Relacja Górnika Konin:
Derby z Kaliszem tym razem przypadły 1 maja. Niby dla większości dzień wolny od pracy, to jednak historia w naszym przypadku nie raz już pokazała, że wcale to nie jest najbardziej dogodny termin dla frekwencji na stadionie. Poza tym, dość częste mecze z cebulami, które nie miały raczej żadnych dodatkowych atrakcji poza festiwalem piosenki wulgarnej, zwyczajnie się już chyba trochę przejadły.
O tym, że w naszym gronie nie było raczej wielkiego ciśnienia na to spotkanie może świadczyć choćby to, że również sama promocja meczu została przez nas ograniczona do minimum. Mobilizacja w tym przypadku to chyba byłoby za dużo powiedziane. Z racji, że standardowo była to impreza masowa podwyższonego ryzyka, w całym mieście zaroiło się od psów, w tym oczywiście również wokół stadionu. Nad głowami kibiców latał również policyjny dron, filmujący z wysokości nas jak i przyjezdnych.
Nasz sektor tego dnia liczył w najlepszym momencie ok. 250 osób, w tym wsparli nas Ostrovia Ostrów (13 osób), Włocłavia Włocławek (4 osoby) i chłopaki z Sompolna (19 osób). Na płocie zawisły 4 flagi, w tym jedna Ostrovii i jedna Sompolna. Jak na mecz bez specjalnej pompy, wynik chyba nie najgorszy, choć zawsze mogłoby być lepiej. Doping z wykorzystaniem bębna przez praktycznie cały mecz. Sporo bluzgów, ale trudno sobie wyobrazić inaczej derbowy pojedynek. Nie przygotowywaliśmy oprawy na ten mecz, mimo to w drugiej połowie dość spontanicznie postanowiono odpalić „znalezione” świecidełka, do czego wykorzystane zostały starsze machajki i znana już sektorówka.
Goście dotarli na stadion jak zawsze spóźnieni. Mobilizowali się na ten bliski dla nich wyjazd, życząc nam spadku oczywiście do niższej ligi. W sumie określili się na 130 osób i na tyle mniej więcej wyglądali. Tym razem chyba bez (pod)kaliskich FC Widzewa. Na płocie powiesili trans i 3 flagi, w tym co najmniej jedna wyglądała jak z poprzedniej epoki. Goście zaprezentowali płachty materiału, które po złączeniu utworzyły napis Keksa, a z drugiej strony datę 1925. Na powitanie zapytaliśmy ich głośno, gdzie byli, kiedy ich znajomi z Kotwicy liczyli na ich wsparcie w Koninie. My wtedy też „liczyliśmy” na Kalisz, no ale wiadomo jak to jest liczyć na Kalisz.
Na boisku przegraliśmy niestety 0-2. Mimo to po końcowym gwizdku podziękowaliśmy naszym graczom za walkę. Podsumowując, za wyjątkiem humorystycznych akcentów niektórych „pozdrowień” w stronę sektora gości, ogólnie nudne derby. Podziękowania dla wszystkich, którzy nas wsparli tego dnia!
Relacja kibiców KKS-u Kalisz:
Po raz kolejny przyszło nam pojechać do Konina. Faktyczną mobilizacje na ten mecz zaczynamy na 4 dni przed meczem. W ciągu dwóch dni udaje nam się zebrać wszystkie niezbędne dane osobowe (niestety taki wymóg nałożył na nas klub gospodarzy). Tradycyjnie miejscowi prowadzą nienawistną mobilizację, zapraszając m.in na „festiwal piosenki wulgarnej”. Na zbiórce melduje się nas równo 130 i ruszamy w drogę 2 autokarami oraz 4 furami.
Cała droga z solidną „obstawą”, która na rogatkach Konina funduje nam nieplanowany postój, ze względu na „zdarzenie” (cokolwiek miało to oznaczać). W związku z tym „zdarzeniem” na konińskim gruzowisku meldujemy się w komplecie dopiero 5 minut po pierwszym gwizdku. Wywieszamy transparent „Nic o nas bez nas!” i do 15 minuty nie prowadząc dopingu wsłuchujemy się w bluzgi miejscowych (najwyraźniej nie przyłączają się do ogólnopolskiego protestu).
Szkoda, że festiwale w tym mieście nie cieszą się dużą popularnością. Świadczyć o tym może liczba konińskich fanatyków, których liczbę można określić na około 250. W związku z tym przyśpiewka „gramy u siebie” nie była wogóle oderwana od rzeczywistości. W pierwszej połowie jeden raz pozdrawiamy Łańcuchów skupiając się wyłącznie na dopingu naszych piłkarzy.
65 minuta to czas kiedy zaprezentowaliśmy oprawę, na która składały się dwustronne szyte pasy tworzące napis „KEKSA” oraz „1925”. Mniej więcej w tym samym czasie konińscy ultrasi wietrzą elementy opraw wykorzystywanych już w poprzednich spotkaniach – efekt powalający.
Na płocie tego dnia zawisły 3 nasze oldschoolowe flagi (FANATYCY, KKS Kalisz Polska oraz ULTRAS). Z naszej strony dobry doping do końca spotkania, zwłaszcza w końcówce drugiej odsłony. Po zakończonym zwycięstwem meczu pod klatkę gości przychodzą nasi piłkarze intonując m.in. „Tak to już bywa, że Kalisz z kurwą wygrywa” w związku z czym nasze plany olania miejscowych spaliły na panewce.
Po raz kolejny okazało się, że bez specjalnego namawiania można zebrać ekipę na udany wyjazd. Mamy nadzieję na rychły spadek Górnika z ligi, bo zbrzydło nam już wieloletnie słuchanie tych samych, oderwanych od rzeczywistości bluzgów. Derby dla Kalisza tak więc powrót w dobrych nastrojach przy piwkach w autokarach. 4 LIGA 4 LIGA KSG !!!
zobacz również zdjęcia:
relacja: Górnik.Konin.pl, Kakaesiacy
zdjęcia. Fot. Duni