:1.

źródło: Trybuna Śląska

 

 

Jedna ofiara śmiertelna i co najmniej kilkunastu rannych to wynik meczu Polska – Anglia zapisany w policyjnych protokołach. Kibice angielscy, postrach niesfornej dzieciarni w całej Europie, zarówno przed meczem, jak i po jego zakończeniu zachowywali się jednak poprawnie.

Skandalem było zachowanie tłumu polskich wandali, którzy zjawili się na stadionie. Już przed meczem w tramwaju, który jechał na „Śląski” z centrum Katowic, ugodzony został nożem 17-letni chłopak. W wyniku odniesionej rany zmarł jeszcze w sobotę. Do potyczek i bójek między kibicami Ruchu Chorzów a GKS-u Katowice dochodziło też przed meczem. Apogeum chamstwa w wykonaniu dziczy w zasadniczej większości kulturalna widownia meczu mogła zobaczyć w pierwszej połowie gry. Dochodziło wówczas do krwawych jatek między policją a chuliganami. Przypominało to regularne działania wojenne. Po wymianie ciosów raz jedna, raz druga strona zmuszone były do wycofania. Dopiero ściągnięte posiłki policyjne pozwoliły uporać się z wyrostkami.

źródło: Dziennik Zachodni

 

guest

5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments