Górnik Zabrze – Legia Warszawa 15.07.2017

Inauguracyjne spotkanie Ekstraklasy w Zabrzu pomiędzy Górnikiem i Legią Warszawa z perspektywy trybun obejrzało 22 708 kibiców. Tego dnia na inaugurację sezonu Ekstraklasy do Zabrza udała się blisko 150-osobowa grupa kibiców Wisłoki Dębica. Swój debiut zalicza również nowa, zgodowa fana Górnik&Wisłoka:

 

Legioniści wykorzystali pulę przyznanych im biletów i w Zabrzu pojawili się w 1102 osoby. Na sektorze gości zawisło 7 flag, w tym płótno Olimpii Elbląg, która wspierała Legionistów w 27 osób, oraz Zagłębia Sosnowiec, która pojawiła się w 87 osób. Na meczu nie zabrakło również obustronnych 'pozdrowień’.

Kolejne spotkanie Górnik Zabrze rozegra na wyjeździe w Białymstoku, a Legioniści na własnym obiekcie podejmą ekipę Korony Kielce, która mocno mobilizuje się na wyjazd do stolicy.

 

Relacja Legionistów:

Ci, którzy wspierali Legię na Wyspach Alandzkich, zaraz po powrocie do kraju mogli ruszać na kolejne wyjazdowe spotkanie – tym razem na południe do Zabrza. Górnik co prawda przez rok nie grał w najwyższej klasie rozgrywkowej, a wcześniej długo przez budowę nowego stadionu nie przyjmował kibiców gości, ale nam akurat przed rokiem przyszło jechać do Zabrza na spotkanie Pucharu Polski. Także tym razem wykorzystaliśmy przyznaną nam pulę biletów i w sektorze gości zasiadło 1102 fanów.

Przed rokiem do Zabrza podróżowaliśmy pociągiem specjalnym. Tym razem w stronę Górnego Śląska pojechaliśmy samochodami. Trzy i pół godziny przed rozpoczęciem spotkania cała nasza grupa ruszyła kolumną z Sosnowca w stronę stadionu. Na tyłach starej trybuny krytej Górnika znajduje się obecnie parking dla przyjezdnych, na którym zaparkowanych zostało kilkaset naszych pojazdów. Stadion Górnika cały czas posiada trzy nowe trybuny oraz wspomnianą, starą krytą, która nijak ma się do pozostałych trzech nowoczesnych.

Wejście na stadion przebiegało sprawnie – cała nasza grupa z odpowiednim zapasem czasowym zajęła miejsca na trybunie w jednym z narożników. Zdecydowanie gorzej wyglądała organizacja cateringu. Na 1100 osób otwarte było tylko jedno okienko i nawet serwowane 3,5-procentowe piwo nie było w stanie poprawić humorów.

Zabrzanie byli wspierani przez swoje zgody, w tym Wisłokę (150). Na meczu zadebiutowała nowa zabrzańsko-dębicka flaga „Przyjaźń”. Fani KSG wywiesili również transparent z gratulacjami dla Wisłoki za awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Oprócz niego na górnej kondygnacji młyna KSG wisiał m.in. transparent „Pozdrawiamy nieobecnych Gieksiarzy”. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania hanysy śpiewały pieśń na melodię legijnej pieśni „Nie poddawaj się” – „Nienawidzę cię…”. Zresztą tego dnia z obu stron uprzejmości było całkiem sporo. Z naszej strony najczęściej zarzucane było – w nawiązaniu do zabrzańskiej pieśni „Zagraj, zagraj, jak za dawnych lat” – „Jeb…ć Górnik jak za dawnych lat”. Kilka razy skandowaliśmy również „Górnik, GieKSa dwa pedały”.

W sektorze gości wywiesiliśmy 7 flag, w tym płótna Olimpii i Zagłębia („Łowcy Hanysów”). Fani ZKS-u do Zabrza przyjechali (27 osób) lekko spóźnieni, po tym jak ich zespół przegrał po karnych spotkanie Pucharu Polski w niedalekich Zdzieszowicach. Zagłębie wspierało nas tego dnia w 87 osób.

Nasz doping stał na przyzwoitym poziomie. Było kilka lepszych momentów, szczególnie po krótkich chwilach „wyciszania” pieśni, po których ruszaliśmy ze zdwojoną mocą. Niestety już po kilkunastu minutach to miejscowi mieli powody do radości i automatycznie poziom decybeli na sektorach gospodarzy znacznie wzrósł. Nie dawaliśmy jednak za wygraną i całkiem głośno śpiewaliśmy „Ole ole”, czy „Hej Legia gol”. Po straconej w drugiej połowie trzeciej bramce, przez dłuższy czas śpiewaliśmy „Nie poddawaj się, ukochana ma…”. Pomogło o tyle, że legioniści strzelili bramkę, ale zabrakło czasu, by wywalczyli choćby punkt.

Gospodarze tymczasem świętowali niewątpliwy sukces, jakim było pokonanie przez beniaminka mistrzów Polski, co zresztą na każdym kroku podkreślał spiker. Gracze Legii po meczu podeszli pod nasz sektor. Jako, że czego jak czego, ale chęci do gry i zaangażowania tego dnia odmówić im nie można, zaśpiewaliśmy jedynie „Walczyć, trenować, Warszawa musi panować”. Liczymy na to, że po przegranym Superpucharze, była to już ostatnia wpadka na dłuższy czas.

Po meczu przyszło nam czekać około 45 minut na wyjście ze stadionu, a następnie kolejne pół godziny na wyjazd z parkingu. W Warszawie zameldowaliśmy się około 4 rano w niedzielę. Tymczasem w środę czeka nas rewanżowe spotkanie 2. rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów z IFK Mariehamn, które po wygranej 3-0 na wyjeździe będzie tylko formalnością, ale nie zwalnia nas z obowiązku wspierania z całych sił ukochanego klubu. Niech kibice z Wysp Alandzkich wybierający się na Ł3, zapamiętają stworzoną przez nas piekielną atmosferę do końca życia!

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments