Kibice Śląska miło nie będą wspominali wyjazdowego meczu do Białegostoku. Oprócz wysokiej przegranej z Jagiellonią na boisku, na powrocie białostocka policja znowu dała o sobie znać.
Relacja Śląska:
Za nami wyjazd do Białegostoku, na który wybrało się, po raz pierwszy w historii pociągiem specjalnym, 464 kibiców wspierających Śląsk Wrocław. Nasz wyjazd na Podlasie przez incydent w Biedronce stał się bardzo medialny.
Długo rozmawialiśmy na temat wyjazdu na Podlasie. Kolejni przewoźnicy przedstawiali nam oferty autokarowe, jednak ceny były kosmiczne. Wynika to z faktu, że przez całą trasę do Białegostoku obowiązuje system viaTOLL, przez co przewoźnicy ponoszą wysokie koszty, które potem przekładają się na cenę wyjazdu. Zdecydowanie najlepszą i najtańszą opcją była opcja pociągowa. Połączenia rejsowe do Białegostoku nie dopasowały, więc pozostał pociąg specjalny. Jednak, żeby wypalił, musiała nazbierać się odpowiednia ilość osób.
Na mieście pojawiły się transparenty na wiaduktach. Kolejne informacje mobilizujące szły drogą sms-ową, jednak zapisy szły opornie i na dzień przed ich końcem zapisanych była zaledwie połowa z przybyłych do Białegostoku osób. Trzeba było zakładać pieniądze za speca. Dodatkowo przyszło pismo z Białegostoku, że musimy sobie sami opłacić autobusy, którymi nas zawiozą ze stacji na stadion. Również trzeba było za nie zapłacić z góry. W ostatni dzień zapisy mocno ruszyły i na wyjazd zapisało się kilkadziesiąt osób.
Zwróciliśmy się do PKP Intercity z prośbą o przygotowanie dodatkowego wagonu. Jednak „dobra zmiana” dotarła do przewoźnika kolejowego i wszystkie osoby, które się tym dotychczas zajmowały zostały zwolnione, a w ich miejsce wstawione zostały osoby, które jeszcze nie znają za bardzo realiów pracy w swoim odcinku. Coś, z czym dotychczas nie było żadnego problemu, nagle stało się olbrzymim kłopotem nie do przeskoczenia mimo, że informacja była przekazana na dwa dni przed odjazdem pociągu.
Kolejna duża grupa kibiców Śląska zmieniła swoje dotychczasowe plany i dopisała się na wyjazd w sobotę, a dodatkowe kilkadziesiąt osób przyszło do speca bez wcześniejszych zapisów, co spowodowało, że w pociągu zrobiło się więcej osób niż miejsc siedzących. W takich okolicznościach dla kilkudziesięciu podróżujących pociągiem zabrakło miejsc siedzących.
Nie może dochodzić więcej do takich sytuacji, że niektórzy zapisują się od razu, a inni czekają na ostatnią chwilę lub przychodzą na miejsce zbiórki w dzień wyjazdu powodując, że nie każdy może znaleźć dla siebie miejsce. By więcej nie dochodziło do takich sytuacji, w przyszłości, w ostatnie dni zapisów cena za wyjazd wzrośnie, a nadwyżka pójdzie na opłacenie zawczasu dodatkowego składu tak, aby dla nikogo więcej nie zabrakło miejsca.
Po przyjeździe na Podlasie czekały na nas autobusy, którymi udaliśmy się na stadion. Już w pierwszą w stronę jeden z nich odmówił posłuszeństwa, więc na stadion Jagielloni dojeżdżaliśmy na raty. Przyjechaliśmy na dwie godziny przed meczem, więc spokojnie wszyscy weszli przed rozpoczęciem spotkania. W czasie trwania pierwszej połowy dojechało jeszcze kilka aut z kibicami Motoru Lublin. Miejscowe służby szczegółowo ich kontrolowały, przez co ostatni z nich weszli na koniec pierwszej połowy.
O meczu na boisku nie ma co pisać. Nasze orły kolejny raz się nie popisały. Patrząc na ten cały sezon i sytuację w klubie, to naprawdę tak źle już dawno nie było. Mimo tego na sektorze gości zasiadły 462 osoby, które dopingowały swoją drużynę. Doping tego dnia może nie był wybitny, ale na pewno dużo lepszy niż gra naszych kopaczy. Na meczu nie zabrakło wymiany „uprzejmości” z miejscowymi fanami Jagielloni.
Po meczu miejscowe służby zrobiły szpaler, chcąc wyłapać jakieś osoby z tłumu. Nikt za bardzo nie wiedział o co chodzi, bo nic takiego w naszym sektorze się nie działo. Okazało się, że chodzi o jakąś petardę hukową. Kolejne dwie osoby zatrzymano przy depozycje, przy którym ktoś grzebał podczas trwania meczu. Kilka osób z tego powodu nie odebrało stamtąd swoich rzeczy, a sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
Podczas powrotu znów zepsuł się jeden z autobusów. Zresztą ten sam, co w pierwszą stronę. Wszystko działo się niedaleko sklepu Biedronka. W międzyczasie część osób, w oczekiwaniu na zastępczy transport, postanowiła zrobi zapasy spożywcze na daleką drogę powrotną. Mimo, że mundurowi to utrudniali, do Biedronki na zakupy udało się około 30 fanów Śląska. Białostoccy policjanci wpadli w szał i rzucili się na kibiców Śląska robiących zakupy. Kibice z Wrocławia byli gazowani i powalani na ziemię. Wiele osób widząc brutalne postępowanie „białych kasków” po prostu uciekała, przez co postronni ludzie obserwujący całe zamieszanie, mogli wyciągać błędne wnioski z zaistniałej sytuacji. Ostatecznie po meczu zatrzymanych zostało 19 kibiców Śląska.
Po incydencje w sklepie, z którego następnego dnia media zrobiły brutalny rozbój kiboli na „Biedronkę”, na raty, tak jak w pierwszą stronę, dotarliśmy na stację kolejową. Podróż w powrotną stronę z lekkim opóźnieniem minęła również bez żadnych przygód. We Wrocławiu zameldowaliśmy się około 3 w nocy.
Ostatecznie na sektorze gości zjawiło się 462 kibiców Śląska w tym 23 z Motoru Lublin, 8 z SFC Opava, 5 z Lechii Gdańsk oraz 2 z Miedzi Legnica. Dodatkowo dwóch zakazowiczów pozostało pod sektorem. Zgodom dziękujemy za wsparcie. W naszym sektorze zasiadło również 5 kibiców z KKN.
Kierujemy podziękowania dla kibiców Jagiellonii za pomoc zatrzymanym po meczu kibicom Śląska.
Jagiellonia Białystok:
Śląsk Wrocław:
[g]588[/g]
Odnośnie pomeczowych wydarzeń klub z Wrocławia, oraz Stowarzyszenie kibiców wydały oświadczenia, więcej informacji TUTAJ.