Relacja Cracovii:
Przerwa na mecze reprezentacyjne traktowana jest dwojako – dla jednych nawet już po kilku kolejkach jest niczym zbawienie, dla innych zaś jest to okres wielkiej tęsknoty za najlepsza ligą w Europie 🙂 Nam po dwu tygodniowej przerwie przypadł mecz z lekkimi podtekstami – podejmowaliśmy u siebie Lechię.
Piątek, 18:00 – umówmy się – nie jest to wymarzony termin na rozgrywanie meczu. Mimo tego na stadionie zjawiło się 8413 widzów.
Sektor D frekwencją również nie powalał, zwłaszcza na początku meczu. Piątkowa sytuacja jest jeszcze do usprawiedliwienia – ogromne korki na mieście z pewnością przytrzymały znaczną część kibiców. Jednak nie jest to pierwszy raz, kiedy na początku meczu sektor świeci pustkami, a zapełnia się dopiero w trakcie I połowy. Nie dość, że kibicom przychodzi stać wtedy w naprawdę sporych kolejkach do wejścia, to jeszcze fakt ten negatywnie wpływa na jakość dopingu. Weźcie to sobie raz jeszcze do serc i głów – przychodźcie na stadion odpowiednio wcześniej, nie na ostatnią chwilę!
Początkowo na naszym sektorze nie była wywieszona ani jedna flaga, jednak nie było to dziełem przypadku. Od pierwszych minut na płocie wisiał wymowny transparent skierowany w stronę gości o treści „PATRZ KOMU UFASZ”. Komentarz chyba zbędny.
Nam już od początku meczu szło jak po grudzie. Niby początek był głośny, fajnie wykonaliśmy „Ajax”, ale czuć i słychać było, że to nie jest to.
Podobnie wyglądała druga połowa. Być może wpływ miał na to wynik i dość niemrawa postawa naszych piłkarzy, jednak nie może to być żadnym usprawiedliwieniem. I w kwestii dopingu to byłby koniec… STOP! Nie, to nie będzie koniec. Nadeszła 70-75 minuta i to, co stało się w sektorze D przerosło oczekiwania wszystkich. Przy podzielonym sektorze NIEPRAWDOPODOBNIE głośno wykonaliśmy „Ajax”. Według wielu opinii, była to NAJGŁOŚNIEJ wykonana przyśpiewka w historii naszego stadionu. Ocena dopingu byłaby po tym meczu bardzo negatywna, jednak „Ajax” troszkę tę ocenę podnosi, co nie znaczy, że dopingiem z meczu z Lechią możemy się szczycić. Jest to jednak fajny materiał dla nas – przez 70 minut śpiewamy cicho i ospale, na tablicy świetlnej wynik 0:1, aż nagle dostajemy niesamowitej korby i dopingujemy tak jak powinno się dopingować przez 90 minut. Teraz każdy z obecnych powinien sobie zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć na pytanie jaki „obraz” sektora D woli – czy ten do 70 minuty, czy jednak późniejszy? Odpowiedź nasuwa się sama…
Lechia po raz pierwszy przyjechała do Krakowa już nie jako zgoda GTS’u, jednak nie przeszkodziło to, aby w sektorze gości zasiedli kibice z gorszej strony błoń. Nie mogliśmy pozostać temu dłużni, i już przed meczem krzyknęliśmy w stronę klatki gdzie mają flagi ubeckich patriotów 🙂
Lechiści przyjechali do Krakowa w 368 osób i bardzo szczelnie oflagowali swój sektor. Z racji akustyki naszego stadionu ciężko cokolwiek konstruktywnego napisać o ich dopingu – my z reguły nie słyszymy klatki, jak i klatka nas. Jednak widać było, że Lechia nie przyjechała do Krakowa tylko stać i przyglądać się temu, co dzieje się na boisku.
Przed nami dwa wyjazdy – do zaprzyjaźnionej Gdyni już w najbliższy poniedziałek, a następnie do Lubina (24.09). Z racji tego, że do tej pory byliśmy tylko w Niecieczy i Poznaniu, chyba nikogo nie trzeba namawiać do tychże eskapad.
Relacja Lechii Gdańsk:
Mimo niekorzystnego, piątkowego terminu, na daleki wyjazd do Krakowa postanowiono ruszyć pociągiem specjalnym.
Podróż rozpoczęliśmy o 8 rano. Warto dodać, że jeden z fanklubów, z powodu korków nie dotarł na zbiórkę. Mimo tych przeciwności, indywidualnie dojechali do Krakowa, gdzie dołączyli do reszty wyprawy. Jak widać, jak się chce, to nic nie stanie na przeszkodzie.
Ostatecznie na sektorze gości zameldowało się 420 fanów wspierających Lechię, wśród których było 10 fanów Śląska Wrocław. Sektor przyozdobiono flagami: CHWM, Lechia Gdańsk Ciorus, ULG, Przymorze, Pruszcz Gdański, Szyk i Elegancja oraz płótnem braci ze Śląska. Oprócz tego powieszono transparenty z pozdrowieniami dla naszych kolegów: Bartek, Buła trzymajcie się!
Podczas meczu prowadziliśmy głośny doping, który często przeradzał się w festiwal piosenki wulgarnej ;). W drugiej połowie często przypominaliśmy miejscowym, że Lechia została liderem tabeli. Jeśli zaś chodzi o gospodarzy, to i tym razem przy sektorze gości znalazła się „banda meneli”, która była dużo mniej aktywna, niż zawsze.
Nasz głośny doping poprowadził zawodników do zwycięstwa. Po zakończeniu meczu tradycyjnie już miały miejsce wspólne śpiewy. Nie zapomnieliśmy również o pozdrowieniach dla Piotra Nowaka.
Po godzinie od zakończenia meczu ruszyliśmy na dworzec. Tam czekali na nas prawdziwi Wiślacy z krwi i kości ;), którzy zaopatrzyli skład w prowiant na drogę powrotną. Ta przebiegła pod kątem świętowania. Po pierwsze odzyskania pozycji lidera, a po drugie urodzin jednego z naszych kolegów – jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
W Gdańsku zameldowaliśmy się o 5 rano. AVE LECHIA!
Cracovia:
Lechia Gdańsk:
video: