Kiedyś to było! Jest nową serią raportów meczowych zawierających archiwalne zdjęcia i relacje z szalonych lat ’90 i początku nowego millennium. Seria zaplanowana jest na styczeń, aby uzupełnić czas naszym czytelnikom przed wznowieniem ligowych rozgrywek. Zapewne odwiedza nas wielu starszych kibiców, którzy posiadają w swoich zbiorach archiwalne relacje i zdjęcia. Wszystkich, którzy chcą się podzielić swoimi materiałami na łamach naszego portalu zapraszamy do kontaktu.
Relacje w większości pochodzą z zinów wydawanych w danym okresie, wszystkie staramy się rzetelnie podpisać. Aby zachować klimat tamtych lat przepisywane przez nas relacje zostawiliśmy w oryginalnej formie, dlatego celowo mogą zawierać błędy w pisowni. Czekamy na Wasze komentarze na dole artykułu. Miłej lektury!
GKS Bełchatów – ŁKS Łódź 16.03.1996
Relacja Kibica ŁKS-u Łódź:
Do Bełchatowa pojechało około 700 kibiców ŁKS-u. Podróżowaliśmy 10-ma autokarami, w tym autokary z Częstochowy i Pabianic. Część osób przyjechała PKS-ami oraz samochodami. Pod stadionem przed wejściem na sektor dla przyjezdnych zbierało się coraz więcej osób. Psiarnia jakoś dziwnie podminowana. „Coś” wisiało w powietrzu. Długo nie trzeba było czekać. Skręcili jednego z ŁKS-iaków, próba odbicia go.
Gady jednak urządziły nam konkretne pałowanie spychając nas pod wejście. Później już na samym stadionie jeden z naszych zaczął robić fotki z bieżni. Został skręcony przez porządkowych. Momentalnie kilka osób przeskoczyło ogrodzenie i odbiło go. Zajęliśmy oba sektory na łuku. Niedługo po rozpoczęciu meczu niedaleko naszych sektorów ujawniła się grupka około 15-tu miejscowych widzewiaków, którzy zaczęli nas prowokować. My rzucamy w nich kawałkami lodu, a tu na sektor wchodzi spora watażka psów, którzy z pałami ruszyli na nas. Cweluchy tłukły jak pojebane nie patrząc na to kogo leją i gdzie. Postanowili upchnąć nas w 1 sektor. Udało im się to.
U nas kilka rozbitych głów i innych kontuzji. Po chwili jednak reakcja i przez wąskie przejście stawiamy się psom oraz rzucamy w nich przez siatkę wszystkim co było pod ręką. Próbujemy wciągać pojedynczych mętów do naszego sektora, ci odpowiadają gazem. U nas furia. Próbujemy wyłamać płot dzielący nas od nich, ci jednak znowu puszczają chmury gazu. W wejściu między sektorami cały czas trwa walka. Nawet nie zauważamy, jak kończy się 1 połowa, jest przerwa, a potem zaczyna się druga. W drugiej połowie w dalszym ciągu walczymy z psami. Z jednej strony pasy, kawałki lodu, kamienie, a nawet błoto, z drugiej strony pałki i gaz.
Co jakiś czas ze względu na zmęczenie zamiana atakujących. Takie bombardowanie trwało do końca meczu. Reszta co nie walczy fluga na policję. Po stracie pierwszej bramki część osób próbuje wjechać na murawę. Kilkanaście osób przeskoczyło ogrodzenie, ale po chwili zmuszeni byli zawracać ze względu na psiarnię.
Mecz zakończył się porażką 0:3, a po końcowym gwizdku my też odpuściliśmy. Prawdziwe cyrki miały się dopiero zacząć. Długo nas trzymali, w końcu psy utworzyły szpaler. Wypuszczano po kilka osób, a tych, którzy mieli pasy, kominiarki, czy też brudne ręce, zawijano na bok. Pozostali w większości mieli „ścieżki zdrowia”.
Ja kominiarkę schowałem pod pachę, wziąłem też flagę i udało mi się przejść. Podszedł jednak jakiś pies z psem czworonożnym i kutas zaczął mnie bić pałką po głowie. Po trzecim, czy czwartym razie udałem, że mnie zamroczyło i odpuścił. Okazało się, że zawinęli 79 osób, którzy zostali rozwiezieni na komendę. Tam nasi zostali spisani i wypuszczeni. Wcześniej jednak na komendzie pośpiewali trochę (głównie „zawsze i wszędzie…”, aż psiarnia puściła im gazu, nasi więc uchylili lufcik i zrobiła się taka cyrkulacja, że gaz wrócił do psów :)). Wracali wszyscy PKS-em. Natomiast reszta zaraz po tym całym cyrku bez przygód wróciła na swoje rewiry. Większość osób nieźle zmęczona po długiej awanturze. Pierwszy wyjazd na wiosnę zaczęliśmy z konkretnym przytupem. Dużo osób jednak stwierdziło, że gdyby wąsy (prewencja z Piotrkowa) nie były aż tak brutalne, to pewnie do niczego by nie doszło.
autor relacji: Galernik – „Z Pamiętnika Galernika”
Wspomnienia Kibica GKS-u Bełchatów:
Do dziś wspominane są też marcowe derby województwa z ŁKS-em Łódź. Mecz toczył się na murawie kompletnie pokrytej śniegiem, a zwycięstwo 3:0 rozpoczęło fantastyczną drogę GKS-u ku utrzymaniu. Jednak w „roli głównej” wystąpili fani ŁKS, przybywając w 800 osób i przez większość meczu tocząc wojnę z policją, która stłoczyła ich na połowie ówczesnego sektora gości. Nasz młyn liczył na tym meczu ok. 100-150 osób.
źródło relacji: fragment książki „Biało-zielono-czarny Fanatyzm”, Sklep TMK, Bełchatów, 2017
Co pisały gazety?
źródło: Z Pamiętnika Galernika, Biało-zielono-czarny Fanatyzm