Legia Warszawa – Arka Gdynia 07.07.2017

W piątkowy wieczór na Ł3 rozegrano spotkanie o Superpuchar Polski. Tego dnia Legioniści szczelnie zapełnili Żyletę. Na ten mecz warszawski klub przygotował atrakcyjne ceny wejściówek, co pozytywnie zadziałało na frekwencję. Arkowcy drogę do stolicy przemierzali specjalem. W drugiej połowie odpalili różnorodną pirotechnikę.

Relacja kibiców Legii Warszawa:
Pięć tygodni po zakończeniu poprzednich rozgrywek, wróciliśmy na Łazienkowską przy okazji meczu o Superpuchar. Od kiedy spotkania o to trofeum rozgrywane są na boisku mistrza Polski, nie zaś na neutralnym terenie, skończyły się problemy z tym, kto ma losować drużyny do rozgrywek. Ceny biletów na spotkanie z Arką były bardzo atrakcyjne – 10 złotych dla karneciarzy i 15 zł dla pozostałych, ale i tak, aż tak wysoka frekwencja (27 tys.) w okresie wakacyjnym była sporym zaskoczeniem.

Wejściówki skończyły się mniej więcej na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Przy kasach tłumy stały jeszcze w trakcie meczu, podobnie było zresztą z kolejkami do wejść na trybuny. Na Żylecie ścisk był niesamowity. Przed meczem wprowadzona została nowa, okolicznościowa piosenka dotycząca „j… śledziem” Arki. Na Żylecie zadebiutowała tego dnia flaga „Git Ludzie. Od małolata uczeni tych zasad. Za murami sztywni do końca”. Na gnieździe tymczasem wywieszone zostało płótno „UEFA Supports Terrorism”, a na górnej trybunie – „11 lipca 1943, Wołyń. PamiętaMY”. W związku z nadchodzącą kolejną rocznicą rzezi wołyńskiej, fanatycy skandowali „Cześć i chwała, Bohaterom” oraz „J…ć UPA i Banderę, hej!”.

Arkowcy do Warszawy przyjechali pociągiem specjalnym i byli wspierani m.in. przez Zagłębie Lubin i Gwardię Koszalin. W sektorze gości wywiesili 6 flag, w tym płótno kibiców niepełnosprawnych, którzy zajęli miejsca na dolnej kondygnacji, a także flagę Gwardii Koszalin. Pozostali przyjezdni szczelnie wypełnili górną część sektora gości. W przerwie meczu rozciągnęli na swojej trybunie sektorówkę w kształcie koszulki, co było zwiastunem pokazu pirotechnicznego, który miał miejsce na początku drugiej części spotkania. Przyjezdni odpalili kilkadziesiąt stroboskopów oraz na dole czarną świecę dymną – całość wyszła całkiem nieźle, a dym nie spowodował przerwania meczu.

Na boisku sytuacja nie wyglądała najlepiej, bo prowadzenie objęli goście. Jednak 7 minut później do wyrównania doprowadził Moulin. Jedno co trzeba przyznać: legionistom na placu gry nie brakowało zaangażowania. Podobnie zresztą jak kibicom zebranym na trybunach. Tego dnia nasz doping stał na naprawdę wysokim poziomie. Śpiewaliśmy na dwie trybuny, by rozruszać fanów ze wschodniej i naprawdę wychodziło to konkretnie. Nie brakowało oczywiście „uprzejmości” w kierunku Arki, ale to doping dla Legii był zdecydowanie wiodący w naszym repertuarze. Oczywiście oberwało się także Marciniakowi, ale to już chyba standard przy okazji meczów prowadzonych przez tego sędziego.

Legioniści atakowali do ostatniej minuty, ale nie udało się im zdobyć zwycięskiej bramki, co oznaczało serię rzutów karnych. Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak na jakimś mundialu. Szkoda, że jedenastki wykonywane były na bramkę bliżej sektora gości. Niestety już po drugiej serii karnych nie było nam do śmiechu. Wspieraliśmy okrzykami Arka Malarza i dopingowaliśmy piłkarzy, którzy mieli wykonywać jedenastki, ale na nic to się zdało. Tego dnia triumfowali przyjezdni, którzy w ciągu trzech miesięcy niespodziewanie zdobyli drugie trofeum w stolicy.

Frekwencja: 26 756
Kibiców gości: ok. 800
Flagi gości: 6

Relacja Ultras Arka:
Mecz o superpuchar przyszło nam zagrać z warszawską Legią. Mimo braku szczególnego parcia na mieście, ostatecznie meldujemy się na sektorze gości w ok. 800 głów – większość podróżowała pociągiem specjalnym. Do stolicy docieramy ze sporym zapasem czasowym. Po ostatniej wizycie w Warszawie (Finał PP) psiarnia ewidentnie ma na nas ciśnienie, przypierdalając się o dosłownie wszystko – wyłapują ludzi z tłumu, wlepiają mandaty za byle gówno. Dla kilkunastu osób kończy się to dłuższym pobytem w Warszawie, a dla niektórych z nich wyrokami i zakazami, głównie za piro. Na płocie wieszamy flagi: Klub Marzeń, Ż-N Pozdrowienia, ŚP. Igła, Mari, Olej, wyjazdówkę Witomina oraz flagę Gwardii Koszalin oraz na dolnej trybunie flagę Klubu Gdyńskich Kibiców Niepełnosprawnych. Oprócz standardowego oflagowania wieszamy transy: dla kolegi z OCB, który dochodzi do siebie po wypadku – Sawka wracaj do zdrowia! Trans dla braci po szalu, których mamy nadzieję jak najszybciej zobaczyć na trybunie oraz trans dla byłego „kolegi” z grupy, o którym szkoda czasu szerzej się rozwodzić. Wszystkiego najgorszego na nowej drodze życia.

W drugiej połowie na trybunie pojawia się sektorówka – koszulka, a po jej zejściu odpalonych zostaje kilka czarnych świec dymnych oraz ponad setka stroboli. Mimo, że nie wszystko udało się przemycić na trybunę efekt był całkiem niezły. Tego dnia nasz doping stał na przyzwoitym poziomie z na prawdę solidnymi momentami. Ostatecznie po karnych wygrywamy mecz i zgarniamy drugi z możliwych do zdobycia pucharów! Na powrocie oczywiście imprezka i świętowanie. Dziękujemy obecnym delegacjom z Koszalina, Krakowa, Lubina, Bytomia i Poznania za wsparcie! „Warszawa da się lubić…”

Legia Warszawa:


Arka Gdynia:

guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments