Relacja Kibiców Wisły:
W sobotnie południe wszyscy spotykamy się na miejscu zbiórki. Pogoda tego dnia wyśmienita, humory również dopisywały, więc wszyscy z niecierpliwością czekamy na odjazd. Zaliczamy mały poślizg, ale 16:10 wyruszamy w trasę. Tego dnia podróżujemy autokarem i furami. Całą podróż trenujemy gardła, by od pierwszej minuty polecieć z dobrym dopingiem.
Pod stadionem meldujemy się na ok. 20 minut przed meczem. Na miejscu spodziewaliśmy się atrakcji poza sportowych, jednak gospodarze (o dziwo) nastawieni bardzo pozytywnie.
Flaga ląduje na płocie i z pierwszym gwizdkiem odpalamy kilka rac. Doping na niezłym poziomie. W 60. minucie prezentujemy „piroshow”, odpalamy sporo rac, a wszędzie wokoło latają świece dymne w jedynych, słusznych barwach. Gdy kończy się pirotechnika w górę idą machajki, których używamy prawie do końca meczu. Tego dnia szczególnie dobrze wychodziły nam przyśpiewki „MKS” i „Awans jest NASZ”. Mecz kończy się wynikiem 4:0 dla Wisły.
W szampańskich nastrojach zaliczamy sklep i jedziemy świętować zwycięstwo na plażę.
Turyści w Jantarze chyba nie są przyzwyczajeni do takich widoków, więc szybko „prywatyzujemy” miejscówkę. Dwugodzinna impreza na plaży, śpiewy, tańce i swawole. Grupa „Morsy Wisła Tczew” zażywa kąpieli, by choć trochę ostudzić gorące głowy. Powrót autokarem to już kwintesencja wyjazdu, uśmiechnięte pyski, gromkie okrzyki i złoty trunek sprawiają, że w Tczewie o 23 nikt nie jest w stanie gadać.
Nas tego dnia 38 głów + 2 Orlęta Reda + 3 Orkan Rumia (DZIĘKI ZA WSPARCIE!).
O tym wyjeździe można napisać wiele, ale najważniejsze jest to, że w końcu pojawiły się dobre pyski ze STAREJ GWARDII (oby częściej Panowie), zajebisty klimat i konkretny doping. Tego dnia nic nie zawiodło. Piłkarze, kibice, oprawy – WYPAS, a jak ktoś twierdzi, że w B klasie nic się nie dzieje i nie widzi powodu, żeby jeździć to po tym wyjeździe wszyscy możemy zabić go śmiechem.
Wisła Tczew: