PP: Bytovia Bytów – Legia Warszawa 25.10.2017

Relacja Bytovii:

Jeden z najciekawszych meczy w historii naszego miasta, z mistrzem Polski Legią Warszawa, przyciągnął na stadion komplet publiczności. Bilety na to spotkanie rozeszły się błyskawicznie dwa tygodnie przed tym meczem. Na sektor dopingowy część biletów została sprzedana w wolnej sprzedaży, pozostałe zostały zablokowane przez klub i rozprowadzone przez ultrasów.

BYTOVIA BYTÓW – Legia Warszawa 1-3 (25.10.2017)! BYTOVIACY prz…

BYTOVIA BYTÓW – Legia Warszawa 1-3 (25.10.2017)!BYTOVIACY przed meczem z Legią!

Posted by BYTOVIACY on Freitag, 27. Oktober 2017

Dzięki temu, wszystkie zainteresowane osoby aktywnie dopingujące, nawet w dniu meczu mogły zaopatrzyć się w wejściówkę na naszą trybunę. Przed meczem część grupy zebrała się pod bytowskim zamkiem skąd po odpaleniu piro i paru okrzykach ruszamy w stronę stadionu. Niestety nie obyło się bez mandatów. Mimo, że dołożyliśmy dużo starań w przygotowanie oprawy, milicja utrudniła nam sprawne wniesienie jej na nasz sektor. Wywołując presje na ochronie, która była zmuszona do gruntownego przeszukania i rozwijania nawet każdej z ok. 50 flag na kiju, znacznie opóźniła nam wejście na stadion. Wywołany poślizg czasu wpłyną na brak możliwości rozwieszenia oprawy od strony płyty boiska. Na trybunę dopingową, która mieści 267 miejsc wchodzi delikatny nadkomplet widzów, z czego ok. 200 osób tworzy młyn. Wspierają nas kibice Czarnych Słupsk w 25 -osobowym składzie – dzięki!

BYTOVIA BYTÓW – Legia Warszawa 1-3 (25.10.2017)! CHOĆ POCHODZI…

BYTOVIA BYTÓW – Legia Warszawa 1-3 (25.10.2017)!CHOĆ POCHODZIMY Z MAŁEGO MIASTA – WALCZYMY O PUCHAR I BASTA!

Posted by BYTOVIACY on Donnerstag, 26. Oktober 2017

W pierwszej połowie pojawia się oprawa, która składa się z sektorówki podwieszonej na kijach z wizerunkiem wilka trzymającego Puchar Polski oraz herbu Bytovii, którą dopełniają dwa transparenty tworzące hasło: „CHOĆ POCHODZIMY Z MAŁEGO MIASTA – WALCZYMY O PUCHAR I BASTA”. Wszystko to w towarzystwie flag na kiju.

Po zwinięciu oprawy na płocie wieszamy trzy flagi: „BYTOVIACY”, „CZARNE WILKI” oraz barwówkę „STUDZIENICE”. Przez cały mecz głośno wspieramy piłkarzy, którzy pomimo walki nie unikają własnych błędów i ostatecznie ulegają Legii 1-3. Nie obyło się bez wymiany „uprzejmości” z legionistami. W drugiej połowie gasną światła, lecz po chwili sytuacja wraca do normy i mecz jest kontynuowany. Jeśli chodzi o kibiców gości, w STOLICY KASZUB, pojawili się w 360 osób, wywiesili dwie flagi i prowadzili ciągły doping. Gdyby nie flagi i znane przyśpiewki, można by było mieć wątpliwości czy to faktycznie kibice Legii z największego miasta w Polsce. Wokalnie oraz wizualnie szału nie zrobili, no ale czego się można spodziewać po kibolach trenujących na plenerowych siłowniach przeznaczonych dla dzieci i emerytów

Na koniec wyrazy współczucia dla Bodziacha z Legii, który cierpi na akalkulię. Na szczęście, w tych ciężkich chwilach humor cię nie opuszcza.

 

Relacja Legionistów:

Komisja Ligi nakłada ostatnio na nas zakazy wyjazdowe za byle gówno, ale na szczęście zakazy te nie dotyczą rozgrywek Pucharu Polski, gdzie mieliśmy okazję zaliczyć po raz kolejny nowy teren. Po wyjeździe do Opola na mecz z Ruchem Zdzieszowice, tym razem w środku tygodnia w blisko cztery setki podróżowaliśmy do Bytowa.

450-kilometrowa wyprawa nie miała oczywiście nic wspólnego ze zwiedzaniem tamtejszego zamku, ani okolicznych jezior i lasów. Na Kaszuby jechaliśmy by wspierać najwspanialszy klub na świecie.

Droga, pomimo deszczowej pogody, przebiegała nam dość sprawnie. Nie obyło się oczywiście bez problemów sprzętowych, tj. awarii pojedynczych pojazdów, ale wspólnymi siłami udało się zażegnać problemy natury technicznej. W Bytowie w okolicy stadionu stawiliśmy się z odpowiednim zapasem czasowym. Delikatnie spóźnieni dotarli jedynie czterej kibice, którzy wcześniej wspierali naszych koszykarzy podczas meczu w niedalekim Słupsku. Z „parkingu”, za który robiła leśna droga wzdłuż ogródków działkowych, do wejścia mieliśmy raptem kilkadziesiąt metrów. Po drodze zaś w leśnym zagajniku znajdowała się jedna stacja plenerowej siłowni, więc ci, którzy opuścili ostatnie treningi na siłce, mieli okazję zrobić zaległy trening ;).

Wejście do klatki na stadionie Drutexu-Bytovii było sprawne. W sektorze gości wywiesiliśmy dwie flagi – „CWKS” i „Legia Warszawa”. Bilety na trybuny dla miejscowych skończyły się kilkanaście dni przed meczem – zainteresowanie przyjazdem Legii było spore, zdecydowanie większe niż pojemność obiektu w Bytowie, wynosząca 2 tysiące miejsc. Przyjazd słynnej Legii i nie mniej znanych fanatyków spod znaku czarnej eLki, wzbudził także spore zainteresowanie wśród policjantów spod znaku czarnego wąsa. W Bytowie i na drogach dojazdowych zebrane były prawdopodobnie służby przynajmniej z całego województwa, które zarówno przed, jak i po meczu, nagrywały nie tylko kibiców wchodzących/wychodzących na stadion, ale także tablice rejestracyjne wszystkich pojazdów, którymi podróżowaliśmy.

Miejscowi utworzyli solidny około 50 osobowy młyn i wywiesili trzy płótna. O tym, że do meczu przygotowali się aż nadto konkretnie, niech świadczy przygotowana przez nich oprawa, co zdarza się naprawdę od święta. Bytovia zaprezentowała kilkanaście chorągiewek w barwach, malowane płótno z jakimś groźnym zwierzem, które zapewne od zarania dziejów straszy niczym inne potwory z miejskich legend, trzymające Puchar Polski. Obok bytowiacy wywiesili transparent o treści „Choć pochodzimy z małego miasta, walczymy o puchar i basta”, który został skutecznie przysłonięty przez bandy reklamowe.

Nasz doping tego dnia prowadzony był przez całe spotkanie, ale jego poziom ocenić można na co najwyżej mocno przeciętny. Chociaż akustyka obiektu do najlepszych nie należy, właściwie ani razu nie daliśmy z siebie maksa. Z naszej lewej strony, na trybunce za bramką znajdowała się grupka napinaczy, która raz za razem uciszana była okazjonalnymi docinkami. Piłkarze Legii zdołali zapewnić sobie wystarczającą – miejmy nadzieję – zaliczkę przed rewanżem i to chyba największy pozytyw sportowej strony tego meczu.

Największą atrakcją meczu okazała się jednak awaria oświetlenia. W końcu jak wiemy z kultowego „Misia” – awaria też jest jakąś okazją. I tak w 65. minucie spotkania, zaraz po tym jak „padły” wszystkie cztery jupitery, a w Bytowie zapadł zmrok, nasz doping przybrał na sile. Pod adresem miejscowych skandowaliśmy tymczasem „Hej k…, płaćcie rachunki”, „Światła nie macie, na polu zapier…cie” oraz „Nie boję się, gdy ciemno jest, bo zawsze ze mną CWKS”. Można jeszcze dodać uprzejmości pod adresem gdańskiej Lechii, której FC są bytowiacy. I to by było na tyle. Spotkanie po kilkunastu minutach wznowiono – choć już były prognozy, że powtórka meczu odbędzie się w samo południe dnia kolejnego. Po końcowym gwizdku sędziego nie było żadnej interakcji z piłkarzami, a już pięć minut później mogliśmy opuścić trybuny i udać się do naszych pojazdów. W Warszawie zameldowaliśmy się po piątej nad ranem.

A już w niedzielę kolejny mecz przy Łazienkowskiej. Arkowcy przyjeżdżają pociągiem specjalnym. Zachęcamy do wcześniejszego przyjazdu na Łazienkowską, bo już od 15:30 na Torwarze grać będą koszykarze – nie żałujmy gardeł dla naszej drużyny, a prosto po meczu kosza, można przenieść się na drugą stronę ulicy na nasz stadion.

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments